Punkt wydawania żywności w dzielnicy Bos en Lommer jest jednym ze 135 banków żywności w Holandii, które pomagają przeżyć ludziom utrzymującym się za mniej niż 180 euro miesięcznie – tyle bowiem wynosi próg dochodów kwalifikujący do ubiegania się o pomoc żywnościową. Organizatorzy przyznają, że zainteresowanie taką forma wsparcia wzrosło aż o 20 proc. w pierwszym kwartale tego roku.

“Jestem sam, więc sobie poradzę, ale co stanie się z rodzinami z dziećmi?” – pyta 52-letni Willem Lammers, który stracił pracę 6 miesięcy temu i ma do spłacenia 4 tys. euro długu. To już jego dziewiąta wizyta w banku żywności.

Podczas gdy Ateny wciąż znajdują się w epicentrum europejskiego kryzysu zadłużenia, miasta na całym kontynencie zmagają się z największym spadkiem aktywności gospodarczej od czasów drugiej wojny światowej. Jak wynika z ostatnich danych Eurostatu, bezrobocie w strefie euro wzrosło w marcu do najwyższego poziomu od 15 lat, a gospodarka eurolandu kurczy się już drugi raz w ciągu 3 lat.

Europejczycy na całym kontynencie zmieniają pracę, tryb życia i przeprowadzają się, żeby dostosować się do niższych zarobków, zmiennych warunków na rynku i zwalniającej gospodarki.

Reklama

Od Amsterdamu po Lyon

Kryzys stoi już na progu bram do gospodarek, które jeszcze niedawno wydawały się zupełnie niewrażliwe na problemy finansowe.

W zeszłym miesiącu rząd Holandii podał się do dymisji po tym, jak koalicji nie udało się porozumieć w sprawie cięć budżetowych sięgających w sumie 14 mld euro.

„Wiedzieliśmy, że kryzys się zbliża. Wiemy, że nie jesteśmy jak Hiszpania czy Włochy, ale nie jesteśmy też Niemcami. Zajmie to trochę czasu, zanim się z tego (kryzysu – przyp. red.) wydostaniemy i będzie to zależeć od Niemiec” – ocenia Sweder van Wijnbergen, profesor na Uniwersytecie w Amsterdamie.

Liczba gospodarstw domowych, które korzystają z banków żywności, wzrosła w Holandii w pierwszym kwartale tego roku do 1 350. Do końca roku liczba ta może powiększyć się o kolejne 3000 rodzin. „Kolejki będą coraz większe, bo coraz więcej ludzi traci pracę i ma problemy ze płaceniem czynszów czy kredytów hipotecznych” – twierdzi Van Diepen z holenderskiego banku żywności.

Wirus kryzysu dotyka nie tylko mieszkańców Holandii, wciąż utrzymującej swój najwyższy rating AAA, ale też mieszkańców Lyonu we Francji, Dublina w Irlandii, czy hiszpańskiej Walencji.

Liczba osób korzystających banków żywności będzie rosła także w Wielkiej Brytanii, której gospodarka znów ześlizgnęła się w recesję, mimo przeprowadzenia najmocniejszych cięć budżetowych wśród 10 największych państw UE.

“Musimy przywyknąć do tego, że to co teraz nazywamy kryzysem, wkrótce będzie czymś normalnym” – mówi 62-letni Ramon Congost Valles, dyrektor zarządzający w Aidico, instytucie technologii budowlanej w Walencji.

„Śmieciowa” Walencja

Jedna z dwóch szkół muzycznych na przedmieściach Walencji, w której uczy 36-letni Francisco Perez, obcięła jego miesięczną pensję o 150 euro po tym, jak rząd zredukował subsydia dla szkoły o 50 proc. Teraz zarabia 850 euro na miesiąc. “Powinniśmy się cieszyć, że w ogóle mamy pracę” – mówi Perez.

Walencja, której obligacjom agencja S&P nadała rating śmieciowy, zwróciła się do hiszpańskiego rządu z prośbą o pomoc finansową. Powodem jest 4,2 mld euro niespłaconych zobowiązań wobec ok. 10 tys. dostawców. Miasto, które niegdyś było centrum boomu na rynku nieruchomości, teraz tnie zasiłki socjalne, redukuje inwestycje, zwalnia pracowników sektora publicznego, jednocześnie podnosząc podatki, koszty edukacji i opieki zdrowotnej.

50 największych spółek giełdowych w strefie euro straciło ok. 1 mld euro swojej wartości rynkowej w ciągu 5 lat – wynika z analizy indeksu Euro Stoxx 50 Price Index. Ceny europejskich nieruchomości spadły o ponad 33 proc. od czasów szczytu z 2007 roku – wskazują dane Royal Institution of Chartered Surveyors (RICS), światowej organizacji zrzeszającej profesjonalistów z branży nieruchomości.

Młodzi uciekają z Południa

W ciągu 12 miesięcy do kwietnia 2011 roku z Irlandii wyjechało 76,4 tys. osób – wynika z ostatnich dostępnych danych tamtejszego urzędu statystycznego. To najwyższy poziom odpływu emigrantów od XIX wieku.

Hiszpania, która w 2006 roku przyciągnęła najwięcej imigrantów w całej strefie euro, teraz doświadcza odpływu siły roboczej z zagranicy. Tylko w ciągu ostatniego roku kraj ten opuściło 50 090 osób.

Młodzi Grecy i Hiszpanie, na których w ojczyznach czeka 50-procentowe bezrobocie, uciekają na północ i na zachód Europy. 31-letnia Silvia Alvarez Ferri w Hiszpanii była bezrobotna. Teraz pracuje w Hamburgu jako architekt.

“Po roku bezskutecznych poszukiwań pracy w Hiszpanii, zdecydowałam się wyjechać do Niemiec. Większość moich przyjaciół-architektów, którzy zostali w kraju, jest bezrobotna. Gdybym nie opuściła Hiszpanii, dzieliłabym ich los” – mówi.

Niemiecka oaza

Niemiecka gospodarka wciąż mocno opiera się kryzysowi. W ostatnim kwartale 2011 roku rozwijała się w tempie 2 proc. rocznie. Stopa bezrobocia w kwietniu wynosiła tu 6,8 proc. i jest najniższa od dwóch dekad. Pracownicy od Berlina po Monachium poszukują siły roboczej i czekają na specjalistów z zagranicy. W 2011 r. liczba imigrantów w Niemczech zwiększyła się o 6,4 proc. do 2,6 mln osób. Liczba imigrantów z Hiszpanii zwiększyła się o 4,5 proc.

„Mamy niedobór wykwalifikowanych pracowników. Działamy teraz aktywnie w Hiszpanii, Portugalii i Grecji. Przyniesie to korzyść dla obu stron, bezrobotni z południa Europy mogą znaleźć pracę w Niemczech” – mówi Beate Raabe, rzeczniczka prasowa niemieckiego urzędu pracy.

ikona lupy />
Stopa bezrobocia w Europie - marzec 2012 r. / Forsal.pl
ikona lupy />
Kolejka bezrobotnych Hiszpanów do urzędu pracy / Bloomberg
ikona lupy />
Grecja, grafiti na murze w Atenach / Bloomberg / Simon Dawson
ikona lupy />
Stragany na Moore Street w Dublinie / Bloomberg
ikona lupy />
Amsterdam, Holandia / Bloomberg / Jock Fistick