"Sam zbiór afer i teczek w prokuraturze podważa pozycję Netanjahu jako przywódcy politycznego, zmienia go w potencjalnego przestępcę i jest w rzeczywistości jedynym – a na pewno kluczowym - tematem wyborów. Chodzi w nich o przyszłość Bibiego (pseudonim Netanjahu - PAP), nie Izraela" - wskazuje izraelski publicysta polskiego pochodzenia i zastępca redaktora naczelnego największego dziennika w Izraelu.

Netanjahu wszystkiemu zaprzecza i - jak dodaje Plocker - "oskarża prokuraturę o lewactwo i nienawiść do niego".

Dlatego też - tłumaczy dalej komentator - "w kampanii nie ma debat na tematy takie jak koszty życia, ceny mieszkań, polityka gospodarcza czy społeczna". "Trudno znaleźć różnice w programach wyborczych głównych partii politycznych – prawicowego Likudu, centrolewicowego sojuszu politycznego Niebiesko-Białych, Izraelskiej Partii Pracy, centrowej Kulanu (My Wszyscy) czy ugrupowań ortodoksyjnych, nawet w sprawach tak istotnych jak polityka wobec Autonomii Palestyńskiej i Hamasu w Strefie Gazy. O tym mówią jedynie partie na skrajnej lewicy lub prawicy" - zauważa Plocker.

Reklama

Z tego powodu - w jego opinii - takie czy inne deklaracje prezydenta USA Donalda Trumpa, jak np. ostatnio w uznaniu suwerenności Izraela nad Wzgórzami Golan, "mają minimalny wpływ na wyborców". "Ci, którzy uważają, że jedynie Bibi dorasta do roli przywódcy Izraela w tak niepewnych czasach, wybaczają mu z góry wszelkie +osobiste potknięcia+, a nawet korupcję - zaznacza. - Tym bardziej, że klasa średnia w Izraelu ma się świetnie, a sytuacja międzynarodowa państwa jest niezła. Stopa życiowa dość wysoka, a groźba terroru palestyńskiego niska. Jeszcze niższa jest groźba wojny".

Plocker zwraca uwagę, że "blok prawicy na czele z Likudem Netanjahu ma w sondażach zapewnioną większość parlamentarną". "Blok centrolewicy (na czele z Niebiesko-Białymi - PAP) nie ma w żadnym sondażu większości, nawet wspólnie z partiami arabskimi, które nie są uważane za partnerów w jakiejkolwiek koalicji. Gdyby jednak lista Niebiesko-Białych uzyskała w wyborach dużą większość – np. 38 mandatów, a Likud jedynie 28 lub nawet 30 – liderowi Niebiesko-Białych, byłemu szefowi sztabu generalnego Benny'emu Gantzowi prawdopodobnie udałoby się stanąć na czele szerokiej koalicji razem z Nową Prawicą, Kulanu, partiami ortodoksyjnymi i może nawet z Izraelską Partią Pracy. Tyle że żaden sondaż nie przewiduje takich wyników" - wyjaśnia Plocker.

Natomiast Netanjahu "może z łatwością utworzyć rząd, choć będzie miał pewne frakcyjne trudności z rozdzieleniem ministerstw" - zastrzega.

Izraelski publicysta zwraca uwagę, że "do niedawna było niemałe prawdopodobieństwo wspólnego rządu Netanjahu-Gantz". "Jednak w ostatnich dniach przelało się między nimi tyle złej krwi i wzajemnych oszczerstw, że trudno sobie teraz wyobrazić jakąkolwiek współpracę między nimi. Choć w polityce jak to w polityce..." - dodał.

"Nie jest natomiast wykluczone, a raczej jest dość pewne, że Netanjahu będzie musiał odejść, gdy rozpocznie się jego proces, a raczej procesy. Wprawdzie izraelskie prawo konstytucyjne przewiduje dymisję premiera dopiero po ostatecznym orzeczeniu najwyższej instancji sądowej w jego sprawie, ale jest też oczekiwana presja ze strony opinii publicznej i stanowisko bardzo aktywnego doradcy prawnego rządu" - podkreśla rozmówca PAP.

