Przywódca Jobbiku Tamas Sneider oznajmił na konferencji prasowej w Budapeszcie, że partia zwoła nadzwyczajny zjazd, na którym jednym z głównych punktów będzie „możliwość likwidacji Jobbiku”, co oznaczałoby również koniec istnienia jego frakcji parlamentarnej.

Państwowa Izba Kontroli ukarała Jobbik na początku 2018 r. grzywną w wysokości 660 mln ft (2,4 mln euro) za uzyskanie nielegalnego zdaniem ASZ wsparcia. Teraz partii grozi kolejna kara wysokości 273 mln ft (860 tys. euro). Według Izby „Jobbik złamał przepisy dotyczące finansowania kampanii wyborczych”, przyjmując nielegalne wsparcie przed wyborami parlamentarnymi w 2018 r.

Nie jest pewne, „czy będziemy mogli kontynuować polityczną działalność jako Jobbik” - powiedział Sneider. Według niego łączna kara wysokości ok. miliarda ft uniemożliwi partii merytoryczny udział w kampanii przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Wyraził przy tym przekonanie, że władze karzą Jobbik, bo sondaże opinii publicznej wykazują, że może uzyskać w wyborach do PE „nie trzy, ale nawet cztery mandaty”. Jego zdaniem celem kary jest likwidacja partii.

Reklama

ASZ wyraził pogląd, że partia poprzez presję polityczną próbuje wpływać na działalność nadzorczą izby, i poradził Sneiderowi, by zamiast rzucania kalumni wziął na siebie odpowiedzialność za stwierdzone przez izbę "absolutnie oczywiste nieprawidłowości".

W sondażach wyborczych rządzący Fidesz jest niezmiennie partią zdecydowanie górującą nad rywalami. Według sondażu ośrodka Szazadveg z 7-13 stycznia, popularność Jobbiku wynosiła wśród wyborców pewnych swoich preferencji 13 proc., a koalicji Węgierskiej Partii Socjalistycznej i partii Dialog 12 proc. W sondażu Zavecz Research z 4-11 stycznia partie te mogłyby liczyć odpowiednio na 17 i 12 proc. Rządząca koalicja konserwatywnego Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej osiągnęła wynik odpowiednio 53 i 48 proc.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)