Za są liberałowie. Zwolennicy wolnego rynku, na który państwo nie powinno nakładać żadnych ograniczeń. A konsument sam ponosi odpowiedzialność za niewłaściwe wybory, których dokonuje. Tworzenie regulacji utrudniających dostęp do wykonywania wielu rodzajów prac ogranicza konkurencję i dostęp do nich młodym, nierzadko zdolniejszym niż ci, którzy stosowne pozwolenie czy licencję już uzyskali. W konsekwencji oznacza też wyższe ceny oraz wyższe bezrobocie.

Te argumenty niekoniecznie przemawiają do przeciwników, których liczba jest wyjątkowo duża i wydaje się ciągle rosnąć. Z pewnością jest ich więcej niż osób, które już stosowne licencje i pozwolenia posiadają, a więc zainteresowane są utrzymaniem obecnego stanu rzeczy.

Czego bronią? Czego się obawiają? Tego, że taksówkarz bez licencji nie trafi pod wskazany adres, a jeśli nawet, to zaśpiewa taką cenę, że pod klientem nogi się ugną? A teraz takie sytuacje się nie zdarzają? Czy licencje zlikwidowały mafie taksówkarskie na lotniskach czy dworcach?

A może boją się, że pośrednik z agencji nieruchomości bez licencji (właśnie zostały zniesione) nie będzie umiał sprzedać naszego mieszkania, a – jeśli zechcemy je kupić – nie wybierze najlepszej oferty? A przedtem wybierał? Przecież nawet nie wiemy, czyje interesy reprezentuje bardziej, bo agencja opłatę pobiera zarówno od kupującego, jak od sprzedającego. Czy to, że pośrednik miał licencję, oznaczało, że brał na siebie całą odpowiedzialność za nieudaną transakcję? Skądże. Ponosił ją klient, który – co najwyżej – mógł się starać o pozbawienie nieuczciwego lub nieudolnego pośrednika licencji. Z różnym skutkiem. Teraz też może i powinien zapytać go o polisę OC, żeby móc dochodzić roszczeń. Nikt nie zamyka też drogi sądowej.

Reklama

Słyszę głosy obawy, że trener w klubie sportowym bez licencji okaże się marny. A kto zabroni właścicielowi klubu zapytać go o referencje i poprzednie sukcesy? Przecież sama koncesja jeszcze ich nie gwarantuje, a klubowi powinno zależeć na trenerze, który pomoże zawodnikom w zdobywaniu medali. Licencja od obowiązku szukania właściwego fachowca nie zwalnia.

Obawiam się, że zwolennicy obecnego stanu rzeczy, czyli konieczności uzyskania pozwoleń, by móc uprawiać ciągle zbyt wiele zawodów, bronią czegoś, czego i tak nie mają. Uważają, że papier umożliwiający wykonywanie jakiegoś zajęcia daje konsumentom gwarancję ich jakości, chroni przed nierzetelnością. To nieprawda. Jeśli korzystamy z usług firmy doradztwa podatkowego i ona popełni błąd, to konsekwencje tego błędu i tak poniesie podatnik, a nie doradca. Także licencjonowany doradca. Czy sama konieczność uzyskania licencji oznacza wysokie kwalifikacje? Niekoniecznie.

Pamiętam, że licencje dla doradców podatkowych Ministerstwo Finansów postanowiło wprowadzić wtedy, gdy pojawili się ludzie, którzy nad wyraz skutecznie wyłapywali wszelkiego rodzaju luki w prawie podatkowym. I zarabiali na tym, że pomagali – kosztem budżetu – zarabiać swoim klientom.Bo to prawo było marne, a nie doradcy. Zgłaszało się do nich wielu przedsiębiorców, wtedy jeszcze także z sektora państwowego. Licencje miały na celu wyeliminowanie tych doradców z rynku. Bo byli za dobrzy, fiskus sobie w starciu z nimi nie radził.
Zamykanie zawodów nie oznacza więc raju dla konsumentów, z pewnością jednak stwarza go tym, którzy zostają upoważnieni do wydawania owych licencji i pozwoleń. Różnego rodzaju zrzeszeniom, czyli czapkom. Które decydują o tym, czy Kowalski się na taksówkarza nadaje, a Malinowski będzie dobrze prowadzić agencję nieruchomości. Wprowadzają obowiązek uczestniczenia w szkoleniach, na których wyśmienicie zarabiają organizatorzy (ci sami, którzy wydaja licencje),a których wartość merytoryczna bardzo często bywa podważana. Żaden posiadacz zezwolenia nie odważy się jednak nie podszkolić, w każdym razie za to zapłacić.

Dlaczego bronimy ich przywilejów? Bo wydaje nam się, że przez wydanie koncesji państwo (jakkolwiek byśmy to pojęcie rozumieli) zdejmuje z nas odpowiedzialność za zły wybór i bierze ją na siebie. A tak nie jest i być nie może. Nikt nie uchroni nas przed naszą własną nieroztropnością, brakiem orientacji i ignorancją.