Tym bardziej niefortunne jest jednocześnie powierzenie Margaritisowi Schinasowi, który obejmie to stanowisko, zarządzania obszarem migracji, bezpieczeństwa, edukacji i zatrudnienia. Pytanie nasuwa się zatem samo: czy imigranci stanowią zagrożenie dla europejskich wartości?
Laikowi może się wydawać nieco dziwne, gdy na ten temat dyskutują też ekonomiści. W końcu jednostki w większości naszych modeli różnią się pod wieloma względami, ale zwykle nie dotyczy to narodowości. A jednak decyzja o asymilacji, a także jej konsekwencje są z definicji ekonomiczne. Czy jako imigrant powinieneś poświęcić swoje ograniczone zasoby (czas i pieniądze) na naukę języka i poznanie lokalnej kultury?
Zacznijmy od spojrzenia na jedną z największych fal emigracji w historii. Pod koniec XIX w. Europejczycy z całego kontynentu masowo przybywali do Ameryki. Aby zorientować się co do skali tego zjawiska, wystarczy powiedzieć, że przed I wojną światową aż 15 proc. populacji USA urodziło się poza granicami kraju. Czy masowy napływ cudzoziemców doprowadził do upadku amerykańskich wartości?
Trójka ekonomistów z uznanych amerykańskich uczelni – Ran Abramitzky (Uniwersytet Stanforda), Leah Boustan (Uniwersytet Princeton) i Katherine Eriksson (Uniwersytet Kalifornijski w Davis) – poświęcili dużo czasu na przestudiowanie tej właśnie fali migracyjnej. Zaowocowało to stworzeniem bazy danych zawierającej informacje o członkach tych samych rodzin, ale po dwóch stronach oceanu. Dzięki temu mogli porównać wyniki ekonomiczne braci, z których przynajmniej jeden wyjechał z Norwegii do USA. Z badania wynika, że przyszli emigranci byli wówczas ludźmi, którzy mieli gorsze perspektywy na rodzimym rynku pracy ze względu na mniejszą wykazywaną produktywność. Możemy przypuszczać, że stanowili grupę, która raczej miałaby więcej problemów z asymilacją kulturową niż mniej.
Czy udało im się zintegrować, a jeśli tak, to ile czasu trwał ten proces? Aby odpowiedzieć na te pytania, potrzebujemy miary asymilacji. Do wyboru mamy kilka, takich jak znajomość języka, wzorce konsumpcji, płace i małżeństwa. Jednak żadna z tych miar nie jest doskonała. Samoocena biegłości we władaniu językiem obcym jest podatna na manipulację (czytaj: ludzie kłamią). Dane dotyczące koszyków konsumpcyjnych z przełomu XIX i XX w. są rzadko dostępne. Wynagrodzenie i stan cywilny są również kłopotliwymi miernikami integracji. Jeśli pracodawcy (lub potencjalni partnerzy życiowi) w danym kraju różnicują swoje wybory w zależności od kraju pochodzenia, dane mogą nam podpowiadać, że migranci nigdy się nie integrują pomimo dołożenia wszelkich starań. Abramitzky, Boustan i Eriksson znaleźli alternatywne rozwiązanie: zbadali imiona z aktów urodzenia. Założyli, że jeśli rodzice chcą zasymilować się z lokalnym anglojęzycznym środowiskiem, będą nazywać swoje dzieci „John” i „Charles”, zamiast „Jan” i „Karol”. Imiona spełniały trzy kryteria: nie można ich sfałszować, są dostępne dla wszystkich i zależą tylko od woli migranta.
Studiując historię imion w poszczególnych rodzinach, Abramitzky, Boustan i Eriksson odkryli, że cudzoziemcy, którzy spędzili więcej czasu w USA, dawali swojemu potomstwu bardziej lokalnie brzmiące imiona. Obliczenia ekonomistów udowodniły, że matki, które rodziły dzieci w kraju przyjmującym, dostosowywały się pod tym względem do miejscowej „normy” po 10–15 latach. Ponadto okazało się, że imigranci z biedniejszych krajów asymilowali się najszybciej. Gdyby Abramitzky i spółka na tym zakończyli swoją pracę, ich badania byłyby bardzo ciekawą, ale tylko historyczną analizą. Jednak autorzy poszli o krok dalej i sprawdzili, w jaki sposób obecni imigranci wybierają imiona swoim dzieciom. Okazało się, że nie zmieniło się tempo integracji z lokalną kulturą, choć dziś na mapie przepływów ludności dominują inne narody i grupy etniczne niż na przełomie XIX i XX w. To Meksyk, nie Stary Kontynent, stał się głównym krajem pochodzenia imigrantów w USA.
