Wiadomo, że Facebook i inne portale społecznościowe służą pracodawcom do szukania nowych kandydatów. Mimo że, konto na portalu społecznościowym jest domeną prywatną, lepiej nie wypisywać tam lekkomyślnie niepożądanych komentarzy, publikować zbyt odważnych zdjęć, czy wypowiadać się na tematy politycznie niepoprawne. Zawsze bowiem może dotrzeć do nich twój pracodawca. Za Oceanem debata na ten temat wydaje się nie mieć końca.

W USA pracownicy, którzy narzekają na swojego szefa albo kolegów z pracy na Facebooku znów staną przed groźbą zwolnienia, jeśli nie zostanie uchylona ostatnia decyzja sądu apelacyjnego.

National Labor Relations Board (NLRB, Narodowa Izba Stosunków Pracy - przyp. red.) orzekła jeszcze w ubiegłym roku, że pracownicy nie powinni ponosić żadnych konsekwencji za komentowanie i narzekanie na działania swoich menadżerów na portach społecznościowych a na prywatnych kontach mogą tym samym wypisywać dowolne rzeczy na temat swojej pracy.

Decyzja została podjęta przez pięcioosobową komisję w 2012 roku. W ubiegłym tygodniu jednak trzy nominacje członków komisji zostały podważone przez Sąd Apelacyjny USA w Waszyngtonie.

Reklama

„To stawia wszystkie działania komisji pod znakiem zapytania” – powiedział Jeffrey Hirsch, profesor Uniwersytetu Prawa w Północnej Karolinie w wywiadzie telefonicznym dla Bloomberga. „Jeśli jesteś zwolnionym pracownikiem i chcesz odzyskać etat, nie będzie to możliwe dopóki ta sprawa nie zostanie wyjaśniona”.

Jednogłośne zarządzenie może wywrócić do góry nogami decyzje takich firm jak DISH Network, Station Casinos czy Gannett w sprawie negocjacji na temat warunków umowy pracy, dostępu do miejsca pracy poza godzinami pracy oraz kwestii odliczania składek związkowych z wypłaty po wygaśnięciu zbiorowych porozumień ws. ich obniżenia - pisze Bloomberg.

NLRB jest państwowym organem odpowiedzialnym za egzekwowanie prawa pracy. Prowadzi też śledztwa w sprawie skarg wnoszonych przez zatrudnionych, kadry kierownicze oraz związki zawodowe.