W sondażu opublikowanym w czwartek przez dziennik "Bild" na pierwszym miejscu znalazła się rządząca CDU/CSU z poparciem 28 proc. Jest to wynik o 7,5 pkt proc. gorszy niż rzeczywisty rezultat wyborczy z 2014 roku. Wówczas dwie chadeckie partie, prowadząc odrębne kampanie wyborcze i wykazując wyraźne różnice w programach, zdobyły 34 mandaty.

W obecnej kampanii CDU i CSU uzgodniły wspólny program, mają jednego kandydata - szefa frakcji Europejskiej Partii Ludowej w PE - Manfreda Webera i gorliwie demonstrują harmonijną współpracę. Jak wszystkie establishmentowe partie w RFN ostrzegają przed głosowaniem na "prawicowych populistów", czyli na Alternatywę dla Niemiec (AfD). Oprócz tego Weber obiecuje skuteczną ochronę granic Unii, działania na rzecz ochrony klimatu i opowiada się za stworzeniem armii europejskiej.

Na drugim miejscu w badaniu instytutu INSA dla najbardziej poczytnej niemieckiej gazety znaleźli się Zieloni, na których chce głosować 18 proc. Niemców - 7 pkt proc. więcej niż pięć lat temu faktycznie zagłosowało. Wówczas partia zdobyła 13 miejsc w europarlamencie. W kampanii Zieloni skoncentrowali się na proponowaniu rozwiązań, które ich zdaniem mają uratować Ziemię przed klimatyczną katastrofą. Są to m.in. zakaz dopuszczania do ruchu od 2030 roku samochodów spalinowych i znaczące podwyższenie podatku na paliwo lotnicze oraz zakaz lotów na niewielkie odległości - partia uważa za nienormalną sytuację, w której bilety lotnicze są tańsze niż kolejowe. Popularność ugrupowania nie tyle jednak wynika z tych propozycji, co z kryzysu SPD.

ZPartia ta znalazła się w sondażu na trzecim miejscu. Socjaldemokraci mogą liczyć na zaledwie 15,5 proc. poparcia i będą największym przegranym nadchodzących wyborów. Jeszcze w 2014 roku głosowało na nich 27,3 proc. Niemców. SPD szkodzi udział w koalicji rządowej, a także bezbarwni liderzy, którzy nie potrafią odzyskać lewicowego elektoratu. Nie mogą oni na pewno liczyc na powtórzenie wyniku poprzednich wyborów i zdobycie 27 mandatów.

Reklama

Niedaleko za SPD z 12-procentowym poparciem znajduje się antyislamska i antyimigrancka Alternatywa dla Niemiec, która pięć lat temu zdobyła siedem mandatów, ale w wyniku wewnętrznych podziałów szyld partii reprezentuje w PE obecnie tylko jeden poseł. Gdyby sondażowy wynik potwierdził się w niedzielę, to ugrupowanie byłoby silniejsze o 5 pkt proc. w porównaniu z poprzednimi wyborami. Chociaż AfD nadal opowiada się za zatamowaniem imigracji i dostrzega zagrożenie w islamie, to podczas kampanii skupiła się na obronie niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego - osłabionego skandalami i konfliktem handlowym z USA.

Na poprawę wyniku sprzed pięciu lat może liczyć też liberalna FDP, choć trudno jest powiedzieć, jakie stanowisko to ugrupowanie reprezentuje. Jego lider Christian Lindner stawia przede wszystkim na autopromocję w mediach społecznościowych i bon moty w telewizyjnych debatach. Udaje mu się dzięki temu uzyskać 8 proc. w sondażu - 5 pkt proc. więcej niż w 2014 roku, kiedy partia była w głębokim kryzysie i groziło jej zniknięcie ze sceny politycznej. Zdobycie trzech mandatów do PE było wówczas sporym sukcesem.

Postkomunistyczna Lewica uzyskała w badaniu 7 proc., czyli niemal tyle samo, co w poprzednich wyborach. Wówczas przełożyło się to na osiem miejsc w PE. Ugrupowanie obiecuje wprowadzenie bezpłatnego transportu publicznego, inwestycje w energię odnawialną oraz wywłaszczenie właścicieli pustostanów i przekształcenie ich w mieszkania socjalne.

W europarlamencie z pewnością zasiądą też przedstawiciele drobnych partii z Niemiec, ponieważ nie obowiązuje tam próg wyborczy. Na mandaty mogą zatem liczyć Wolni Wyborcy (Freie Waehler) - 3 proc. poparcia, działacze satyrycznej Die Partei - 2,5 proc., Partia Ochrony Zwierząt - 2 proc., a nawet Piraci - 1 proc.

Przynależność posłów poszczególnych partii do grup w europarlamencie jest w większości przypadków przesądzona już teraz. Deputowani CDU/CSU zasilą szeregi frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPP). SPD - Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D). Zieloni pozostaną w Zielonych-Wolnym Sojuszu Europejskim (G/EFA). Posłowie FDP zamierzają wstąpić do frakcji, którą chce utworzyć ugrupowanie prezydenta Emmanuela Macrona Republiko Naprzód! (LREM) wspólnie z Porozumieniem Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE). Lewica pozostanie w Zjednoczonej Lewicy Europejskiej–Nordyckiej Zielonej Lewicy. AfD planuje przyłączyć się do nowej grupy, którą po wyborach ma zamiar utworzyć wicepremier Włoch Matteo Salvini i jego Liga.

>>> Polecamy: Theresa May ogłasza dymisję