Podobna analiza dla Europy może być trudniejsza do wykonania ze względu na brak danych dotyczących imion. Alberto Bisin (Uniwersytet Nowojorski) i Giulia Tura (Europejski Instytut Uniwersytecki), którzy badają imigrację we Włoszech, zdefiniowali asymilację jako sytuację, w której rodzice imigranci rozmawiają ze swoimi dziećmi po włosku. Oszacowali oni, że 75 proc. cudzoziemców na Półwyspie Apenińskim zintegrowało się z dominującą kulturą w ciągu jednego pokolenia. Oznacza to, że aż trzy czwarte dzieci imigrantów mówiło już po włosku do swoich potomków.
Nie jest to badanie jednostkowe. Alan Manning (LSE) i Sanchari Roy (King’s College London) opowiadają podobną historię. Według nich imigranci nie stanowią zagrożenia dla lokalnej kultury. Wręcz przeciwnie, im dłużej imigranci przebywają w kraju przyjmującym, tym jest bardziej prawdopodobne, że się integrują; a w drugim pokoleniu i następnych nie można ich odróżnić od rodowitych mieszkańców. Inne badania pokazują nawet, że ograniczenie obcokrajowcom możliwości posługiwania się ojczystym językiem w szkole może prowadzić do ich niższej asymilacji (tak twierdzi Vasiliki Fouka z Uniwersytetu Stanforda).
Reasumując, powiązanie promocji europejskiego stylu życia (cokolwiek miałoby to znaczyć) z imigracją – zadanie, które stanie przed Margaritisem Schinasem, jednym z nowych komisarzy unijnych – nie tylko nie ma podstaw empirycznych, lecz także może przynieść rezultaty niezamierzone i odwrotne do oczekiwanych: doprowadzić do mniejszej integracji cudzoziemców z lokalnymi społecznościami.
>>> Czytaj też: Polska z drugim najwyższym wzrostem PKB w UE. Wyprzedzają nas tylko Węgry
el edmund(2019-11-17 20:59) Zgłoś naruszenie 270
Autor tekstu porównuje emigrację europejczyków z Niemiec, Polski, Francji do USA z imigracją obcych kulturowo ludzi z krajów muzułmańskich i Afryki. Zastanawiam się czy jest to celowa demagogia czy jedynie zaślepienie ideologiczne autora tekstu. Wystarczy przyjrzeć się historii krajów w których mieszkają muzułmanie obok niemuzułmanów np. Liban, Nigeria, Bośnia i Hercegowina aby zauważyć, że w tych krajach są głębokie konflikty które często kończyły się wojnami domowymi. Ludzie nie zintegrowali się pomimo, że żyją od pokoleń w jednym kraju. Jak można taką mieszankę porównywać do USA w których nie ma nawet 1 proc. muzułmanów. Przez dziesiątki lat istnienia USA istniały przepisy które ograniczyły imigrację z innych regionów niż Europa.
Pokaż odpowiedzi (4)OdpowiedzTerminator(2019-11-22 21:01) Zgłoś naruszenie 00
Nie ma udanej integracji róznych obcych ras na świecie!!! Równiez w Stanach to nie ma powodzenia i to od 200 lat!!! Popatrz na Bronx, Harlem, Chinatown i wiele innych dzielnic NYC!!!
xx(2019-11-18 09:23) Zgłoś naruszenie 11
el edmund - masz 100% racji. Podejście do imigracji różni się między krajami. Jest zasadnicza różnicą między USA i Kanadą. W USA - obowiązuje zasada "meting pot" - stapiamy wszystkie kawałki metalu w jednym tyglu i mamy zunifikowane społeczeństwo. W Kanadzie - obowiązuje podejście "salad bowl". Robimy sałatkę - szatkujemy i mieszamy warzywa, ale w gotowej sałatce - prawie każdy fragment jest inny - widać, czy to kawałek marchewki czy kukurydza. Kanada pozwala na zachowanie odmienności kulturowej, USA oczekuje integracji. Nie jest powiedziane, które podejście jest najlepsze. Ale bardzo słusznie napisał el edmund - jeśli przez setki lat nie udaje się zintegrować mieszkańców jednego kraju - coś z tym podejściem musi być nie tak, albo są popełniane fundamentalne błędy w założeniach...
Hahaha (2019-11-17 22:13) Zgłoś naruszenie 53
Reddy o jakiej ty dyskryminacji gadasz niezły trol.
