Choć za twórcę literatury cyberpunk uznaje się Amerykanina Williama Gibsona, równie dobrze mógłby za niego uchodzić Janusz Zajdel. Jego powieść „Limes inferior”, wydana dwa lata przed słynnym „Neuromancerem” Gibsona, obrazuje świat doskonale znany fanom cyberpunku – dystopię, w której nowe technologie niezwykle ułatwiają życie, lecz także powodują gigantyczne nierówności oraz służą do inwigilacji i zniewalania obywateli. W społeczeństwie stworzonego przez Zajdla świata zwanego Argolandem najwięcej jest nikomu niepotrzebnych ludzi, którzy mają za małe umiejętności, by warto było ich zatrudniać. Wąskiej grupie szczęściarzy posiadających dobrą pracę bardziej opłaca się wziąć bezrobotnych na utrzymanie, wypłacając im coś na kształt bezwarunkowego dochodu podstawowego – punkty. Dzięki temu trzymają masy w szachu i prowadzą ich nieustanną inwigilację, gdyż korzystanie z punktów wymaga używania Klucza – odpowiednika dzisiejszej karty płatniczej – co za każdym razem zostawia ślad w systemie.
Współczesny świat niebezpiecznie się zbliża do zajdlowskiego Argolandu. I to nie tylko dlatego, że wszyscy codziennie używamy kart płatniczych i coraz częściej mówi się o wprowadzeniu bezwarunkowego dochodu podstawowego. W świecie końca drugiej dekady XXI w. coraz trudniej być przeciętnym obywatelem, mającym przeciętne umiejętności i prowadzącym zwyczajne, nudne, ale stabilne życie. Żeby nie wypaść poza nawias społeczny i nie skończyć jako nikomu niepotrzebny odpad, trzeba nieustannie przekraczać swoje granice intelektualne i „wychodzić ze swojej strefy komfortu”, jakby powiedział pierwszy z brzegu coach.
W naszym świecie jest coraz mniej miejsca dla średniaków – można być kimś wybitnym lub nikim. Zmiany w technologii, modach i trendach zachodzą tak szybko, że zagapienie się na chwilę może kosztować degradację społeczną, z której trudno się wykaraskać. W świecie z „Limes inferior” można było przynajmniej wykupić sobie za pośrednictwem lifterów miejsce w wyższej klasie intelektualnej, co gwarantowało dostęp do zatrudnienia lepszej jakości.

Coraz mniej miejsca na rynku pracy

Reklama
Według najnowszego raportu OECD „Employment Outlook 2020” na całym świecie szybko spada zatrudnienie w zawodach określanych jako „middle-skill jobs”. Są to zawody, w których średnia płaca oscyluje w okolicach mediany dla całego kraju. Nie wymagają one najwyższych kwalifikacji, jednak trudno je wykonywać, nie mając jakiegokolwiek przygotowania. O ile w 1996 r. w całym OECD middle-skill jobs odpowiadały za 42 proc. zatrudnienia, o tyle w roku 2018 już jedynie za 31 proc. Od połowy ostatniej dekady XX w. najszybciej przyrastają miejsca pracy dla pracowników niewykwalifikowanych oraz posiadających wysokie kwalifikacje. Liczba miejsc pracy odpowiednich dla osób posiadających kwalifikacje średnie stała w miejscu lub – w okresie kryzysu gospodarczego z lat 2008–2012 – szybko spadała. W ten sposób miejsce na rynku pracy dla średniaków kurczyło się w stosunku do pozostałych dwóch segmentów zatrudnienia.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