W szóstej fazie wyborów w Indiach biorą udział wyborcy z Delhi. Stolica jest rozdarta między dwie stare partie i Partię Zwyczajnego Człowieka, która jest nową siłą w mieście. Delhijczycy reprezentują cały przekrój społeczeństwa i niemal wszystkie grupy etniczne.

„Zupełnie nie wiem, na kogo zagłosuję” - mówi PAP Jasreet Singh, 56-letni właściciel małego sklepu jubilerskiego w Starym Delhi na ulicy Dariba Kalan. „W Delhi mamy BJP (Indyjska Partia Ludowa), Kongres (Indyjski Kongres Narodowy) i AAP (Partia Zwykłego Człowieka). Każda ma swoje wady i zalety” - dodaje dyplomatycznie.

„Nie wiem, jakbyś mógł zagłosować na Kongres. Jak jakikolwiek sikh mógłby w Delhi na nich głosować!” - oburza się Tarun Singh, 62-letni kolega Jasreeta. Premier Narendra Modi "słusznie mówi, że Kongres nie rozliczył się z masakrą na sikhach” - tłumaczy.

Na jesieni 1984 r. od 3 do 8 tys. sikhów zginęło w samym Delhi i okolicach w pogromach, które były odwetem za zamach na premier Indirę Gandhi z Partii Kongresowej. Zamachowcami było dwóch ochroniarzy Indiry, wywodzący się ze społeczności sikhijskiej. „A wcześniej był atak na naszą świątynię w Amritsarze. I tak tkwimy w tym kole przemocy od kilkudziesięciu lat. Trzeba patrzeć w przyszłość” - kręci głową Jasreet. „Ważniejsze są podatki, woda i np. pozycja międzynarodowa” - podkreśla.

„Dlatego nie Kongres, ale też nie BJP” - zgadza się w końcu Tarun. „Ta cała demonetyzacja i GST (ujednolicony podatek od towarów i usług) dała nam, kupcom, nieźle popalić” - zauważa.

Reklama

Pod koniec 2016 r. rząd BJP z dnia na dzień, bez ostrzeżenia, wycofał z obiegu najbardziej popularne banknoty 500 i 1000-rupiowe i zapowiedział wymianę na nowe. Reforma miała ukrócić nieopodatkowaną szarą strefę i zmusić Indusów do zakładania kont bankowych. Podatek od towarów i usług miał ujednolicić stawki w całych Indiach - wcześniej każdy stan ustalał własne stawki i panował chaos. Obie reformy miały zapewnić większe wpływy do budżetu.

„Ludzie tygodniami stali w kolejkach do bankomatów, a z podatku najbardziej ucieszyli się księgowi” - potwierdza Jasreet. „W takim razie zostaje AAP” - dodaje, uśmiechając się do przyjaciela.

„No pewnie, że będę głosował na Kejrivala i AAP” - mówi PAP Sharad. 32-latek jest kierowcą rikszy i zazwyczaj pracuje w południowym Delhi, lecz mieszka we wschodniej części miasta, jak mówi, „daleko za rzeką”. „Spadły rachunki za prąd, nie ma rachunków za wodę, moi synowie mają lepszą i tańszą szkołę w naszej okolicy” - wylicza.

Wschodnie Delhi jest jednym z najbardziej zaludnionych okręgów wyborczych w całych Indiach. Uprawnionych do głosowania jest ponad 1,6 mln wyborców. Z wyjątkiem kilku bogatych i zamkniętych osiedli mieszkają tam głównie biedniejsi delhijczycy. Wielu z nich pracuje w bogatszej zachodniej i południowej części miasta.

„A ja raczej będę głosował na BJP” - opowiada Amrit Kumar, który w dzień jeździ szkolnymi autobusami, a w nocy rikszą motorową. „Podoba mi się Modi, jest twardym, dobrym liderem. Potrafi się postawić Pakistanowi i muzułmanom” - dodaje. Opowiada, że w jego okolicy krąży plotka o dwóch krowach, ponoć zaszlachtowanych przez muzułmanów.

„Dla nas, muzułmanów, jedynym wyborem może być Kongres lub AAP” - mówi PAP Samir Khan, 22-letni kucharz z północnego Delhi. Khan mieszka w jednym ze slumsów w okolicy Civil Lines. „BJP rozsiewa takie niedorzeczne plotki, a potem dochodzi do linczów i tragedii” - tłumaczy.

„Kongres niby nas chronił jako społeczność, ale nic z tego nie wynika” - włącza się Ali Khan, który pracuje w jednej z garkuchni w Starym Delhi. „Dlatego tak bardzo przegrał ostatnim razem. Ludzie nie odzyskali do nich zaufania i chyba będą głosować na AAP” - ocenia.

„Partia Zwykłego Człowieka naprawdę dużo zmieniła w Delhi i moim zdaniem to widać” - mówi PAP Jyotsna Khatry, filmowiec żyjąca w południowym Delhi. „Ktoś, kto mieszka w slumsach i tzw. niezalegalizowanych koloniach, może liczyć na tę partię. Biedniejsi złapali trochę oddechu” - dodaje.

Jej zdaniem inteligencja, artyści, pisarze i filmowcy oraz młodzi biznesmeni mieszkający w południowym Delhi, będą głosować na Kongres. „Przede wszystkim przeciw BJP. Partia Zwykłego Człowieka może być dla nich zbyt radykalna i populistyczna” - zaznacza.

Południowe Delhi jest pełne parków, galerii handlowych i zamkniętych osiedli, gdzie nikt z zewnątrz nie ma wstępu. „Wiele osób żyje tu w izolacji, jedyny kontakt z resztą społeczeństwa to pracujący tu służący, kierowcy, panie sprzątające” - opowiada PAP Preethi Sharma, która pracuje w jednym z dużych oddziałów międzynarodowego banku. „Demonetyzacja i reformy gospodarcze nie dotknęły pracowników korporacji i inżynierów, dlatego ci ludzie są podzieleni sympatiami między Kongres i BJP. Różnica jest taka, że kiedyś nie wypadało przyznać się do głosowania na BJP” - ocenia.

W poprzednich wyborach w Delhi rządząca BJP miała 46 proc. głosów, a resztą podzieliły się AAP i Kongres, które jednak nie połączyły sił w tych wyborach.

Z Delhi Paweł Skawiński

>>> Czytaj też: Komisja wyborcza w Indiach zarekwirowała gotówkę, narkotyki i złoto o wartości 470 mln dol.