No i cię zwolnili. Albo po prostu zwolnili połowę departamentu, łącznie z Tobą. Może widziałeś, co się święci, może powinieneś był, ale się nie zorientowałeś. Tak czy inaczej, jest już zupełnie jasne, że coś poszło bardzo nie tak.

Dobra wiadomość jest taka, że już wiesz, że masz problem, który, jak mówi droga 12 kroków, jest pierwszym krokiem do znalezienia rozwiązania. Zła wiadomość jest taka, że wciąż musisz dowiedzie się, co teraz zrobić. Ogromne znaczenie ma to, w jaki sposób odpowiesz na to pytanie.

Ludzie, którzy utrzymają się w ruchu – czasem dosłownie – mogą w ostateczności odkryć, że utrata pracy to „najlepsze, co kiedykolwiek ich spotkało” (zdziwiłbyś się, jak wiele ludzi wreszcie powie te słowa o zwolnieniu). Jednakże ludzie, którzy utkną w miejscu, odczują jedno z najgorszych nieszczęść, jakie bogata demokracja ma do zaoferowania.

W ubiegłym tygodniu liczba długoterminowo bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych (więcej niż 27 tygodni bez pracy) wyniosła 3,6 miliona lub ok. 36 proc. wszystkich bezrobotnych Amerykanów. Więc jeśli nie masz pracy, zdecydowanie nie jesteś sam. Z drugiej strony, prawdopodobnie nie chcesz kontynuować uczestniczenia w tym tłumie.

Na poziomie indywidualnym wiele czynników decyduje o tym, kto zmieni kwaśną cytrynę utraty pracy w smaczną lemoniadę nowych możliwości kariery – na przykład to, czy jesteś mobilny, albo czy możesz pracować za niższą płacę. Jednak ostatnio republikanie i demokraci spierali się o czynnik instytucjonalny, który doszedł do głosu: czas trwania zasiłków dla bezrobotnych. Mówiąc wprost, ile pomocy potrzebują bezrobotni by wyrwać się z klinczu i kiedy ta pomoc zaczyna bardziej przeszkadzać?

Reklama

Krótko po kryzysie finansowym dwóch ekonomistów, Alan Krueger z uniwersytetu Princeton i Andreas Mueller z uniwersytetu w Sztokholmie, zlecili badanie osób krótko bezrobotnych w New Jersey. Odkryli to, co inni ekonomiści odkryli już przed nimi: większość niezatrudnionych szybko słabło w swoich poszukiwaniach pracy. Zaraz po utracie pracy notowany jest gwałtowny wzrost aktywności i w tym okresie wiele osób znajduje nową pracę. Ale kiedy wykorzystali już swoje kontakty i dobrze sobie znane firmy, osiadali na laurach i czekali, aż się coś wydarzy.

>>> Czytaj więcej o tym, jak Polacy wyjeżdżają za pracą: emigracyjne tsunami.

Wiele badań wskazuje, że ostatecznie oni również łapali drugi oddech – zaraz przed końcem otrzymywania zasiłku dla bezrobotnych. To może wydawać się zaledwie zdrowym rozsądkiem, ale właściwie jest dość zaskakujące. Teoretycznie, intensywność poszukiwania pracy powinna wzrastać z czasem, kiedy rośnie też potrzeba zarabiania pieniędzy. W praktyce obserwujemy tego odwrotność. Dlaczego?

Winny zły rynek pracy albo zły pracownik

Dla liberałów jest to dowód na to, że pracownicy reagują racjonalnie na zły rynek pracy, wycofując zamiast tracić czas na poszukiwanie pracy, która nie istnieje. Dla konserwatystów jest to dowód na to, że zasiłki dla bezrobotnych zachęcają ludzi do siedzenia w domu i odbierania czeków tak długo, jak przychodzą. Zapłać ludziom za niepracowanie, a to właśnie będą robić.

Konserwatyści nie mylą się co do moralnego ryzyka hojnych zasiłków dla bezrobotnych. Na pewno w Europie, gdzie zasiłki trwają dłużej i zastępują więcej dochodu, znalezienie nowej pracy zajmuje ludziom znacznie więcej czasu.

Ogólnie, im hojniejsze są zasiłki, tym dłużej to trwa. Ale nawet pomimo że Kongres podwyższył zasiłki podczas recesji, amerykańskie zasiłki nie są dobrym substytutem pełnowymiarowej pracy. Nie zastąpią twojej płacy, chyba, że zarabiasz bardzo mało pieniędzy i tracisz je po kilku latach. Czy ludzie naprawdę wybierają kilkaset dolarów tygodniowo ponad znalezienie pracy?

