Coraz więcej ludzi zwraca jednak uwagę, że argument "77 centów" wprowadza w błąd. Pomimo, że jest on wykorzystywany do uzasadnienia rozprawienia się z pracodawcami, nikt, kto przyjrzał się sprawie, nie uważa, że dyskryminacja płacowa ze strony pracodawców wyjaśnia choćby większość luk między zarobkami kobiet i mężczyzn.

Uwzględnijmy takie czynniki jak wybór zawodu i liczba przepracowanych godzin – i luka znacznie się skurczy. Raport departamentu pracy z 2009 roku oszacował niewyjaśnioną lukę między płciami na 5 do 7 procent, nie 23 procent.

>>> Nie tylko płaca się liczy. Szwedzi mogą pracować po 6 godzin, a Francuzi wyłączać służbową komórkę po pracy. Szwedzi pracują 6 godzin dziennie, Francuzi wyłączą telefony po 18:00. A Polacy?

Możemy skomentować te fakty poprzez szersze spojrzenie na problem, odciągając naszą uwagę od pracodawców. Argument 77 centów, można by rzec, jest sporym problemem nawet jeśli nie wynika z dyskryminacji w miejscu pracy. Dojście do 100 centów na dolara, idąc dalej w tym kierunku, wymagałoby również zmiany podejścia ludzi, tak by więcej kobiet trafiało do zdominowanych przez mężczyzn i wysoko płatnych zawodów lub tak, by mężczyźni i kobiety dzielili po równo obowiązki opieki nad dziećmi.

Reklama

>>> Czytaj więcej o finansowych trudnościach Amerykanów. Bezdomna Ameryka. Coraz więcej mieszkańców Doliny Krzemowej nie stać na

To podejście ma więcej sensu niż próby wymyślenia nowych sposobów pozywania firm. My - mówię tu o naszym społeczeństwie, niekoniecznie o rządzie - prawdopodobnie powinniśmy podjąć dalsze kroki w tym kierunku.

Nie ma jednak powodu by oczekiwać lub chcieć, by płcie miały dokładnie takie same preferencje co do balansu pomiędzy życiem zawodowym i rodzinnym lub co do wyborów zawodowych. W pewnym momencie, jeszcze przed osiągnięciem 100 procent, w przeciwieństwie do założeń Hillary Clinton, musielibyśmy uznać, że nie mamy nic więcej do zrobienia

Rameesh Ponnuru jest dziennikarzem, publicystą i felietonistą Bloomberga.