Rzecznik rządu Beaty Szydło, komentując wieczorem w TVN24 wysunięcie przez polski rząd kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego na stanowisko przewodniczącego RE, zaznaczył, że "Polska nie może sobie pozwolić na to, aby funkcję szefa Rady pełnił w dalszym ciągu Donald Tusk". Jak uzasadnił, ewidentnie stoi on "po jednej ze stron konfliktu politycznego w Polsce" i "wspiera opozycję totalną, która od wielu miesięcy próbuje podważyć legitymizację polskiego rządu do sprawowania władzy".

"Jego wypowiedzi, które wielokrotnie padały, świadczą o tym, że jest negatywnie nastawiony do Polski, do Polaków, do polskiego rządu; chociażby te dotyczące sankcji" - argumentował rzecznik rządu.

Jak mówił, rząd nie udzielił poparcia Tuskowi również ze względu na sytuację w UE i fakt, iż b. premier nie potrafił uporać się z największymi kryzysami w historii wspólnoty, takimi jak kryzys migracyjny czy "kryzys związany z wystąpieniem Wielkiej Brytanii z UE". Dodał, że Brexit stanowi pokłosie polityki prowadzonej m.in. przez Tuska. "Premier nie potrafił przekonać Brytyjczyków do tego, żeby w tej UE pozostali" - mówił Bochenek.

Na uwagę dziennikarki, że wystawiając kandydaturę Saryusz-Wolskiego rząd "organizuje polsko-polską wojnę na europejskiej arenie", rzecznik zaprzeczył, podkreślając, że b. europoseł PO jest obecnie jedynym zgłoszonym formalnie kandydatem.

Reklama

"Formalnie zgłoszonym kandydatem jest (...) pan Jacek Saryusz-Wolski i to jest jedyny kandydat, który w tym momencie ma poparcie jakiegokolwiek rządu państwa, które wchodzi w skład UE" - przekonywał. "Nikt nie wskazuje żadnego konkretnego rządu, który by zgłosił pana Donalda Tuska na funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej" - dodał Bochenek.

Na uwagę, że zgodnie z funkcjonującym dotychczas obyczajem do zgłoszenia kandydatury urzędującego przewodniczącego RE wystarczy wyrażenie przez niego gotowości przedłużenia kadencji, Bochenek odpowiedział: "Traktaty mówią bardzo wyraźnie, w jaki sposób powinien być wybierany przewodniczący Rady Europejskiej i nie ma takiej formuły, że polityk się zgłasza". "Traktat mówi bardzo wyraźnie, że dysponentem tej funkcji są państwa członkowskie UE i to one delegują, wybierają przewodniczącego Rady Europejskiej (...) Ale ktoś musi formalnie zgłosić kandydata i my tych przepisów, tych zasad się trzymamy" - zaznaczył rzecznik rządu.

"Trudno sobie wyobrazić, żeby na tak poważną funkcję, strategiczną można by powiedzieć, została wybrana osoba bez poparcia jakiegokolwiek rządu państwa członkowskiego. Co więcej (...), trudno sobie wyobrazić, żeby na tak ważną funkcję został wybrany polityk wbrew rządowi polskiemu. (...) Myślę, że nie życzyłaby sobie tego kanclerz Angela Merkel, żeby (...) obywatel niemiecki został wybrany wbrew rządowi niemieckiemu, nie życzyłby sobie na pewno Francois Hollande, aby wbrew jego decyzji został wybrany na tę funkcję przez inne państwa członkowskie (...) obywatel francuski" - mówił.

Według rzecznika rządu, premier Beata Szydło "od wielu tygodni" konsultowała się z innymi szefami rządów krajów UE i rozmawiała z nimi na temat kandydatur m.in. Donalda Tuska, prezydenta Francji Francois Hollande'a oraz b. premier Danii Helle Thorning-Schmidt. Powiedział, że również od wielu tygodni był też przez Polskę konsultowany pomysł wysunięcia kandydatury Saryusz-Wolskiego.

"To, że nie mówiliśmy jeszcze o tym oficjalnie, wynikało stąd, że badaliśmy grunt, sprawdzaliśmy, jak inne państwa będą podchodziły do tej kandydatury. Skoro zauważyliśmy, że jednak jest wiele zastrzeżeń do tego, jak pełnił swoją funkcję pan Donald Tusk, jest wiele uwag, które są kierowane pod jego adresem, stwierdziliśmy, że rzeczywiście ta kandydatura pana doktora Jacka Saryusz-Wolskiego będzie kandydaturą dobrą, zwłaszcza że wstępnie zyskiwała w niektórych rządach aprobatę" - mówił Bochenek. Nie chciał jednak ujawnić, jakie rządy zapowiadały brak poparcia dla Donalda Tuska. "Byłoby to naruszenie wzajemnej lojalności partnerów" - wyjaśnił.

Pytany o to, kto jest autorem pomysłu zgłoszenia Saryusz-Wolskiego, Bochenek przekonywał, że "to nie jest istotne". "Autorem tego pomysłu w tym momencie jest polski rząd" - zaznaczył.

Dopytywany, czy rząd pogratuluje Tuskowi w sytuacji, w której to jednak on zostałby wybrany na przewodniczącego RE, odpowiedział, że jest to "bardzo mało prawdopodobny scenariusz", ale rząd Beaty Szydło jest w stanie "wznieść się ponad partyjne podziały". "My cały czas forsujemy naszego kandydata i wierzymy, że prawdziwym sukcesem będzie (...) kiedy na funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej zostanie wybrany pan doktor Jacek Saryusz-Wolski" - zaznaczył. Pytany o to, czy w razie porażki Saryusz-Wolski mógłby zostać w przyszłości szefem MSZ, rzecznik rządu zapewnił, że nie ma takich planów ani nie są toczone takie rozmowy.

Stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej ustanowione zostało w traktacie lizbońskim. Wybór przewodniczącego jest w nim jednak opisany bardzo ogólnie. Formalnie nie ma procedury proponowania kandydatur, jednak w praktyce za ich zgłaszanie odpowiadają rządy. Jednocześnie traktat lizboński stwierdza, że mandat przewodniczącego może być jednokrotnie odnowiony. Były premier Polski zadeklarował podczas szczytu UE na Malcie na początku lutego, że jest gotów pełnić urząd przez kolejne dwa i pół roku. (PAP)

msom/ malk/