Z ekonomicznego punktu widzenia Bangladesz znajduje się w pułapce. Tamtejszy sektor RMG (ang. ready-made garment, czyli odzieży gotowej lub po prostu konfekcji) to kluczowa gałąź gospodarki. Powiedzieć, że kraj ma problem z uzależnieniem od jednego tylko źródła dochodu, można było już w połowie lat 90. XX w., gdy RMG stanowiło ponad 50 proc. eksportu kraju. Dziś to już jednak prawie 90 proc.! Biorąc pod uwagę słabo rozwinięty rynek wewnętrzny, władze Bangladeszu w zasadzie nie mają pola manewru. Wiedzą, że każda próba polepszenia warunków pracy doprowadzi do utraty przewagi konkurencyjnej. A alternatywnego źródła dochodów nie widać. Po tragedii w Rana Plaza pojawiło się zewnętrzne oczekiwanie, że rząd wykona jakieś posunięcie, które dałoby się na Zachodzie przedstawić pod hasłem „O co chodzi, przecież idzie ku dobremu! Patrzcie, rosną pensje i polepszyły się warunki pracy”. Sprzedawcy odzieży w Europie bardzo bowiem nie lubią, gdy ktoś ich łapie za metkę z napisem „Made in Bangladesz”.

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP