Dżakarta jest przeludniona: liczba zamieszkujących ją w 2019 roku ludzi przekroczyła 10 milionów. Miasto cierpi na problemy, które dręczą także inne megamiasta – wystarczy wymienić choćby poziom zanieczyszczenia i problemy z tłokiem na drogach. Dodatkowo, Dżakarta należy do najszybciej tonących stolic świata (dane z 2016 roku mówią o zalewaniu terenu miasta w tempie 25 cm rocznie).

Kiedy prezydent Indonezji Joko Widodo (znany również jako Jokowi) zasugerował przeniesienie stolicy, nikogo w kraju specjalnie ta propozycja nie zaskoczyła. Pomysł na przeniesienie stolicy nie jest nowy: rozważał to pierwszy prezydent Indonezji, Sukarno, w 1957 roku. Podnosili go zresztą także późniejsze głowy państwa.

Jokowi ma gotowe miejsce: to wyspa Borneo, miejsce z największymi rezerwami węgla na świecie oraz naturalny habitat orangutanów. Według prezydenta, nowa siedziba administracyjna będzie „nie tylko symbolem tożsamości narodu, ale także dowodem na jego postęp”. W ubiegłym tygodniu, Jokowi powiedział na wspólnej sesji parlamentu w stolicy, że taka decyzja „ma na celu osiągnięcie sprawiedliwej i równej gospodarki. To wizja Indonezji przyszłości, Indonezji, która żyje wiecznie”.

Nowa stolica miałaby być oddalona od Dżakarty o ok. 1400 km i zostanie zbudowana od podstaw, a także pomoże zrównoważyć gospodarkę: do tej pory cała ekonomiczna siła napędowa koncentrowała się na Jawie, najgęściej zaludnionej wyspie kraju. Relokacja kapitału ma też częściowo na celu pobudzenie wzrostu w słabiej rozwiniętej, wschodniej części Indonezji.

Jeśli plan się powiedzie, Indonezja dołączy do długiej listy krajów, które zmieniły stolicę, często właśnie stawiają miasto od zupełnych podstaw właśnie w tym celu: tak działo się m.in. w Nigerii, Brazylii czy Australii. Od jakiegoś czasu także Egipt buduje nowe, dotąd nienazwane miasto, na pustyni po to, by odciążyć Kair.

Reklama

Choć początkowo Indonezyjczycy nie do końca brali propozycję prezydenta poważnie (w końcu słyszeli o przeniesieniu stolicy od wielu lat, bezskutecznie), to dopiero Jokowi zwrócił uwagę na coś, co omijali jego poprzednicy: właśnie na tę relokację kapitału, o którym też zresztą dyskutuje się w Indonezji od dekad.

Niektórzy wciąż pozostają sceptyczny – jak choćby Elisa Sutanudjaja, szefowa Rujak Centre for Urban Studies, która mówi, że dzisiejsza Dżakarta przypomina Tokio z lat 60.: osiadanie ziemi, powodzie, klęski żywiołowe, przeludnienie. „Jeśli naprawdę chcesz rozwiązać problem, skupiasz się na rozwiązaniu, a nie przenoszeniu go” – komentuje.

Niestety, zatłoczenie wpływa na Dżakartę negatywnie i chodzi o bardzo konkretne kwoty. Ponieważ każdego roku na drogach wielkiego miasta pojawiają się nowe auta, jakość transportu drogowego jest fatalna. Obszar metropolii wytwarza prawie jedną piątą rocznego PKB Indonezji. Tymczasem według oficjalnych szacunków wypadki na drogach kosztują miasto ok. 100 trylionów rupii, czyli ok. 7 mld dolarów rocznie.

Jakie są koszty przeniesienia stolicy?

Zagospodarowanie ok. 40 tys. hektarów ziemi dla ok. 1,5 mln mieszkańców to zgodnie z szacunkami Ministerstwa Planowania, koszt ok. 466 trylionów rupii, czyli ok. 32,62 mld dolarów. Można go zredukować do 323 trylionów, o ile część aparatu państwowego została rozmieszczona na terenie o powierzchni 30 tys. hektarów

Według wstępnych ustaleń ministra Bambanga Brodjonegoro, szefa resortu planowania, rząd ma zamiar rozpocząć budowę nowego miasta od 2021 roku, a przenoszenie niektórych biur już od 2024. Projekt zostanie sfinansowany przez rząd oraz partnerów z sektora publiczno-prywatnego.

>>> Czytaj też: W 2028 r. na świecie będzie 8,4 mld osób. Apetyt rośnie, ale żywności nie zabraknie