Zapał słabnie po trzech miesiącach

Badanie Kruegera i Muellera udowadnia, że po zaledwie 12 tygodniach średnia ilość czasu poświęcona codziennie na szukanie pracy zmniejszyła się o 30 minut. To ogromny spadek, jeśli uwzględnimy, że badani zgłaszali w najlepszym razie 70 do 100 minut spędzonych na szukaniu pracy.

Liberałowie zwykle podkreślają racjonalność decyzji o wycofaniu się po wykorzystaniu większości najbardziej oczywistych ścieżek, a konserwatyści oskarżają złe zachęty do szukania pracy. Jednakże Krueger i Mueller wysunęli trzecie rozwiązanie: ludzie przestają szukać pracy, ponieważ jest to bardzo nieprzyjemne. Prosili badanych o dokładne informacje o tym, co robili w trakcie poprzedniego tygodnia i jak poszczególne aktywności wpływały na ich nastrój. Większość oceniła swoje poszukiwania pracy najwyżej pod względem stresu i niepokoju, a najniżej pod kątem szczęścia.

Poszukiwanie pracy staje się z czasem coraz bardziej nieprzyjemne. Im więcej czasu spędzasz na poszukiwaniach, tym bardziej jesteś nieszczęśliwy i tym bardziej niepokoi cię pozostawanie bezrobotnym. To powinno sprawić, że będziesz się bardziej starał znaleźć pracę. Ale Kruger i Mueller zasugerowali, że podwyższony niepokój ma dokładnie przeciwne działanie. Ludzie często chcą zminimalizować ilość czasu, w którym czują się nieszczęśliwi. Próbują więc nie myśleć o tym, co nie jest najlepszym sposobem na znalezienie pracy.

>>> Czytaj o tym, gdzie powstaną miejsca pracy. Europo, nie podstawiaj nogi przemysłowi

Ameryka odczuła ogólnie dużo mniej długoterminowego bezrobocia niż większość z bogatych krajów. W miejscu takim jak Grecja, nawet przed kryzysem finansowym, prawie połowa bezrobotnych była pozbawiona pracy przez ponad 12 miesięcy. Średnia obliczona przez OECD oscyluje wokół 30 proc. W Stanach było to ok. 5 do 10 procent. A jednak Amerykanie wcale nie rzadziej tracą pracę. W rzeczywistości w Ameryce łatwiej zwolnić pracowników niż niemal gdziekolwiek indziej. I właśnie dlatego, jak się okazuje, Stany Zjednoczone mają tak mało bezrobotnych.

Jak to się robi w Europie

W większej części Europy w erze powojennej rządy traktowały bezrobocie jako porażkę i robiły co mogły, by mu zapobiegać. Nawet we względnie przyjaznej biznesowi Danii, zwolnienie pracownika oznacza zabezpieczenie co najmniej trzymiesięcznego wynagrodzenia na odprawę. We Francji i Włoszech w praktyce zwolnienie stałych pracowników było niemal niemożliwe, nawet zwolnienia podczas spowolnienia gospodarczego napotykały przeciwdziałania prawne i możliwą zmianę decyzji przez sąd.

>>> Stopa bezrobocia wzrosła na koniec stycznia do 14 proc. - wynika z szacunków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej

Jednakże zamiast zapobiegać bezrobociu, europejskie prawa ostatecznie je utrwalały. W całości można było zaobserwować, że w krajach, w których trudno zwolnić pracownika, trudno go również zatrudnić. Wzięcie nowego pracownika oznacza bezterminowe zobowiązanie wobec osoby, której nie znasz dobrze - i która może zdecydować o zmniejszeniu zaangażowania, gdy stanie się nie do zwolnienia. Tak więc firmy dokładają ogromnych starań, by tego uniknąć. W zamian za to polegają na umowach czasowych dla uzupełnienia kadr. Ludzie na umowach czasowych nie mogą przejść do firmy, a inwestowanie w poprawę swoich umiejętności w pracy jest ryzykowne, jeśli można jej już nie mieć za pół roku.
Ci pracownicy mają większe szanse na to, by pozostać na marginesie personelu, gdzie są źle opłacani, bez korzyści i zawsze zagrożeni bezrobociem.

