Parlament wybrał Prayuta na premiera w głosowaniu 5 czerwca, ale jego nominacja weszła w życie dopiero we wtorek, gdy formalnie zatwierdził ją Maha Vajiralongkorn, koronowany niedawno jako król Rama X.

W czasie ceremonii zaprzysiężenia Prayut trzykrotnie skłonił się przed portretem monarchy. Następnie w transmitowanym w telewizji przemówieniu obiecał służyć krajowi, ludziom i jego wysokości królowi.

„Będę słuchał głosów ludzi, wykonując swoje obowiązki w celu posuwania naprzód i rozwoju kraju we wszystkich dziedzinach gospodarczych i społecznych” - powiedział Prayut.

Po obaleniu demokratycznie wybranego rządu w 2014 roku wojskowa junta z Prayutem na czele wprowadziła prawa, które znacznie ułatwiły generałom utrzymanie się przy władzy po wyborach parlamentarnych z marca br. Według krytyków skomplikowane przepisy wyborcze faworyzowały partie lojalne wobec junty.

Reklama

O wyborze premiera zdecydowały obie izby tajlandzkiego parlamentu. 500-osobową izbę niższą wybrano w marcowych wyborach, ale obsada 250-osobowego senatu była w rękach wojskowych.

W głosowaniu parlamentarnym Prayut otrzymał 500 głosów, pokonując charyzmatycznego miliardera Thanathorna Juangroongruangkita, kandydata złożonego z siedmiu ugrupowań „frontu demokratycznego” przeciwko juncie. Na Thanathorna głosowało 244 parlamentarzystów.

Według komentatorów marcowe wybory zakończyły pięcioletni okres dyktatury wojskowej i przywróciły w kraju demokrację konstytucyjną. Zdaniem wielu przepisy uchwalone przez juntę w praktyce uniemożliwiły jednak opozycji zwycięstwo.

Część ekspertów podaje w wątpliwość zdolności Prayuta do skutecznego kierowania cywilnym rządem. Krytycy zwracają uwagę na piętrzące się w kraju problemy gospodarcze i społeczne, których junta nie była w stanie rozwiązać, w tym rosnącą przepaść między bogatymi a biednymi, korupcję i niewydolność systemu edukacji.

Andrzej Borowiak (PAP)