"Czy wówczas zostaną rozpisane nowe wybory do Knesetu, czy też powstanie nowy rząd centrum i prawicy bez Netanjahu, trudno przewidzieć. Ja stawiam na nowy rząd i nowe układy polityczne, jak np. rozpad Likudu na frakcję wierną Bibiemu i frakcję gotową na współpracę z Gantzem na czele rządu. Ale to spekulacje. Trzeba poczekać do wyborów" - podsumował Sewer Plocker.

Aż do wyborów nie będzie też wiadomo, czy i w jakiej ostatecznie formie zostaną przekazane sądom akty oskarżenia.

Pod koniec lutego br. prokurator generalny Izraela Awichaj Mandelblit powiedział, że ma zamiar postawić Netanjahu w stan oskarżenia w sprawach dotyczących korupcji, nadużycia władzy i defraudacji. Mandelblit oznajmił, że przyjął wytyczne policji, która zarekomendowała postawienie szefowi rządu zarzutów w związku z trzema toczącymi się śledztwami. To, czy ostatecznie prokurator generalny oskarży premiera, zależeć będzie od ostatniego przesłuchania Netanjahu.

Mandelblit już na początku lutego oświadczył, że nic nie uniemożliwi mu podjęcia decyzji o postawieniu premiera w stan oskarżenia przed wyborami rozpisanymi na 9 kwietnia.

"Przed miesiącem prokuratura opublikowała trzy akty oskarżenia przeciwko Netanjahu w trzech aferach, nazywanych popularnie +teczkami 1000, 2000 i 4000+; czwarta afera dotycząca okrętów podwodnych to +teczka 3000+, o przekupstwo są w niej oskarżeni najbliżsi doradcy i adwokaci Netanjahu, ale nie on sam" - poinformował Plocker.

Zdaniem prokuratury trzy pierwsze afery dotyczą głównie przestępczych kontaktów między Netanjahu a właścicielami gazet i portali internetowych. "Miały one zgodzić się na mniej krytyczną linię redakcyjną wobec Netanjahu i jego rodziny w zamian za ulgi w przepisach i zgodę na ograniczenie masowej (liczonej w setkach tysięcy egzemplarzy) dystrybucji darmowego, prorządowego dziennika +Israel Haiom+, finansowanego przez Sheldona Adelsona, amerykańskiego miliardera uwielbiającego Netanjahu" - tłumaczył dziennikarz.

W grudniu 2018 r. izraelska policja zarekomendowała postawienie zarzutów korupcyjnych w sprawie dotyczącej giganta telekomunikacyjnego Bezeq. W zamian za przychylne dla firmy i warte setki milionów dolarów ulgi w regulacji na rzecz Bezeq Netanjahu miał być pozytywnie przedstawiany w należącym do tego koncernu serwisie informacyjnym Walla. Wcześniej policja zarekomendowała postawienie zarzutów także w dwóch innych sprawach - dotyczących przyjmowania kosztownych prezentów od znajomych biznesmenów oraz oferowania korzystnych dla jednej z gazet zmian w prawie w zamian za pozytywne przedstawianie jego osoby.

Z kolei "+teczka 3000+ to tzw. afera okrętów podwodnych, których zakup w stoczni niemieckiego koncernu ThyssenKrupp miał przed ośmioma laty zatwierdzić Netanjahu, mimo że jego bliski krewny, amerykański milioner Natan Milikowski, był wówczas głównym akcjonariuszem firmy z USA, która dostarczała nowe technologie ThyssenKrupp. Nieco później Netanjahu bez porozumienia z ministrem obrony i dowódcami wyraził zgodę na sprzedaż Egiptowi dwóch nowoczesnych okrętów podwodnych produkcji ThyssenKrupp - bez tej zgody rząd niemiecki nie zaaprobowałby sprzedaży" - tłumaczy Plocker.

"Milikowski finansował Netanjahu i jego rodzinę przez wiele lat, bezpośrednio w gotówce i pośrednio w formie pożyczek i prezentów. Sprzedał Netanjahu po nierealnej cenie warty wiele milionów pakiet akcji w jego prywatnej firmie inwestycyjnej; po kilku latach Netanjahu sprzedał go z olbrzymim zyskiem. Chociaż jest możliwe, że Netanjahu nie popełnił żadnego przestępstwa i zadeklarował wszystkie dochody zgodnie z prawem, publikacje dotyczące jego bliskich kontaktów z Milikowskim rzucają dodatkowy cień na premiera" - dodał wicenaczelny "Jedijot Achronot".

Z Tel Awiwu Karolina Cygonek (PAP)