W końcu lipca na jedną ofertę zatrudnienia zgłoszoną do urzędów pracy przypadało aż 44 bezrobotnych. Sytuacja jest jednak mocno zróżnicowana regionalnie. Najtrudniej jest w województwach: warmińsko-mazurskim, podlaskim, łódzkim, podkarpackim i świętokrzyskim. Tam na jedną ofertę pracy przypada od 72 do 105 bezrobotnych. Ale nie dość, że ofert pracy jest mało, to jeszcze są mało atrakcyjne finansowo.
Obecnie aż w około 70 proc. ofert zatrudnienia pracodawcy proponują minimalne wynagrodzenie 1500 zł albo niższe, jeśli propozycja dotyczy tylko części etatu – wynika z portalu publicznych służb zatrudnienia resortu pracy. Takie pensje są proponowane w większości sprzedawcom m.in. w Warszawie, Poznaniu, Krakowie czy Białymstoku. Zdarza się jednak, że w handlu można znaleźć pracę za 2200 zł miesięcznie.
Niewielkie zarobki oferowane są również kierowcom, spawaczom, kucharzom i murarzom. Ale i w tych zawodach, jeśli bezrobotny ma specjalistyczne umiejętności, to może trafić na lepsze wynagrodzenie. Na przykład kierowca, który wykonuje pracę w transporcie międzynarodowym, może liczyć na nawet 6 tys. zł i więcej. Ponadto zdaniem ekspertów częstym zjawiskiem jest wypłacanie pracownikom pewnych kwot wprost do ręki, co sprawia, że ich zarobki są wyższe od oficjalnych. Jednak w większości i tak są niskie.
Reklama