Trudeau powiedział podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, że rząd wypłaci miastom w nadchodzących tygodniach całą dotację przewidzianą na rok budżetowy 2020-2021. 2,2 mld dolarów kanadyjskich (CAD), pochodzące z podatku od paliw, miało być wypłacone w dwóch częściach, jednak, jak podkreślił Trudeau, rząd chce zapobiec problemom miast z płynnością finansową.

Dodał, że rząd analizuje inne możliwości pomocy i „jest to tylko pierwszy krok”. Wielokrotnie jednak podkreślał, że „miasta to odpowiedzialność prowincji”, a rząd federalny „szanuje podział kompetencji, określony w naszej konstytucji”.

Trudeau zapowiedział dalsze rozmowy z prowincjami, a naciskany przez dziennikarzy, by sprecyzował, gdzie pojawia się blokada w znalezieniu rozwiązań odpowiedział, że „prowincje stoją wobec różnych wyzwań i mają różne perspektywy”.

Pod koniec kwietnia br. Federacja Kanadyjskich Miast poinformowała, że niedobór w miejskich budżetach może wynieść od 10 do 15 mld CAD i zwróciła się o pomoc do rządu federalnego. Publiczny nadawca CBC podsumowywał, że Toronto traci 65 mln tygodniowo, Vancouver straci w tym roku od 110 mln do 330 mln CAD, Edmonton straci od 90 mln do 260 mln CAD do końca roku, a Calgary traci co tydzień 15 mln CAD. Niektóre miasta zaczęły zwalniać pracowników, jak Calgary, Edmonton czy Quebec.

Reklama

Kanadyjskie prawo nie zezwala miastom na deficyty budżetowe. Przy tym w szukaniu źródła finansowania istnieje problem kompetencyjny, bo jak wskazują od tygodni komentatorzy, a powtórzył kilkakrotnie w poniedziałek Trudeau, to nie rząd federalny, ale rządy prowincji powinny wspomóc miasta. Np. w orzeczeniu w sprawie wyborów miejskich w Toronto Sąd Apelacyjny Ontario stwierdził w 2019 r., że miasta są „tworzone przez legislację prowincji”. Wówczas rząd Ontario był zadowolony z orzeczenia, które potwierdzało jego uprawnienia do zmian w legislacji. Dziś to samo orzeczenie potwierdza wynikające z konstytucji obowiązki rządu prowincji. Burmistrz Calgary Naheed Nenshi komentował w rozmowie z dziennikarką CBC, że przerzucanie się odpowiedzialnością przypomina wzajemne podrzucanie „gorącego kartofla” między Ottawą a prowincjami.

Burmistrz Toronto John Tory powiedział w poniedziałek lokalnej telewizji CP24, że jest zadowolony z zapowiedzi przekazania pieniędzy, ale nie są to „nowe” pieniądze. Toronto szacuje, że do końca roku kryzys COVID-19 spowoduje obniżkę wpływów do kasy miasta o 1,5 mld CAD. Burmistrz zaś zwrócił uwagę na ograniczone możliwości znalezienia dodatkowych dochodów czy oszczędności przez miasto.

„Nie mogą pochodzić z dużych podwyżek podatku od nieruchomości, bo ludzi na to nie stać, nie może to pochodzić z cięć w wydatkach na usługi miasta (…), bo ludzie mają problemy właśnie teraz, a my staramy się im pomóc” - wyliczał Tory, który w piątek oznajmił, że hipotetycznie podwyżka podatków powinna wynosić w mieście 47 proc., by zrekompensować utracone wpływy lub też miasto powinno o połowę zredukować transport publiczny. Wówczas burmistrz powiedział, że „nie do przyjęcia jest nawet rozważanie takich rozwiązań”.

z Toronto Anna Lach(PAP)