Według sondażu dziennika "Irish Times" i ośrodka Ipsos MRBI, na Sinn Fein chce głosować 25 proc. ankietowanych, na drugim miejscu jest największa partia opozycji Fianna Fail z 23-procentowym poparciem, a dopiero na trzecim rządząca obecnie Fine Gael premiera Leo Varadkara.

Na dodatek w porównaniu z takim samym badaniem sprzed dwóch tygodni odsetek zamierzających głosować na tradycyjnie dwie największe partie - Fianna Fail i Fine Gael - spadł, odpowiednio o 2 i 3 punkty proc., zaś na Sinn Fein - wzrósł o 4 punkty.

Ponadto liderka Sinn Fein, Mary Lou MacDonald, cieszy się największym zaufaniem wyborców - zadeklarowało je 41 proc. badanych, podczas gdy poziom aprobaty dla Varadkara oraz lidera opozycji Michaela Martina wynosi po 30 proc.

Uzyskanie największej liczby głosów przez ugrupowanie, która jeszcze kilkanaście lat temu było na zupełnym marginesie sceny partyjnej, byłoby politycznym trzęsieniem ziemi w Irlandii. Ale objęcie przez nią władzy jest mało prawdopodobnym scenariuszem. Po pierwsze dlatego, że Sinn Fein sama sobie mocno ograniczyła szanse na to, wystawiając w wyborach tylko 42 kandydatów (na 159 miejsc do obsadzenia). Niemal wszyscy musieliby zostać wybrani, by miała ona szansę być największą frakcją w parlamencie. Po drugie dlatego, że nie będzie miała z kim zawrzeć koalicji, bo Fianna Fail i Fine Gael odmawiają współpracy z Sinn Fein z racji jej powiązań z Irlandzką Armią Republikańską (IRA) oraz kompletnie odmiennym programem gospodarczym.

Reklama

Wcale też nie chcą tego wyborcy. Wprawdzie Sinn Fein cieszy się największym poparciem, ale ma zarazem największy elektorat negatywny. Aż 36 proc. badanych w odpowiedzi na pytanie, której partii nie chciałoby widzieć w rządzie po wyborach, wskazało właśnie na Sinn Fein.

W poprzednich wyborach, w 2016 r., Sinn Fein uzyskała niespełna 14 proc. głosów, co dało jej 23 miejsca w parlamencie. Wybory parlamentarne w Irlandii odbędą się w najbliższą sobotę.