W kraju z ludnością liczącą niespełna pół miliona, który przystąpił do Unii Europejskiej w 2004 roku w ramach wielkiego wówczas procesu rozszerzenia, prawie 70 procent osób ma pozytywną opinię o UE. Niezadowolonych z członkostwa jest 7 procent obywateli. Prawie trzy czwarte Maltańczyków popiera euro.

Duże poparcie dla Unii przekłada się również na wysoką frekwencję w wyborach europejskich. W poprzednich, w 2014 roku wyniosła ona 75 procent i była jedną z najwyższych w całej UE.

Polityczna walka o władzę na wyspie toczy się od lat wyłącznie między dwoma ugrupowaniami: centroprawicową Partit Nazzjonalista (Partią Narodową) i centrolewicową Partią Pracy obecnego premiera Josepha Muscata, kierującego rządem od sześciu lat.

W eurowyborach przed pięciu laty obie te partie reprezentowało po trzech deputowanych do PE.

Reklama

Sondaże wskazują, że tym razem sytuacja może się zmienić i Partia Pracy uzyska zapewne o jeden mandat więcej. Z wyjątkiem tych formacji żadna inna nie ma szansy na wejście do PE. Na całkowitym marginesie życia politycznego są dwie działające na Malcie partie eurosceptyczne, reprezentujące skrajną prawicę i nacjonalistów.

W centrum tegorocznej kampanii wyborczej znalazła się kwestia korupcji. Powróciła sprawa z 2016 roku, gdy media ujawniły, że w ciągu dwóch lat co najmniej 900 osób, głównie Rosjan i mieszkańców krajów Bliskiego Wschodu, otrzymało obywatelstwo Malty, a zatem kraju unijnego i w konsekwencji prawo do mieszkania i pracy w całej UE w zmian za setki tysięcy euro.

Przypomniano też zbrodnię z października 2017 roku, gdy w zamachu bombowym zginęła maltańska dziennikarka Daphne Caruana Galizia, prowadząca śledztwo w sprawie Panama Papers, czyli ukrywania pieniędzy w rajach podatkowych. W tym kontekście pojawiły się nazwiska dwóch wysokich urzędników blisko związanych z rządem Muscata.

Publikacja tych dokumentów skłoniła szefa rządu do podjęcia działań na rzecz przyspieszonych wyborów. Wygrała je partia premiera.

Morderstwo dziennikarki i powracająca kwestia korupcji ukazują wyraźnie zasadnicze problemy Malty, o czym często - jak przypominają komentatorzy - dyskutowano przed europejskimi wyborami.

Kolejny gorący temat kampanii to sprawa migracji, także w szerszym kontekście relacji międzynarodowych, głównie z Włochami. Pracujący od roku rząd w Rzymie, który zaostrzył politykę migracyjną i zamknął włoskie porty dla statków organizacji pozarządowych ratujących migrantów, regularnie zarzuca maltańskim władzom, że zazwyczaj nie pomagają jednostkom i nie przyjmują ich u siebie nawet wtedy, gdy stoją blisko brzegów wyspy, znajdującej się na głównym szlaku migracyjnym przez Morze Śródziemne.

W ostatnim roku doszło do częstych konfliktów między szefem włoskiego MSW Matteo Salvinim a władzami Malty na tle sprawy migracji. Choć rząd w Rzymie zarzuca Malcie brak większego zaangażowania, to w ciągu kilku miesięcy zeszłego roku ten mały kraj przyjął prawie tysiąc migrantów. Zostali oni potem rozesłani do innych państw unijnych na mocy dwustronnych porozumień.

Wiece i spotkania przedwyborcze wypełniały także kwestie ochrony środowiska. Sondaże wskazują, że Maltańczycy wymieniają tę tematykę wśród priorytetów wymagających pilnych działań.

Na Malcie głos w wyborach do PE odda ponad 18 tysięcy obywateli innych krajów członkowskich. Jedna trzecia z nich to Brytyjczycy. Pozostali cudzoziemcy to mieszkający tam Włosi, Niemcy i Rumuni.

Sylwia Wysocka (PAP)