Reddy(2019-11-17 21:44) Zgłoś naruszenie 08
Porównanie jest jak najbardziej słuszne. Polacy byli całkowicie obcy kultowego Amerykanom i że względu na swoją religię i kulturę byli dyskryminowani.
Hahaha(2019-11-17 21:06) Zgłoś naruszenie 200
Haha jaki żałosny tytuł. Współczesna imigracja to nie imigracja tylko inwazja obcej kultury, która nie zamierza się integrować, chce tylko pieniędzy Niemców i Szwedów tworząc tam równolegle światy.
Pokaż odpowiedzi (2)OdpowiedzHahaha (2019-11-17 22:11) Zgłoś naruszenie 90
Vera nie zastanawia Ciebie dlaczego młode byki chcą tylko do tych dwóch krajów? Przecież w Grecji i Hiszpanii gdzie ładują wojny nie ma. Interesuje ich tylko dostanie się do Niemiec i Szwecji.Na dodatek byków w Niemczech nawet nie idzie zagonic do zbierania szparagów? Jeszcze w Szwecji się chwalą, że pieniądze nie dają Szwedzi tylko Allah.
Vera(2019-11-17 21:46) Zgłoś naruszenie 08
Zamierzasz emigrować do Niemiec lub Szwecji? Bo zakładam, że piszesz o sobie
Lestek(2019-11-17 23:27) Zgłoś naruszenie 130
Pomieszanie z poplątaniem, zlep luźno skleconych tez. Czy autor zna z historii jakiekolwiek Polaka, który po emigracji do Stanów kogoś nawracał skracając go o pewne części ciała lub tez popychał :innowierców" pod tory kolejek. Proponuje wybrać się autorowi na przedmieścia Paryża lub Szwecji i tam zobaczy jak doskonale są zintegrowani właśnie ci inżynierowie, architekci, fizycy jądrowi prawnicy z biednych nie katolickich krajów. Żenada napisać tak naiwny artykuł. Czy autor ma Polaków za naiwnych Niemców cz Francuzów, którym można wcisnąć każda propagandę? Wstyd!
Odpowiedz..... (2019-11-17 23:51) Zgłoś naruszenie 110
Niestety muzułmanie są nie kompaktybilni współczesnym świecie. Nawet między sobą się gryzą sunici kontra szyici.Ten artykuł totalnie nie oddaje problemu. Porostu z nimi europejskie wartości nie pykną.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzReddy(2019-11-18 06:57) Zgłoś naruszenie 08
A czego wymasz? Polacy między soba się niekompaktybilni. A przy słuchaczach Radia ******* większość muzułmanów można określić jako religijnie umiarkowaną
Jan Power II(2019-11-18 00:25) Zgłoś naruszenie 80
Piekny przykład imigracji na kontynent Amerykański.. Wystarczy tylko spojrzeć jak europejczycy w piękny i pokojowy sposób zintegrowali się z rdzennymi mieszkańcami obu Ameryk :)
OdpowiedzAndrew 9 (2019-11-18 06:52) Zgłoś naruszenie 60
Ludzie z Afryki nie nadają się do demokracji ,mają inną mentalność niż Europejczycy , zawsze będą z nimi problemy .
OdpowiedzEmigrant z USA(2019-11-18 04:18) Zgłoś naruszenie 40
Autor tekstu niech popatrzy na emigracje z XVIII i XIX wieku lecz z afryki ktora jeszcze sie nie asymilowala w XXI wieku w tym samym panstwie
Odpowiedzobok(2019-11-18 06:02) Zgłoś naruszenie 11
Ok, wszystko fajnie, Unia, postęp, bogactwo, europejskie standardy... Ale mnie zawsze mama powtarzała, że są pewne granice i tego się w życiu trzymam ;)
Pokaż odpowiedzi (2)Odpowiedzobok(2019-11-18 09:33) Zgłoś naruszenie 00
Wczesny Mickiewicz to jeszcze sensowna literatura, ale później chyba coś mu na łeb siadło, bo jego umęczone teorie umęczonego narodu wybranego... no, nie będę się już nad nimi pastwić.
Reddy(2019-11-18 06:57) Zgłoś naruszenie 00
Mickiewicz pisał "sięgaj gdzie wzrok nie sięga". Nie wszyscy muszą go słuchać
Terminator(2019-11-18 15:12) Zgłoś naruszenie 10
Ale zachodnia propaganda!!! Tak jak Czeczeni w Polsce na socjalu i ci nielegalni z Afryki i z Bliskiego Wschodu na zachodzie Europy także na socjalu!!! Ale to integracja!!! LoooooooooooooooooooooooL.
Odpowiedz