Po jej uwzględnieniu siła nabywcza płac wzrosła o 3,9 proc. To mniej niż w latach 2014–2015, gdy realne wynagrodzenia zwiększyło się o 4,4–4,5 proc.
– To zagadka. W sytuacji, gdy bezrobocie było najniższe od 1991 r. i przedsiębiorcy mieli kłopoty za znalezieniem kandydatów do pracy, można było oczekiwać większych podwyżek – ocenia dr Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. Na trudności z rekrutacją pracowników wskazują m.in. badania NBP. Według nich w III kw. ubiegłego roku aż połowa firm w przemyśle przetwórczym i w transporcie miała wakaty.
– Podwyżki płac były umiarkowane, ponieważ dostosowują się zwykle do inflacji z pewnym opóźnieniem – mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Dodaje, że w skali całej gospodarki nie było jeszcze bardzo silnej presji pracowników na wzrost płac, choć rosła ona z kwartału na kwartał. Nie było też masowej skłonności pracodawców do podnoszenia wynagrodzeń, gdyż dostosowywali oni podwyżki do sytuacji dochodowej firm. – Ponadto chętnie zatrudniali cudzoziemców, którzy godzą się na niższe płace – twierdzi Maliszewski.
Reklama
– Były też firmy, które zamiast zatrudniania coraz droższych pracowników kupiły bardziej wydajne urządzenia lub zdecydowały się na szerszą automatyzację pracy. W wielu supermarketach zainstalowano automatyczne kasy samoobsługowe – uważa Urszula Kryńska z banku PKO BP. – Część firm nie dawała pracownikom żadnych podwyżek, a jeśli się na nie decydowała, to były one niewielkie albo obejmowały tylko wybrane osoby. M.in. dlatego, że wiele przedsiębiorstw ograniczało koszty, aby zachować konkurencyjność – podkreśla Kryńska.
Z danych GUS wynika, że najbardziej, bo od 7,3 proc. do 9,8 proc., wzrosły, poza wyjątkami, wynagrodzenia w branżach, w których od lat zarobki należą do najniższych: w przemyśle odzieżowym, spożywczym i meblarskim, w handlu detalicznym oraz w zakładach zajmujących się tzw. administrowaniem i działalnością wspierającą, a więc m.in. w firmach ochroniarskich i sprzątających. ⒸⓅ