Szef urzędu ONZ zajmującego się koordynacją działań mających na celu ochronę uchodźców (UNHCR) wskazał na tragiczne położenie tych ludzi, ich bezprecedensową stygmatyzację oraz marginalizację. Tradycyjne próby uporania się z przytłaczającym kryzysem uznał za coraz bardziej niewystarczające.

"Jest to kryzys dla matki z jej dziećmi, która próbuje uciec przed przemocą gangów. Jest to kryzys dla nastolatka chcącego uciec przed wojną, gwałceniem praw człowieka, przymusowym poborem. Jest to kryzys dla rządów w krajach mających niewielkie środki, które codziennie otwierają swe granice tysiącom uciekinierów" – zauważył Grandi.

Nie godził się z przedstawianiem sytuacji jako globalnego nierozwiązywalnego kryzysu. Przekonywał, że może go pokonać wola polityczna oraz sprawne działania. Ogromną rolę przypisywał w tym Radzie Bezpieczeństwa. Wiązał to z zapewnieniem pokoju i bezpieczeństwa, wsparciem dla krajów przyjmujących największą liczbę uchodźców oraz współpracą w celu usunięcia przeszkód wiodących do przezwyciężenia problemu, a zwłaszcza umożliwieniem przesiedlonym powrotu do ich krajów.

Z ustaleń UNHCR wynika, że większość z blisko 70 milionów ludzi ucieka przed konfliktami. 85 proc. z nich pochodzi z biednych państw, a ponad dwie trzecie - z Syrii, Afganistanu, Sudanu Południowego, Birmy i Somalii.

Reklama

Grandi zaznaczył, że powroty uchodźców muszą być bezpieczne, godne, dobrowolne i łączyć się z pomocą humanitarną. Mówił o prawie ludzi do niewracania, jeśli uznają warunki do tego za nieodpowiednie. Wskazywał na rolę UNHCR w budowaniu klimatu zaufania. Jednocześnie wyraził zaniepokojenie sposobem prowadzenia debaty o uchodźcach i migrantach.

"Nigdy nie widziałem takiej toksyczności, takiej trucizny w języku polityki, w mediach, w mediach społecznościowych, nawet w codziennych dyskusjach i rozmowach na ten temat" – ubolewał.

Zastępca stałego przedstawiciela RP przy ONZ Mariusz Lewicki przyznał, że problem uchodźców jest symptomem utrzymujących się konfliktów, gwałcenia praw człowieka, niewłaściwego zarządzania gospodarką, korupcji itp. Do krajów, z których rekrutują się uchodźcy, zaliczył także Ukrainę.

"Musimy się skoncentrować nie tylko na leczeniu symptomów. To nie wystarcza. Musimy się skupić nad przyczynami przepływu uchodźców. W roku 2005 wszyscy nasi przywódcy uznali związek między bezpieczeństwem, rozwojem i prawami człowieka" – przypomniał.

Dodał, że z punktu widzenia Polski istotne jest zwłaszcza zwrócenie uwagi na prawo humanitarne oraz sytuację dzieci i osób niepełnosprawnych.

"Promowanie i przestrzeganie międzynarodowego prawa humanitarnego, prawa dotyczącego uchodźców i praw człowieka są niezbędne do zapewnienia ochrony życia, zdrowia i godności osób dotkniętych przez konflikty. (…) Ponadto Rada Bezpieczeństwa ONZ i wszystkie państwa członkowskie ONZ powinny zapewnić bezpieczeństwo dla działań humanitarnych oraz personelowi humanitarnemu i medycznemu" – apelował Lewicki.

Członkowie RB rozmawiali także o uchodźcach z pogrążonej w głębokim kryzysie Wenezueli. Przestrzegali by nie upolityczniać problemu.

Zastępca stałego przedstawiciela USA przy ONZ Jonathan Cohen podkreślił, że jego kraj angażuje się w pomoc uchodźcom. Zachęcał inne państwa, instytucje i sektor prywatny, do zwiększenia wsparcia m.in. dla Wenezuelczyków i Syryjczyków. Apelował, by unikać pokusy przedwczesnego naciskania na powrót uciekinierów do swych krajów.

"Powrót uchodźców jest bardziej prawdopodobny, jeśli istnieją podstawowe zabezpieczenia, m.in. socjalne i prawne. Zmniejszają one prawdopodobieństwo, że uchodźcy będą musieli ponownie szukać bezpieczeństwa poza granicami swego kraju" – ocenił Cohen.

Z kolei ambasador Rosji przy ONZ Wasilij Niebienzia podzielał obawy podyktowane wymykającą się spod kontroli migracją do Europy, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.

"Jesteśmy znowu zmuszeni zaakcentować, że sytuacja jest w dużym stopniu konsekwencją nieodpowiedzialnej ingerencji w wewnętrzne sprawy państw Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej" – argumentował, odnosząc się m.in. do Libii.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)