Lęk przed utratą przywilejów uniemożliwia zmiany

Zasiłki dla bezrobotnych zmniejszają ból bezrobocia, ale wydają się również serwować nam więcej bezrobotnych. Szczodrość europejskich systemów w latach 80. i 90. oznaczała, że ludzie mogli – i tak robili – utrzymywać się na listach bezrobotnych przez lata, a nawet dekady. Konserwatyści mogą mieść rację, że ubezpieczenie od bezrobocia zniechęca ludzi od szukania pracy, ale ze złego powodu. Z pokrytym czynszem nie musisz się aż tak śpieszyć ze znalezieniem pracy.

Przez lata Europa poprawiła się w zakresie niepłacenia pracownikom za stanie w miejscu. Niemcy na przykład przepchnęli ogromną deregulację rynku pracy znaną jako reformy Hartz IV i mają dziś stopę bezrobocia niższą nawet niż ta w Stanach. W tym samym czasie, polityka zatrudnienia w Stanach stała się trochę bardziej europejska…

Zniechęceni amerykański pracownicy, zwłaszcza nisko wykwalifikowani, zwracają się w coraz większym stopniu do służb społecznych o rentę inwalidzką, gdy w ich rejonie wysycha źródło pracy. Renty inwalidzkie nie są hojne, ale pozwalają zostać na miejscu. A gdy raz zdobędzie się rentę, praktycznie nie ma szans, by się jej kiedykolwiek pozbyć. Osoba na rencie, która zarobi powyżej limitu, ryzykuje nie tylko swoje zasiłki, ale także ubezpieczenie zdrowotne dla pracy, z którą może nie wyjść. Nic dziwnego, że niemal nikt nie podejmuje ryzyka.

Szukanie pracy jest bolesne, a bólu lepiej unikać

Może nam być przykro z powodu moralnego niebezpieczeństwa, ale powinniśmy rozumieć, jak to faktycznie działa. Zamiast wyobrażania sobie, że ludzie właściwie wykorzystują swoje zasiłki, musimy zrozumieć, że często uciekają przed bólem emocjonalnym. Tak więc najlepszym sposobem na skrócenie bezrobocia jest sprawienie, by poszukiwanie pracy było mniej bolesne.

Rodziny są najlepiej przystosowane do tego, by złagodzić ból, dostarczając mieszanki bezwarunkowej miłości i strategicznie podanej trudnej miłości. Rządy jednak mogą spróbować ukształtować politykę w ten sposób, by szukanie pracy stało się tak bezbolesne, jak to możliwe, a nieposzukiwanie pracy było kosztowne. Dania na przykład łączy hojny system z ekstremalnie agresywnym programem przekwalifikowywania. Nie pozwolą ci siedzieć w dole w nieskończoność, ale pozbawią się trosk finansowych i ofiarują konkretne umiejętności, dzięki którym staniesz się łatwiejszy do zatrudnienia. Sądząc po ich wysokości zatrudnienia, działa to doskonale.

Jeśli nie podoba ci się duński program, możemy zrobić jeszcze inne rzeczy. Możemy stworzyć program tymczasowego zatrudnienia, zgodnie z linią programu zarządzania postępami w pracy, by aktywować ludzi podczas okresów długotrwałego bezrobocia, z prawem zatrudnienia tak wielu ludzi, ilu będzie wymagało utrzymanie stopy bezrobocia na niskim poziomie. Te prace mogłyby być ograniczone czasowo i kończyć się, gdy stopa bezrobocia utrzyma się przez kilka miesięcy poniżej zakładanego celu. Byłyby też niżej płatne niż normalne prace, zaledwie tyle by utrzymać morale i zapobiec straszeniu pracą.

Moglibyśmy zmieniać podatek płacowy dla nowo zatrudnionych - miesiąc ulgi za każdy miesiąc braku zatrudnienia przez nowego pracownika. I jeśli wszystko inne zawiedzie, moglibyśmy zaoferować ludziom stypendia na przeprowadzkę z miejsc jak Buffalo, Nowy Jork, gdzie nie ma pracy, do Północnej Dakoty, gdzie przemysł naftowy zepchnął bezrobocie poniżej 3 proc.

Za bardzo boimy się zostać wykorzystani. Nikomu jednak nie pomaga zapatrzenie się na mitycznych złoczyńców. A gdy w to wszystko zaangażowana zostanie polityka, właśnie to najbardziej lubimy robić.

>>> Spokojnie, w tym roku nasza gospodarka może się rozwijać w tempie 3 procent - mówią prognozy Ministerstwa Gospodarki.

ikona lupy />
bezrobocie / ShutterStock
ikona lupy />
Bezrobocie / ShutterStock