Pakistański premier powiedział, że w chwili gdy zostanie zniesiona godzina policyjna w Kaszmirze, mieszkańcy wyjdą na ulice, gdzie będzie 900 tysięcy indyjskich żołnierzy. "I co zrobią żołnierze? Będą do nich (mieszkańców - PAP) strzelać" - dodał.

"Jeśli pójdzie nie tak, miejcie nadzieję na najlepsze, albo bądźcie przygotowani na najgorsze" - powiedział. "Jeżeli między dwoma krajami rozpocznie się konwencjonalna wojna... wszystko się może zdarzyć" - wskazał Khan. Dodał, że jakikolwiek konflikt między tymi dwoma mocarstwami atomowymi odbiłby się echem daleko poza ich granicami.

Występując wcześniej w ONZ premier Indii Narendra Modi potępił terroryzm, ale nie wspomniał o sytuacji w Kaszmirze, ani o Pakistanie.

Indie i Pakistan toczą spór o Kaszmir od 1947 roku, gdy brytyjskie Indie dzielone były na dwa odrębne państwa – Pakistan dla muzułmanów i Indie dla wyznawców hinduizmu; od tego czasu między krajami doszło do trzech wojen, w tym dwóch z powodu Kaszmiru.

Reklama

Napięcia na tym tle ponownie przybrały na sile na początku sierpnia, gdy Indie anulowały specjalny status stanu Dżammu i Kaszmir, tworząc tam terytorium związkowe o tej samej nazwie. Formalnie zintegrowało to indyjską część Kaszmiru z resztą państwa i zlikwidowało obowiązujące dotychczas daleko idące uprawnienia władz regionu.

Następnie Indie wysłały do Kaszmiru dodatkowo 250 tys. funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, odcięły internet i telewizję, przestały tam działać telefony. Pakistańskie media informowały o zatrzymywaniu liderów politycznych czy niedopuszczaniu do wystąpień nawołujących do protestów. Indie zarzutom zaprzeczają.

W reakcji Pakistan obniżył rangę stosunków dyplomatycznych z Indiami, odwołał swojego ambasadora z Delhi i zdecydował o wydaleniu z Islamabadu indyjskiego ambasadora. Zawieszono też dwustronny handel i połączenia kolejowe.

>>> Czytaj też: Witucki: Kończy się kapitalizm, który znaliśmy