Jeśli czerwona linia w Syrii została przekroczona, spowoduje to odpowiedź - ostrzegł we wtorek rzecznik francuskiego rządu. Wskazał, że wymiana informacji między prezydentami Francji i USA zakłada, że doszło do użycia broni chemicznej w Syrii.

" (...) Prezydent Republiki wielokrotnie powtarzał, że jeśli czerwona linia zostanie przekroczona, to spowoduje to reakcję" - powiedział rzecznik Benjamin Griveaux w radiu Europe 1. "Prezydent Republiki (Emmanuel Macron) i prezydent Stanów Zjednoczonych (Donald Trump) wymienili informacje, które zakładają, że doszło do użycia broni chemicznej" w Syrii - dodał rzecznik.

Wcześniej tego dnia Trump zapowiedział, że Stany Zjednoczone odpowiedzą rozwiązaniem siłowym na atak chemiczny w Syrii. Po raz drugi w ciągu dwóch dni rozmawiał z Macronem i obaj przywódcy zapowiadają w tej sprawie "zdecydowaną reakcję".

Rozmowa Trumpa z Macronem odbyła się w nocy z poniedziałku na wtorek po spotkaniu Trumpa z doradcami wojskowymi w sprawie sytuacji w Syrii. "Stany Zjednoczone mają przed sobą wiele opcji militarnych, gdy chodzi o Syrię. Wybiorę jedną z nich w poniedziałek w nocy lub wkrótce potem" - powiedział amerykański prezydent podczas spotkania z dziennikarzami.

Trump zaznaczył, że czynniki wojskowe USA przeanalizowały w trakcie weekendu możliwe odpowiedzi na atak chemiczny w Syrii i teraz pozostał już tylko wybór jednej z nich.

Reklama

W podobnym tonie wypowiedziała się amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley, która zaznaczyła, że zwróci się do 15 państw reprezentowanych w Radzie Bezpieczeństwa ONZ o głosowanie we wtorek nad rezolucją potępiającą atak chemiczny w Syrii.

Poniedziałkowe posiedzenie RB ONZ zostało zdominowane przez wzajemne oskarżenie Rosji i Zachodu w kontekście ostatniego ataku z użyciem broni chemicznej w Syrii i apele o niezależne dochodzenie w tej sprawie; apelowano o polityczne rozwiązanie konfliktu.

Eksperci, których opinie cytuje agencja Reutera, wskazują, że gdyby doszło do militarnej akcji odwetowej USA w Syrii, to najprawdopodobniej do sił amerykańskich dołączyłaby Francja oraz Wielka Brytania. "Możliwe, że w operacji wzięliby też udział bliskowschodni sojusznicy Stanów Zjednoczonych" - pisze Reuters.

W niedzielę organizacja Syrian American Medical Society (SAMS) oskarżyła reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada o atak chemiczny na szpital w mieście Duma we Wschodniej Gucie, gdzie w sobotę miało zginąć do 60 osób. Liczba rannych sięga ok. 1000 ludzi. Władze w Damaszku odrzucają te oskarżenia.

>>> Czytaj też: Kreml chce stworzyć raje podatkowe dla oligarchów objętych sankcjami przez USA