Kiedy człowiek ogląda sobie na przykład rodzime gafy posła Suskiego w komisji śledczej, myśli niekiedy z zazdrością o Ameryce, o tym, że tam parlamentarzyści zwykle wiedzą, o czym mówią, potrafią stanąć na wysokości zadania, umieją jasno się wyrazić. A tu we wtorek niespodzianka: profesjonalizm amerykańskich prawodawców skończył się w momencie, gdy stanął przed nimi Zuckerberg.
Przesłuchanie było bowiem w przeważającej części zwykłą farsą. Informacje o 87 mln ludzi półlegalnie wyciekły do zewnętrznej firmy, która użyła ich w kampanii prezydenckiej. Prawdopodobnie takich wycieków było o wiele więcej. Rosyjskie trolle i fake newsy zaludniają media społecznościowe. Wolna prasa staje się zakładnikiem monopolisty z Menlo Park, a senatorowie nie potrafią skutecznie przycisnąć prezesa winnej tego wszystkiego firmy.