Powołując się rozmowy z kobietami w muhafazie Idlibu i północnym Aleppo oraz z kilkakrotnie przesiedlanymi pracownikami humanitarnymi z innych części Syrii, Mueller wskazywała, że nie można tolerować położenia dzieci, które, zdarza się, że z powodu traumatycznych przeżyć tracą mowę. Zdarza się, że kobiety w ciąży - tłumaczyła - zabiegają o zastosowanie cesarskiego cięcia w obawie, że kiedy nadejdzie czas porodu, nie będą mieć dostępu do opieki medycznej.

"Nasze najnowsze dostępne dane wskazują, że od 9 grudnia prawie 950 tys. osób uciekło przed przemieszczającym się frontem. Większość przeniosła się na północny zachód od prowincji Idlib, niewielkiego z przebywających tam rodzin musiało się wiele razy przenosić z miejsca na miejsce przy mroźnej pogodzie" - podkreślił.

Według asystentki sekretarza generalnego ONZ walki nie omijają szpitali i obozów, gdzie świadczona jest pomoc humanitarna. W ciągu ostatnich 10 dni ostrzelany został obóz w Danie, gdzie przebywało około 800 osób. W tym tygodniu atak na centralny szpital w Idlibie pociągnął za sobą wiele ofiar.

Pomoc humanitarna ONZ oraz innych organizacji humanitarnych świadczona jest na całym pograniczu syryjsko-tureckim. W styczniu pomoc żywnościowa trafiła do 1,4 mln. osób. Do Syrii dotarły też dostawy lekarstw, z których skorzystało do 500 tys. osób. Artykuły nieżywnościowe trafiły do ponad 230 tys. osób. Jest to wciąż za mało - podkreśliła Mueller podczas swego wystąpienia w Radzie Bezpieczeństwa. Ocenia się, że 1,9 mln ludzi w północno-wschodniej Syrii potrzebuje natychmiastowego wsparcia, opieki medyczne i pomocy żywnościowej.

Reklama

Mówczyni zaapelowała do rządu w Damaszku o ułatwienie w przekazywaniu pomocy humanitarnej. Jeśli to nie nastąpi, dodała, niezbędne będzie wypracowanie alternatywnych metod działania.

O pogarszaniu się z dnia na dzień sytuacji wraz z eskalacją walk na północnym-zachodzie Syrii mówiła dyrektor wykonawcza UNICEF Henrietta Fore. Przypomniała, że opuszczenia domów zmuszonych było od grudnia m.in. ponad pół miliona dzieci. Wskazywała, że według raportów niektóre doznały odmrożeń, a część zmarła z powodu wychłodzenia organizmu.

Szefowa UNICEF wskazywała, że dziewięcioletnia wojna zdegradowała w Syrii usługi publiczne, doprowadziła do likwidacji ponad połowy wszystkich placówek służby zdrowia i sparaliżowała szkolnictwo. Każde trzy z dziesięciu szkół, które funkcjonowały przed wojną, jest dziś zamknięte - zaznaczyła.

W imieniu UNICEF zaapelowała o większe fundusze i wezwała wszystkie państwa członkowskie do przestrzegania zobowiązań wynikających z konwencji praw dziecka.

Uczestniczący w posiedzeniu Rady przedstawiciele państw członkowskich zaapelowali do stron walczących w prowincji Idlib o skrajną powściągliwość i wypracowanie trwałego zawieszenie broni.

Rada Bezpieczeństwa powinna natychmiast włączyć się do akcji - wskazywano. W wielu wypowiedziach zaznaczano jednak, że impas w Radzie odzwierciedla w jakiś sposób ogólną niezdolność społeczności międzynarodowej do powstrzymania przemocy w północno-zachodniej Syrii.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)