Orban powiedział w telewizji Hir TV w środę wieczorem, że już teraz na bałkańskim szlaku migracyjnym przebywa około 90 tys. osób. „Jeśli do tego Turcja puści dalsze setki tysięcy, to będziemy musieli siłą utrzymać ochronę węgierskiej granicy na granicy serbsko-węgierskiej i nikomu nie życzę, byśmy musieli to zrobić” – zaznaczył.

Jak powiedział, z Syrii przedostało się do Turcji ponad 3 mln migrantów i uchodźców. „Następne tygodnie przesądzą, co Turcja zrobi z tymi ludźmi – oznajmił Orban. – Może ich skierować w dwie strony: albo zawrócić do Syrii, albo posłać do Europy. Jeśli Turcja wybierze to drugie, to ci ludzie ogromnymi tłumami przybędą do południowych granic Węgier”.

Z tego powodu Węgry radzą Unii Europejskiej, by raczej zapłacić Turcji za zbudowanie na terytorium Syrii miasteczek, gdzie można by osiedlić Syryjczyków, którzy uciekli na tureckie terytorium - powiedział Orban.

Turcja rozpoczęła 9 października w Syrii zbrojną ofensywę, której zadeklarowanym celem jest wyparcie bojowników kurdyjskiej milicji YPG z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej i utworzenie tam "strefy bezpieczeństwa".

Reklama

Ankara uważa YPG za terrorystów, powiązanych z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Formacje te stoją jednak na czele Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego w Syrii, jako główny sojusznik USA w regionie; SDF kontrolują większość północnych terenów tego kraju.

Ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie, gdy Waszyngton nie zareagował na ich wezwania o pomoc i zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Syrią dla tureckiego lotnictwa, zawarli w niedzielę porozumienie z rządem Syrii, który wysłał im na pomoc regularną armię.

>>> Czytaj też: Szymański: porozumienie ws. brexitu to olbrzymie osiągnięcie negocjacyjne