Obywatele Słowacji wybierają prezydenta w bezpośrednich wyborach w tajnym głosowaniu, a kadencja trwa 5 lat. Kandydat na prezydenta musi uzyskać podpisy co najmniej 15 spośród liczącego 150 posłów parlamentu, albo najpóźniej na 21 dni przed ustanowieniem terminu wyborów uzyskać podpisy co najmniej 15 000 obywateli. Musi też mieć ukończone 40 lat, co jest. Na podstawie decyzji przewodniczącego parlamentu Słowacji (Andrej Danko) wszystkie wymienione wyżej warunki spełniło 15 kandydatów.

Radykalna większość z nich zebrała wymaganą liczbę podpisów „obywatelskich”, a tylko dwóch przystąpiło do wyścigu prezydenckiego w wyniku poparcia udzielonego przez posłów. Pierwszy to Maroš Šefčovič, kandydat obecnie rządzącej partii Smer i wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, którego poparło 47 posłów. Jako drugi skorzystał z tego prawa Martin Daňo, dziennikarz, a raczej antysystemowy bloger, który z poparciem 16 parlamentarzystów nie jest jednak zaliczany do grona faworytów.

Łeb w łeb

O wyniku zadecydują Słowacy, ale najnowszy sondaż agencji badawczej Focus (jednej z trzech największych agencji zajmujących się sondażami wyborczymi na Słowacji) zrealizowany na miesiąc przed wyborami wskazuje, że główna bitwa rozegra się pomiędzy Marošem Šefčovičem (partia Smer) i Robertem Mistríkiem, przedsiębiorcą działającym z sukcesami w branży chemicznej, a w szczególności w obszarze badań i innowacji diagnostyki medycznej. Trzeba też wspomnieć, że Mistríka wspiera najmocniejsza partia opozycyjna – SaS (Koalicyjna Partia Wolność i Solidarność). Obaj kandydaci uzyskali we wspomnianym sondażu po 16,5% głosów, co zapowiada aż do końca kampanii naprawdę ostrą walkę.

Reklama

Zaraz za nimi uplasował się z wynikiem 11,7 proc. sędzia Sądu Najwyższego, były minister sprawiedliwości w pierwszym rządzie premiera Fico - Štefan Harabin, a aż 10,1 proc. uzyskał przewodniczący współrządzącej partii Most-Híd (węgierska mniejszość na Słowacji) – Béla Bugár. Zaskoczeniem może być 9 proc. wynik kandydatki nowopowstałej partii politycznej PS (Postępowa Słowacja), Zuzany Čaputovej, która jest jedną z dwóch kandydujących kobiet.

>>> Czytaj też: Polska z drugim najwyższym wzrostem produkcji przemysłowej w UE [INFOGRAFIKA]

Niezależni, ale…

Swoistym trendem w różnego rodzaju wyborach na Słowacji jest określanie kandydatów jako „niezależnych” ze wsparciem jakiejś partii politycznej. Czy ta niezależność jest jedynie mydleniem oczu? To już muszą rozstrzygać za każdym razem sami wyborcy, ale z istnieniem tej formuły trudno polemizować, bo liczby mówią same za siebie. Aż dziesięciu spośród wspomnianej piętnastoosobowej grupy kandydatów do urzędu prezydenta podaje się za „kandydatów niezależnych”.

Sprawdźmy zatem, jak to jest z tą niezależnością. Zuzana Čaputová jest wiceprzewodniczącą pozaparlamentarnej partii PS, a Eduard Chmelár w przeszłości kandydował z ramienia czterech różnych partii politycznych. Martin Daňo ubiegał się bez sukcesu o mandat w wyborach do parlamentu europejskiego w 2014 r. z ramienia słowackiej partii Prawo i Sprawiedliwość. Štefan Harabin był członkiem partii komunistycznej do 1989 r. i w latach od 2006 do 2009 pełnił funkcję ministra sprawiedliwości w rządzie Roberta Fico. František Mikloško był do 2008 roku członkiem partii KDH, by później zaangażować się w tworzenie partii KDS, przy czym w wyścigu prezydenckim startuje już po raz trzeci. Wspomniani wcześniej liderzy tego rozdania - Robert Mistrík i Maroš Šefčovič są wspierani przez najpoważniejsze siły polityczne.

Opozycja szuka kompromisu i stara się obrać taki scenariusz działań, by bolesnym faktem nie stała się maksyma Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Wszyscy zdają sobie bowiem sprawę z tego, że druga tura wyborów może postawić Słowaków przed koniecznością wyboru tzw. „mniejszego zła”. Dlatego już teraz zapowiedziano, że o wystawieniu wspólnego kandydata opozycyjnego w -bardzo prawdopodobnej- drugiej turze wyborów zadecydują wyniki sondażu, a mają się mu poddać – zgodnie z zawartą w blasku fleszy umową - Robert Mistrík i Zuzana Čaputová.

Węgierska mniejszość na Słowacji będzie miała skomplikowaną sytuację, ponieważ musi wybrać jednego z dwóch reprezentantów "węgierskich" partii. Z ramienia współrządzącej partii Most-Híd kandyduje prezes partii Béla Bugár, a jego przeciwnikiem wystawionym przez pozaparlamentarną partię SMK-MKP jest prezes József Menyhárt. Ze względu na fakt, że do mniejszości węgierskiej na Słowacji przyznaje się ok. 8,5 proc. obywateli, można założyć, że żaden z nich nie przejdzie do drugiej tury, a ich walka ma charakter raczej osobisty niż ogólnopaństwowy.

Trzecia droga

Trzecia z rządzących partii – Słowacka Partia Narodowa (SNS) nie wskazała żadnego kandydata, co daje duże szanse chociażby… trzeciemu w kolejności najpopularniejszemu kandydatowi - Štefanowi Harabinowi. Wkroczył on do kampanii budując przekaz na odwoływaniu się zbuntowanego elektoratu nieufającego „rasowym politykom”, którzy zwykle ignorują opinie i potrzeby wyborców. Postuluje on m. in. zniesienie sankcji wobec Rosji, jako niekorzystnych dla słowackiej i europejskiej gospodarki.

Największą motywacją, by pójść do urn i wybierać z rozwagą mogą być dla Słowaków jeszcze świeże doświadczenia z 2004 r., kiedy o tym, kto wejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich zdecydowały tylko 3644 głosy. Ostatecznie znaleźli się w niej Vladimír Mečiar i Ivan Gašparovič wywodzący się z tego samego obozu politycznego... Czy wybory prezydenckie w 2019 roku przyniosą jakąś niespodziankę? Dowiemy się już wkrótce.

>>> Czytaj też: PiS już nie dominuje w sondażach. Walka do PE będzie wyrównana