„Czynić sobie ziemię poddaną” znaczy to samo, co „troszczyć się o nią”. Kto odczytuje to wyrażenie egoistycznie, grzeszy
fot. Materiały prasowe
Czym jest grzech przeciwko środowisku, o którym mówił niedawno papież Franciszek? Prostymi słowami.
W największym skrócie, jak wyjaśnia to dokument synodu amazońskiego, jest to „grzech przeciwko przyszłym pokoleniom". Przejawia się on w aktach i nawykach zanieczyszczania i niszczenia harmonii środowiska, wykroczenia przeciwko zasadom współzależności i zerwania sieci solidarności między stworzeniami. Jest to także grzech przeciw cnocie sprawiedliwości.
Reklama
Czy Jezus mógłby więc pójść w marszu klimatycznym, by – tak jak przekonują jego uczestnicy – ocalić ziemię dla przyszłych pokoleń?
Myślę, że Jezus nie przyłączyłby się do tego ruchu. Nie interesowały go masy, wiece, pochody, manifestacje. W jego centrum zainteresowania zawsze był konkretny człowiek, jego sytuacja egzystencjalna, ból i radość, dobro i zło, które były jego udziałem. Z doświadczenia wiemy, że bezimiennymi masami łatwo manipulować, wzbudzać agresję, nienawiść.
To co konkretnie mamy robić, by uczynić świat piękniejszym z myślą o przyszłych pokoleniach? Pójść i zebrać śmieci porzucone w lesie? Oszczędzać wodę? Gdy tylko się da, rezygnować z samochodu? Co jeszcze?
Trudno to ująć w kilku słowach. Trzeba robić wszystko, co mądre i roztropne, czyli wszystko to, o czym pan wspomniał i jeszcze bardzo wiele innego. Oczywiście, dużo zależy od wieku, kondycji społecznej, możliwości materialnych, ale najbardziej od człowieczeństwa – im jest ono większe, wolne od wąskiego egoizmu i stawiania na pierwszym miejscu swoich indywidualnych interesów, tym większe poczucie odpowiedzialności za świat i jego przyszłych mieszkańców.
A może nie trzeba w ogóle wyodrębniać nowego grzechu? Może wystarczyłoby szerzej zinterpretować grzech pychy, piętnując wykorzystywanie Ziemi bez zahamowań?
Myślę, że termin „pycha” jest tutaj bardzo odpowiedni. Człowiek pyszny widzi świat egoistycznie jako miejsce realizacji swoich wąskich pragnień, również kosztem innych. Nie zaś jako miejsce swojego i innych doskonalenia. I to właśnie z samolubnych pragnień człowieka rodzą się grzeszne ideologie, które niszczą środowisko.
Przyznam, że nie widzę tej troski o dobro wspólne zbyt często. Wielu zaczyna i kończy rozmowę o roli człowieka i świata na zdaniu „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Można przez to odnieść wrażenie, że to jedyne, co Kościół ma do zaoferowania w sprawie ochrony środowiska.
Takie sformułowanie oznacza zupełne niezrozumienie sensu tej biblijnej wypowiedzi. Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. U Boga zaś „czynić sobie ziemię poddaną” znaczy to samo, co „troszczyć się o nią, opiekować się nią, mieć do niej szacunek i odkrywać w stworzeniu pomoc w drodze do szczęścia”. Bóg Stwórca nie niszczy, ale powołuje do istnienia, nie zanieczyszcza, ale oczyszcza.
Ja mam wrażenie, że to „czyńcie sobie ziemię poddaną” wielu odczytuje jednak jako przyzwolenie na działanie często bardzo okrutne i chciwe.
Ma pan rację. Ale Kościół nieustannie przypomina, że kto egoistycznie odczytuje to wyrażenie, robi źle, grzeszy. Niestety wiele osób jest na to głuchych.
Treść całego wywiadu można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu DGP albo w cyfrowej wersji wydania.
Zdzisław Kijas polski prezbiter katolicki, franciszkanin konwentualny, teolog, profesor nauk teologicznych, były rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego św. Bonawentury Seraficum w Rzymie, nauczyciel akademicki Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II

>>> Czytaj także: Szczyt klimatyczny w Madrycie przyniósł fiasko. I co dalej?