Odpisywanie na maile, surfowanie po internecie i social mediach rozprasza uwagę i uniemożliwia wykonywanej głębokiej pracy, czyli takiej która tworzy nową wartość. Wymaga ona bowiem maksymalnej koncentracji - pisze Cal Newport w książce „Deep Work: Rules for Focused Success in a Distracted World”.

Jak opisuje autor w publikacji (jej polski tytuł to „Głęboka praca: Zasady osiągania skoncentrowanego sukcesu w świecie rozproszenia”), latem 2007 roku w firmie informatycznej 37signals (obecnie nazywa się Basecamp) rozpoczęto przeprowadzanie eksperymentu. Skrócono tydzień pracy z pięciu do czterech dni w tygodniu.

Okazało się, że mimo czasu pracy krótszego o 20 proc. pracownicy wykonywali tę samą pracę, co zwykle. W efekcie kierownictwo firmy wprowadziło tę zmianę na stałe – od maja do października pracuje się w tej firmie tylko od poniedziałku do czwartku (z wyjątkiem pracowników, którzy rozwiązują problemy klientów z oprogramowaniem).

Współzałożyciel firmy Jason Fried skomentował to następująco: ”Ludzie powinni latem bardziej korzystać z ładnej pogody”. Działania firmy wprowadziły zamieszanie w świecie biznesu. Dziennikarka Tara Weiss opublikowała w magazynie „Forbes” krytykę decyzji kierownictwa 37signals zatytułowaną „Dlaczego czterodniowy tydzień pracy nie działa”.

Jej główny argument był taki, że zmuszanie ludzi to tego, by pracę wymagającą 40 godzin „wciskali” w cztery dni, może obniżyć produktywność i morale. Jason Fried szybko odpowiedział, że celem krótszego tygodnia pracy nie jest to, by ludzie pracowali w pozostałe cztery dni dłużej. Oni mają pracować tak jak do tej pory, nie więcej niż osiem godzin dziennie.

Reklama

„Bardzo niewiele osób pracuje faktycznie osiem godzin dziennie. Dobrze będzie, jak uda im się przepracować kilka godzin pomiędzy spotkaniami, surfowaniem po internecie, załatwianiem prywatnych spraw i >>polityką biurową<<. Mniej godzin pracy w tygodniu zmusza pracowników do wyciśnięcia więcej z tych godzin, które im pozostały. Kiedy wszyscy mają mniej czasu na pracę, bardziej go cenią. Nie tracą go na rzeczy, które nie mają znaczenia” – uzasadniał Fried.

Autor książki podaje ten przykład jako ilustrację tezy, że współcześni pracownicy umysłowi pracują na dwa sposoby: pracując płytko i pracując głęboko. Praca głęboka to według definicji Newporta praca wykonywana w stanie głębokiej koncentracji, sięgająca granic naszych zdolności intelektualnych i w efekcie tę granicę przesuwająca. Praca ta tworzy nową wartość i jest trudna do powtórzenia.

Jego przeciwieństwem jest płytka praca, czyli niewymagająca większego wysiłku intelektualnego i koncentracji. Jej efekty nie tworzą nowej wartości i są łatwe do skopiowania. Autor pokazuje wiele przykładów, że ludzie, którzy dużo osiągnęli w swoich dziedzinach, są tytanami głębokiej pracy.

Książka rozpoczyna się od przytoczenia metod pracy słynnego psychiatry Carla Junga. W szwajcarskim kantonie St. Gallen, blisko północnych brzegów jeziora Zurich jest wioska Bollingen. W 1922 roku Jung zbudował tam prosty, dwupiętrowy domek, zwany wieżą.

Po powrocie z Indii, gdzie zaobserwował praktykę dodawania do mieszkań specjalnych pokojów do medytacji, on również rozbudował swój dom, dodając do niego prywatne biuro. Nikomu nie wolno było do niego wchodzić poza nim (klucz do niego trzymał cały czas przy sobie). Jung wstawał o siódmej rano i po obfitym śniadaniu spędzał dwie godziny na pisaniu. Robił to właśnie w swoim prywatnym biurze, ponieważ mógł tam skoncentrować się na wymagającej pracy intelektualnej (pisał wówczas pracę, w której podważał poglądy Zygmunta Freuda).

Podobnie pisarz Mark Twain napisał większość „Przygód Tomka Sawyera” w domku na Quarry Farm w stanie Nowy Jork. Potrafił się tam tak skoncentrować, że rodzina musiała dąć w specjalny róg, by dać mu znać, iż posiłek jest gotowy. Ale głęboka praca nie jest ograniczona tylko do ludzi o światowej sławie. Autor podaje przykład niejakiego Jasona Benna.

