"Należy rozróżnić korzyści polityczne, wojskowe i ekonomiczne związane z rozbudową amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce; to są trzy wymiary" - wskazał ekspert PISM. Jak zaznaczył, poprzez zwiększoną obecność, choć na razie rotacyjną, ale jednak trwałą, siły amerykańskie będą zakorzenione w Polsce.

"Wymiar polityczny uznałbym za najważniejszy. To jest wręcz fundamentalna zmiana. Po raz pierwszy od przystąpienia do NATO możemy uznać, że mamy na swoim terytorium elementy zwiększające nasze bezpieczeństwo, pozwalające na realizację art. 5, czyli skuteczną obronę Polski i krajów bałtyckich" - podkreślił Terlikowski.

Dodał, że obecność wojskowa jest sygnałem tego, że Amerykanie są gotowi do obrony NATO, wschodniej flanki, Polski w sytuacji ewentualnego kryzysu wywołanego przez Rosję. "To jest element odstraszania Rosji. Obecność wojskowa USA komplikuje kalkulacje Rosji i powoduje, że jesteśmy bezpieczniejsi, bo Rosja jest odstraszana od podjęcia działań ofensywnych przeciw wschodniej flance NATO i naszemu krajowi" - wyjaśnił.

Zdaniem Terlikowskiego zwiększenie wojskowej obecności USA powinno też pomóc w wyszkoleniu naszej armii, ponieważ będzie nakierowana ona na wspólne ćwiczenia, wymianę doświadczeń. "Polscy żołnierze będą się od Amerykanów uczyli współdziałania, wzrośnie tzw. interoperacyjność, czyli zdolność do prowadzenia wspólnych działań w przypadku konfliktu" - powiedział.

Reklama

Według eksperta najtrudniejsze do określenia są korzyści ekonomiczne. "Nie jest tak, że powstanie sześć zupełnie nowych baz, które Polska zbuduje. Jednostki wojskowe USA będą korzystały z częściowo istniejących polskich obiektów wojskowych, które będą wzmocnione, rozbudowane" - podkreślił.

Zaznaczył, że korzyści ekonomiczne z samej obecności żołnierzy amerykańskich w Polsce będą mniejsze niż w Niemczech. "Jak na razie nie będzie drugiej wielkiej bazy typu Rammstein w Polsce. Jest mowa jest o około 5,5 tys. żołnierzy i większość z nich będzie raczej rotowała do Polski, a nie mieszkała tutaj przez kilka lat” - wskazał.

Przypomniał, że za wzmocnienie infrastruktury Polska zapłaci. "Obiecaliśmy, że poniesiemy koszty za wszystkie usprawnienia we wszystkich sześciu lokalizacjach. Te zamówienia pójdą do polskich firm, które zmodernizują np. lotnisko w Strachowicach, które będzie przyjmowało samoloty ze sprzętem i żołnierzami amerykańskimi" - mówił.

Wyjaśnił, że 2 mld dol. będziemy przeznaczyć na rozbudowę baz. Pieniądze będą kierowane w tzw. twardą infrastrukturę, "np. pas startowy, na którym będzie można przyjąć odpowiednio ciężki samolot albo hangar, który będzie mógł wytrzymać uderzenie rakiety". "To jest zatem inwestycja w bardzo podstawową infrastrukturę, która jest potrzebna do tego, by Amerykanie mogli szybko i bezpiecznie przerzucić tutaj swoje siły w sytuacji kryzysu" - powiedział.

Dodał, że trudno ocenić bezpośrednie przełożenie takich inwestycji na całość gospodarki. "To są działania konieczne, żeby zwiększyć bezpieczeństwo Polski. W szerszym rozumieniu tej wzmocnionej współpracy bezpośrednie korzyści ekonomiczne też się mogą pojawić, ale ich upatrywałbym raczej we współpracy przemysłowo-obronnej" - powiedział. Chodzi - jak wyjaśnił - o duże programy obronne, które Polska chce realizować z partnerami amerykańskimi i w których chcemy uzyskiwać transfer technologii do naszych firm obronnych. Wskazał na program obrony przeciwrakietowej Wisła czy rakietowy Homar. Zastrzegł jednak, że mówimy o horyzoncie 2030 r.

Przyznał, że jeśli mamy rozbudować właśnie lotnisko w Strachowicach, to kontrakty na wykonanie określonych prac będą udzielane zgodnie z polskim prawem. "Mam nadzieję, że z tych pieniędzy bezpośrednio skorzystają głównie polskie podmioty, które będą taką infrastrukturę budować lub zostaną podwykonawcami, jak w przypadku autostrad" - zaznaczył.

Wskazał, że 2 mld dol., które wydamy na inwestycje infrastrukturalne nie znikną zatem z naszej gospodarki. "Wracając do kwestii lotniska, trzeba będzie zapewne powiększyć pasy startowe, postawić nowe budynki, zapewnić media i inną infrastrukturę lotniskową. W większości prace te wykonać mogą polskie przedsiębiorstwa" - wskazał.

We wrześniu br. w Nowym Jorku prezydenci Polski i USA, Andrzej Duda i Donald Trump, podpisali deklarację na temat pogłębiania współpracy obronnej Polski oraz USA. Polska i USA uzgodniły lokalizacje dla zwiększonej obecności wojsk USA w Polsce. Jest ona uszczegółowieniem deklaracji o współpracy obronnej z 12 czerwca br., która potwierdzała pobyt w Polsce ok. 4,5 tys. osób personelu wojskowego stanów Zjednoczonych i zapowiadała rozlokowanie ok. tysiąca kolejnych.

Podkreślono w niej również, że oba kraje kontynuują wzmacnianie strategicznych i obronnych relacji, "które poprawiają nasze wzajemne bezpieczeństwo oraz bezpieczeństwo Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego". W Deklaracji potwierdzono też "wolę dążenia do zawarcia międzynarodowych umów i porozumień niezbędnych do realizacji zwiększonej współpracy w zakresie infrastruktury oraz współpracy obronnej, w tym usprawnienia funkcjonowania Sił Zbrojnych USA w Polsce". Polska ma ponieść część kosztów związanych z powstaniem i utrzymaniem tej infrastruktury.(PAP)

autor: Magdalena Jarco