Stoi za tym fundamentalna zmiana wartości: pewna praca jest dziś ważna dla dwóch na trzech studentów, podczas gdy w latach 80. proporcja ta wynosiła jeden na trzech. "Pokolenie temu ludzie woleli samodzielnie podejmować decyzje i realizować własne pomysły" - zauważa gazeta.

Pandemia koronawirusa jeszcze bardziej przyspieszyła tę zmianę, ze zrozumiałych powodów: podczas gdy pracownicy w biznesie martwią się o swoją pracę, w biurze wszystko jest jak zwykle - bez "postojowego", bez zwolnień, bez bankructw. "Mało kto skorzystał na pandemii tak bardzo, jak państwo jako pracodawca" - ocenia dziennik.

"Ludzie w każdym wieku coraz częściej dążą do przewidywalnej i bezpiecznej kariery" - mówi Hannes Zacher, profesor psychologii przemysłu na Uniwersytecie w Lipsku. "Zamiast ewentualnie podjąć ryzyko, wolą wycofać się w schronienie służby publicznej" - dodaje.

Reklama

"Praca w służbie publicznej jest bardzo znacząca" - mówi profesor z Niemieckiego Uniwersytetu Nauk Administracyjnych w Spirze Gisela Farber. "To coś innego niż skręcanie plastikowych lalek lub poświęcenie się dla zysku z działalności jednoosobowej" - twierdzi.

"Król Fryderyk Wilhelm I (1713-1740) nie mógł przewidzieć, że urzędnicy państwowi przeżyją renesans podczas kryzysu koronawirusa. Uważany jest za ojca służby cywilnej. Aby złamać potężną i skorumpowaną szlachtę ziemską, nadał urzędnikom specjalne prawa i obowiązki, a tym samym związał ich mocno ze sobą" - pisze "Tagesspiegel".

Obecnie państwo, zatrudniające 4,9 miliona pracowników, jest największym pracodawcą w RFN. "I najbardziej wszechstronnym" - zauważa gazeta. "Spektrum sięga od urzędników w miejskim urzędzie kultury po ekspertów IT w Federalnej Służbie Wywiadu, od strażaków po sekretarzy stanu" - wyjaśnia.