Od marca do sierpnia liczba wolnych miejsc pracy w poszczególnych miesiącach była mniejsza aż o 193 tys., czyli ok. 27 proc. Choć nie oznacza to, że o tyle właśnie zmniejszył się rynek pracy (miejsca mogły pozostawać wolne przez kilka miesięcy i zostać ujęte w bilansie kilka razy), to niewątpliwie liczba wakatów w Polsce uległa zauważalnemu zmniejszeniu. – Wycofanie się z procesów rekrutacyjnych było jedną z pierwszych reakcji firm na pandemię. Można się spodziewać, że powrót do ilości ofert z czasów koniunktury też potrwa dłużej niż odbudowanie reszty gospodarki. Można przypuszczać, że stanie się to w 2022 r. – ocenia Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) i ekspert rynku pracy.
Już wcześniej było ich w Polsce mało – według badań Eurostatu w IV kw. 2019 r. wskaźnik wakatów w naszym kraju wyniósł 1 proc. i był jednym z najniższych w całej UE. Potwierdzają to również dane za I kw. 2020 r. – wówczas skurczył się do 0,6 proc., osiągając wartość mniejszą niż we Włoszech, Irlandii czy Bułgarii (0,7 proc.). Na obszarze całej UE wskaźnik wynosił wtedy 1,9 proc.
‒ Malejąca liczba wakatów to zła wiadomość przede wszystkim dla młodych, wchodzących dopiero na rynek pracy pracowników. Oferty szybko się rozchodzą i są gorzej płatne. Z badań wynika też, że zauważalnie spadła liczba staży i praktyk – dodaje ekspert PIE.
Wszystkie WUP-y podkreślają, że największe załamanie trwało przez pierwsze trzy miesiące całkowitego lockdownu. Wtedy liczba ofert w całym kraju zmniejszyła się o prawie 51 tys. w marcu, blisko 60 tys. w kwietniu i 47 tys. w maju. Potem za sprawą ożywienia w branży gastronomicznej czy rozpoczęcia prac sezonowych sytuacja się ustabilizowała i różnica względem ubiegłorocznych miesięcy znacznie się zmniejszyła – najbliżej do normalności było w czerwcu, gdy łącznie było tylko 10 tys. ofert mniej niż w 2019 r.
Reklama
W sierpniu jednak za sprawą mijającej sezonowości w turystyce czy rolnictwie prawie we wszystkich województwach poszukiwano pracowników rzadziej niż w lipcu – wyjątek stanowiło jedynie lubelskie. Rezultat ten jest zbieżny z planowanymi przez pracodawców zwolnieniami grupowymi – w sierpniu faktycznie zgłaszano ich więcej niż miesiąc wcześniej.
Największy spadek w liczbach bezwzględnych odnotowano w województwie śląskim – liczba dostępnych ofert zmniejszyła się w okresie marzec‒sierpień w stosunku do ubiegłego roku aż o 30,5 tys. Zauważalnie duże spadki odnotowano też w dolnośląskim (ok. 23 tys.), mazowieckim (18 tys.) i kujawsko-pomorskim (16 tys.). W ujęciu procentowym natomiast brak ofert najbardziej dotknął południowo-wschodnią część Polski – w podkarpackim i małopolskim liczba nowych ofert zmniejszyła się o ponad 40 proc.
Suchą stopą przez kryzys przeszło województwo zachodniopomorskie, łódzkie i wielkopolskie – tam spadki wyniosły poniżej 20 proc. W liczbach bezwzględnych najlepiej poradziło sobie podlaskie, gdzie liczba ofert w okresie pandemii zmniejszyła się jedynie o niecałe 4 tys.
– Południe kraju jest lepiej uprzemysłowione niż północ. A duże centra logistyczne czy zakłady pracy zrzeszające wiele osób mogą pojedynczymi decyzjami wpływać na sytuację całego regionu. Dodatkowo część z nich często bazuje na zagranicznych kontraktach. Tam spadki są większe, bo i wolumeny są znaczniejsze – tłumaczy Andrzej Kubisiak.
Choć nowe oferty w urzędach stanowią istotny wskaźnik określający trend, nie dają jednak pełnej wiedzy o faktycznej sytuacji. ‒ Informacja na temat ofert pracy zgłaszanych do PUP nie daje pełnego obrazu sytuacji na rynku i aktualnego zapotrzebowania na pracowników. W przypadku mniejszych powiatów i dla lokalnych przedsiębiorców urząd pracy stanowi główne miejsce pozyskiwania pracowników, ale w większych miastach, np. w Krakowie, liczba ofert pracy kierowana do urzędu stanowi tylko nieznaczną część ofert rekrutacyjnych – przyznaje Jarosław Litwa, rzecznik WUP w Krakowie. ©℗