Zatrudnienie poza rolnictwem spadło w grudniu o 140 tys., jednak branże produkujące dobra ˗ budownictwo, produkcja przemysłowa i wydobycie (głównie ropy i gazu ziemnego) ˗ wygenerowały łącznie 93 tys. miejsc pracy, co daje miesięczny wzrost na poziomie 0,5 proc.

To, że sektory te osiągają obecnie lepsze wyniki niż branże usługowe, ma sens. Jesienno-zimowe odrodzenie Covid-19 doprowadziło na niektórych obszarach do ponownego wprowadzenia zakazów spożywania posiłków w pomieszczeniach oraz wykonywania innych ryzykownych czynności, podczas gdy działalność produkcyjna i budowlana była kontynuowana (w przeciwieństwie do sytuacji z wiosny). Zatrudnienie w sektorze rekreacyjnym i hotelarskim spadło w grudniu o 498 tys. (dane skorygowane o czynniki sezonowe), czyli więcej niż wyniósł jego wzrost nie tylko w sektorze produkcji dóbr, ale także w takich branżach jak profesjonalne i biznesowe usługi, a nawet handel detaliczny.

Ogólnie rzecz biorąc, wywołane przez pandemię spowolnienie, które rozpoczęło się w marcu, znacznie mocniej uderzyło w usługowe niż produkcyjne miejsca pracy (zatrudnienie w usługach spadło o 6,8 proc., podczas gdy w produkcji dóbr o 4 proc.). Zazwyczaj nie obserwujemy takiego trendu, gdy gospodarka zaczyna wchodzić w recesję.

W rzeczywistości recesja, która rozpoczęła się w marcu ubiegłego roku, prawie na pewno okaże się (data jej zakończenia nie została jeszcze ustalona, a biorąc pod uwagę słaby grudniowy raport o możliwe jest, że jeszcze trwa) pierwszą w historii, w której zatrudnienie w usługach spadało szybciej niż zatrudnienie w sektorze produkcyjnym.
Reklama
ikona lupy />
Bloomberg

Jak możemy zobaczyć na powyższym wykresie, jeśli tylko trochę się wysilimy, wydaje się, że relacja pomiędzy produkcją dóbr i usług zmieniła się jeszcze przed wybuchem pandemii. Gospodarcza ekspansja, która rozpoczęła się latem 2009 roku, a zakończyła w lutym, była pierwszą od dłuższego czasu, w której zatrudnienie w produkcji towarów rosło szybciej niż w usługach ˗ 10,5 proc. kontra 8,6 proc. ˗ jeśli weźmiemy pod uwagę okres od czerwca 2009 roku, kiedy to według National Bureau of Economic Research’s Business Cycle Dating Committee poprzednia recesja zakończyła się, albo 15,5 proc. vs 9,1 proc. mierząc od lutego 2010 roku, gdy poziom zatrudnienia osiągnął najniższy poziom.

Z drugiej strony, ten 9,1-proc. wzrost zatrudnienia w sektorze usług przełożył się na powstanie 10,2 miliona miejsc pracy, podczas gdy 15,5-proc. przyrost w produkcji na jedynie 2,7 miliona. Wzrosty i spadki zatrudnienia w usługach i dobrach w ostatnim roku i dekadzie należy postrzegać w kontekście trwającego ponad pół wieku gospodarczego zwrotu w kierunku usług. Gospodarka USA przeszła od stanu, w którym porównywalna liczba osób była zatrudniona przy wytwarzaniu towarów i świadczeniu usług, do takiego, w którym usługi odpowiadały przed pandemią za 86,1 proc. całkowitego zatrudnienia poza rolnictwem (obecnie to 85,7 proc.).

Genderowe role

Zmiana ta była jednym z głównych czynników definiujących gospodarczą i społeczną rzeczywistość naszych czasów. Jednym z obszarów, w których jej wpływ był najbardziej widoczny, są genderowe role i względne perspektywy zatrudnienia. Branże usługowe zawsze częściej niż produkujące dobra zatrudniały kobiety, ale różnica ta znacznie wzrosła w ciągu ostatniego półwiecza.

Kobiety stanowiły większość zatrudnionych w sektorze usług od 1985 roku, a po przekroczeniu 53-proc. na początku lat 90., ich udział w tymże utrzymywał się na dość stabilnym poziomie. Mniej więcej wtedy ich odsetek w zatrudnieniu w produkcji dóbr zaczął spadać, w pewnej mierze dlatego, że sektor budowlany (ekstremalnie zdominowany przez mężczyzn) zaczął stanowić coraz większy udział w tej części gospodarki w związku z kryzysem w produkcji przemysłowej, a częściowo z powodu tego, że produkcja odzieży, w której zatrudnia się wiele kobiet, prawie zaniknęła w USA w latach 90. i na początku następnej dekady.

To płciowa nierównowaga występująca w sektorze usługowym i produkcji dóbr ukształtowała w zeszłym roku rynek pracy, który choć okropny dla wszystkich, był szczególnie straszny dla kobiet.