Benn skończył studia i pracował jako konsultant finansowy. Firma, która go zatrudniała, przygotowywała raporty dla banków, które brały udział w skomplikowanych transakcjach. Tworzenie raportu wymagało godzin ręcznego wpisywania do excella. Benn przygotował prostą instrukcję w arkuszu kalkulacyjnym. W efekcie pracę zajmującą mu wcześniej sześć godzin wykonywał teraz po wciśnięciu guzika. Dało mu to do myślenia.

Doszedł do wniosku, że nie ma przyszłości w pracy, w której tak łatwo można go zastąpić prostą instrukcją na komputerze. Chłopak zrobił analizę i doszedł do wniosku, że powinien zostać programistą. Problem polegał na tym, że prawie nic nie wiedział o programowaniu. I uznał, że nie ma czasu, by cztery lata studiować informatykę. Musiał znaleźć sposób, by szybko nauczyć się programowania na tyle, by zacząć pracę w zawodzie.

Benn zamknął się w pokoju bez komputera za to z podręcznikami, karteczkami do robienia notatek i długopisem. Podkreślał w podręcznikach najważniejsze rzeczy, następnie przepisywał je na karteczki i głośno powtarzał. Początkowo było mu trudno, ale z czasem jego koncentracja zaczynała się poprawiać i był w stanie pracować w ten sposób przez pięć i więcej godzin dziennie.

Zanim skończył przyspieszone studia z informatyki, „wykuł” osiemnaście książek z tej dziedziny. Zajęło mu to dwa miesiące. Następnie zapisał się na bardzo wymagający stugodzinny kurs pisania aplikacji internetowych (do zrobienia tego zachęciła go opinia pewnego doktoranta z Uniwersytetu Princeton, który stwierdził że ten kurs to „najtrudniejsza rzecz jaką zrobił w życiu”). Tylko połowa z uczestników, którzy zapisali się na kurs, dotrwała do jego końca. Benn nie tylko go skończył, ale był najlepszy w swojej grupie.

Następnie dostał pracę jako informatyk w start-upie w San Francisco. Jako ekonomista zarabiał 40 tys. dol. rocznie. Pół roku później jego pensja jako informatyka wynosiła 100 tys. dol. i mogła rosnąć w miarę nabierania przez niego doświadczenia. Autor książki zauważa, że we współczesnej gospodarce to właśnie umiejętność wykonywania głębokiej pracy będzie wyróżniała tych, którzy będą sobie dobrze radzić od tych, którzy będą ledwo wiązać koniec końcem.

Bo praca płytka to praca, którą może wykonywać każdy, a więc pozycja negocjacyjna pracownika ją wykonująca jest niewielka (nie mówiąc już o tym, że dużą część takich prac można łatwo zautomatyzować).

Autor zwraca uwagę na paradoks współczesnej gospodarki. Z jednej strony ci, którzy mają umiejętność głębokiej pracy, świetnie sobie radzą na rynku pracy, z drugiej strony bardzo niewiele zarządów firm zdaje się to zauważać. Nie tworzą warunków sprzyjających głębokiemu wysiłkowi umysłowemu. Co więcej, bardzo często go utrudniają.

Budują duże otwarte powierzchnie biurowe, gdzie bardzo trudno się skupić. Wymagają od pracowników ciągłej dostępności pod telefonem i mailem, a nic tak nie szkodzi głębokiej pracy jak konieczność ciągłego odpowiadania na maile i telefony.

„Deep Work” Cala Newporta to doskonała pozycja. Autor sam jest fanem głębokiej pracy i jeżeli zmuszając się do głębokiego wysiłku umysłowego, jest w stanie stworzyć tak ważną, ciekawą i pouczającą publikację, to większej reklamy ona nie potrzebuje.

Jest to dobra książka także dlatego, że nie tylko zwraca uwagę na ważne zjawisko na współczesnym rynku pracy, które dotyczy każdego, kto pracuje intelektualnie, ale podaje też wiele praktycznych rad, jak sprawić, być samemu dołączyć do apostołów głębokiej pracy.

Wielu autorów książek twierdzi, że po przeczytaniu ich publikacji czytelnicy będą mogli zmienić swoje życie na lepsze. Calowi Newportowi rzeczywiście udało się taką książkę napisać.

Autor: Aleksander Piński