W liście wysłanym do Sturgeon premier Boris Johnson przypomniał, że zarówno ona, jak i jej poprzednik Alex Salmond obiecywali, iż referendum w 2014 roku będzie "jedynym w tym pokoleniu", a mieszkańcy Szkocji zdecydowanie opowiedzieli się wówczas za pozostaniem ich kraju w składzie Zjednoczonego Królestwa.

"Rząd Zjednoczonego Królestwa będzie nadal stał na straży demokratycznej decyzji mieszkańców Szkocji i obietnicy, która została im złożona. Z tego powodu nie mogę się zgodzić na żadne przekazanie uprawnień, które mogłoby prowadzić do kolejnych referendów niepodległościowych" - napisał Johnson.

"Kolejne referendum niepodległościowe prowadziłoby do przedłużania politycznej stagnacji, w której Szkocja jest od dekady, dlatego, że szkockie szkoły, szpitale i miejsca pracy są zaniedbane z powodu kampanii na rzecz odłączenia się od Wielkiej Brytanii" - dodał.

W połowie grudnia 2019 roku, kilka dni po wyborach do Izby Gmin, w których Szkocka Partia Narodowa zdobyła 48 spośród przypadających Szkocji 59 mandatów, Sturgeon formalnie wystąpiła do rządu w Londynie z wnioskiem o przekazanie uprawnień do przeprowadzenia nowego referendum niepodległościowego.

Reklama

Argumentuje ona, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, czemu wyraźna większość Szkotów była przeciwna, uzasadnia przeprowadzenie nowego plebiscytu, zaś wynik wyborów do Izby Gmin dowodzi, iż Szkoci popierają niepodległość.

W odpowiedzi na list Johnsona Sturgeon napisała na Twitterze, że jego odmowa była "przewidywalna, ale nie dająca się utrzymać i samopogrążająca się". Podkreśliła, że Szkocja ma prawo do decydowania o własnej przyszłości i zapowiedziała, że do końca miesiąca jej rząd podejmie decyzję w sprawie dalszych kroków.

Sturgeon wielokrotnie wykluczała możliwość przeprowadzenia referendum bez zgody rządu w Londynie, tak jak to zdobiły władze Katalonii w 2017 roku, gdyż nie zostałoby ono uznane przez społeczność międzynarodową, a w konsekwencji utrudniłoby Szkocji drogę do członkostwa w UE.

W referendum z 2014 roku przeciwko niepodległości opowiedziało się 55 proc. głosujących. Wprawdzie od tego czasu różnica między zwolennikami a przeciwnikami niepodległości w sondażach się wyrównała, ale nadal nieznaczną przewagę mają ci drudzy. W wyborach do Izby Gmin SNP uzyskała ponad 80 proc. szkockich mandatów, ale na partię tę głosowało 45 proc. wyborców, niespełna dwa punkty procentowe więcej niż na ugrupowania przeciwne secesji.

>>> Czytaj też: Niemcy pogłębią relacje z Państwem Środka. "Chiny będą jedną z globalnych potęg, która ukształtuje to stulecie"