W Richmond i w Norfolk w Wirginii pomniki generałów, którzy walczyli stronie Konfederacji, zostały zmazane graffiti i antyrasistowskimi hasłami. Do podobnych incydentów w minionych dniach dochodziło m.in. w Charleston w Karolinie Południowej, w Raleigh w Karolinie Północnej, czy w Birmingham w Alabamie, gdzie w poniedziałek usunięto obelisk upamiętniający żołnierzy Konfederacji.

Demonstranci na pomnikach Konfederatów wypisują takie hasła, jak "BLM" (skrót z ang. "Black Lives Matter", tłum. "Czarne życie ma znaczenie") czy "Zdrajcy".

W środę w Filadelfii sprzed ratusza pozbyto się pomnika prezydenta miasta z lat 1972-80 Franka Rizzo. W latach siedemdziesiątych lansował on hasło "Głosuj na białych". Burmistrz tego największego miasta Pensylwanii Jim Kenney uznał, że pomnik Rizzo "dla wielu ludzi zbyt długo symbolizował fanatyzm, nienawiść i ucisk".

Do podobnego wsparcia władz lokalnych w sprawie usuwania pomników doszło w Richmond, byłej stolicy Konfederacji. Burmistrz miasta Levar Stoney zapowiedział, że na początku lipca gotowe będzie prawo dające samorządom taką możliwość. "Richmond nie jest już stolicą Konfederacji – obfituje w różnorodność i miłość do wszystkich. Musimy to zademonstrować" - napisał w oświadczeniu Stoney.

Reklama

Gubernator Wirginii Ralph Northam ogłosił w czwartek plany "jak najszybszego" usunięcia pomnika generała konfederatów z czasów Wojny Secesyjnej Roberta E. Lee w Richmond. Ten polityk Partii Demokratycznej ocenił, że jest to ważny krok, ale jednak nie rozwiązuje to problemu, z jakim borykają się Stany Zjednoczone. "Symbole nierówności wciąż są obecne w naszej społeczności i kraju" - podkreślił.

Pomnik Lee ma zostać przechowany w magazynie aż do podjęcia decyzji, co z nim zrobić. W trakcie protestów na pomazanym napisami cokole z projektora wyświetlane jest zdjęcie George'a Floyda, czarnoskórego zabitego w ubiegłym tygodniu przez policję w Minneapolis.

Pomniki konfederatów od kilku lat są przedmiotem sporu w USA. Ich przeciwnicy uważają, że niesłusznie honorują one armię, która opowiadała się za zachowaniem niewolnictwa. Na południu USA sprawa często postrzegana jest inaczej. Uważa się, że stany z tego regionu oderwały się od Unii, aby bronić praw stanów, a nie niewolnictwa.

Choć od zniesienia niewolnictwa minęło już półtora wieku, a od ponad 50 lat w USA zakazana jest też segregacja rasowa, w kraju wciąż występują problemy i napięcia na tym tle. Według rozmaitych danych czarnoskórzy wciąż pozostają w tyle pod względem zamożności, pozycji społecznej i wykształcenia.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)