Było to wyraźnie widoczne w opublikowanym w ostatni piątek (8 stycznia – przyp. red.) raporcie nt. zatrudnienia, który pokazał, że liczba miejsc pracy zajmowanych przez kobiety spadła w grudniu o ponad 100 proc. (to znaczy, że zajmowały o 156 tys. stanowisk mniej niż w listopadzie, podczas gdy mężczyźni o 16 tys. więcej). 5,4 miliona kobiet i 4,4 miliona mężczyzn straciło od lutego pracę. W lutym kobiety zajmowały 50 proc. wszystkich miejsc zatrudnienia. W grudniu odsetek ten spadł do 49,7 proc.

Brak równowagi pomiędzy płciami w zakresie podziału obowiązków związanych z opieką nad dziećmi odpowiada w dużej mierze za trudności, z jakimi kobiety zmagały się w zeszłym roku. Jest to prawdziwy i poważny problem, jednak dane nt. rynku pracy sugerują, że odegrał on mniejszą rolę w spadku ich zatrudnienia w 2020 roku niż prosty fakt, że branże zatrudniające głównie kobiety radziły sobie w nim gorzej niż te zdominowane przez mężczyzn. Udział kobiet w zatrudnieniu spada od lutego, ale za ten spadek nie są generalnie odpowiedzialne pojedyncze branże.

Stanowa różnorodność

Zmieniające się losy produkcji towarów i usług mogą także z różną siłą wpływać na poszczególne regiony. Produkcja towarów ma największy udział w całkowitym zatrudnieniu w szeregu stanów na środkowym zachodzie i południowym wschodzie, z najwyższym odsetkiem w lutym przed wybuchem pandemii w Indianie (21,6 proc.) oraz Wisconsin (20,4 proc.). Stany zdominowane przez usługi są rozmieszczone w całym kraju, przy czym najniższy odsetek zatrudnionych w produkcji dóbr miały w lutym Hawaje (7,9 proc.), a drugi najniższy Nowy Jork (8,6 proc.).

Hawaje i Nowy Jork rzeczywiście doświadczyły od lutego największego procentowo spadku zatrudnienia ˗ w pierwszym ze stanów liczba posiadających pracę spadła do listopada o 15,2 proc., natomiast w drugim o 10,3 proc. (stanowe dane nt. za grudzień nie są jeszcze dostępne). Stany z najniższym spadkiem zatrudnienia, czyli Idaho i Utah (odpowiednio 0,4 i 0,5 proc.) nie znajdowały się w lutym nawet wśród 10 z najwyższym zatrudnieniem w produkcji towarów (obecnie zajmują wspólnie 10. miejsce), a współczynnik korelacji pomiędzy tymi dwiema zmiennymi dla wszystkich 50 stanów wynosi zaledwie 0,4. Istnieją oczywiście inne przyczyny wpływające na zatrudnienie poza równowagą pomiędzy produkcją towarów a usługami.

Kolejną z kluczowych różnic pomiędzy pracą w sektorze produkcji i usług, o której zapewne warto wspomnieć, jest to, że w pierwszym płaci się zwykle lepiej i gwarantuje on większą stabilność zatrudnienia ˗ średnia godzinowa stawka w produkcji dóbr była przed wybuchem pandemii wyższa o 5 proc. (różnica ta zmniejszyła się od tamtego czasu z powodu zniknięcia tak wielu niskopłatnych miejsc pracy w sektorze rozrywkowym i hotelarskim), a średnie tygodniowe zarobki wyższe o 27 proc.

Co dalej?

Dziwne zawirowania w produkcji dóbr i usługach nie będą trwały wiecznie. Po zakończeniu pandemii na pewno ponownie powstaną miejsca pracy w sektorze rozrywkowym i hotelarstwie, a w ciągu następnego roku czy dwóch zatrudnienie w usługach będzie generalnie rosło szybciej niż w budownictwie, produkcji przemysłowej czy górnictwie. Najważniejsze pytanie brzmi: czy są jakiekolwiek szanse na to, że zasadniczo dobra dla produkcji dóbr poprzednia dekada będzie trwała nadal w latach 20.

Zatrudnienie w sektorze produkcji dóbr rosło w poprzedniej dekadzie szybciej niż w usługach w pewnej mierze dlatego, że doświadczyły one tak spektakularnego upadku w 2008 i 2009 roku, z czym nie mamy obecnie do czynienia. Zatrudnienie w produkcji dóbr było słabe przez wcześniejsze dekady. W szczytowym okresie, w 1979 roku, w sektorze istniało 25,2 miliona miejsc pracy. Nadzieja, że branża ta utrzyma stabilność, a może nawet lekko rozwinie się, nie jest całkowicie nieuzasadniona, ponieważ produkcja przemysłowa jest powoli ponownie przenoszona do USA, a inwestycje w infrastrukturę rosną.

Nierozsądne wydaje się natomiast oczekiwanie, że rosnące zatrudnienie w sektorze dóbr rozwiąże problemy dotyczące całej gospodarki takie jak spadek udziału mężczyzn w sile roboczej, regionalne nierówności gospodarcze i dochodowe nierówności. Usługi obecnie tak mocno zdominowały rynek pracy w Stanach Zjednoczonych, że to właśnie w tym obszarze jest najwięcej do zrobienia.