Agencja Reutera zaznacza, że w poniedziałek liczba protestujących jest znacznie mniejsza niż w niedzielę, kiedy zatrzymano ok. 500 osób.

Plac w Ałma Acie, gdzie odbywały się niedzielne akcje protestu, patroluje kilkuset policjantów. Korespondent agencji Reutera przekazuje, że policja zatrzymała kilkadziesiąt osób. O co najmniej 50 zatrzymanych w poniedziałek rano w Ałma Acie informuje też fotoreporter Associated Press.

Władze w Kazachstanie ściśle kontrolują politykę i dyskurs publiczny w kraju - pisze Reuters. Zauważa, że w większości mediów w kraju nie pojawiają się głosy krytyki pod adresem wieloletniego przywódcy Nursułtana Nazarbajewa, który w marcu oficjalnie ogłosił swoje ustąpienie z urzędu. W dzień wyborów - kontynuuje agencja - częściowo ograniczono dostęp do mediów społecznościowych i komunikatorów.

Uczestnicy niedzielnych protestów w dwóch największych miastach kraju - Nur-Sułtanie (dawniej Astana) i Ałma Acie - podkreślali, że wybory prezydenckie są nieuczciwe i mają na celu jedynie zatwierdzenie na urzędzie prezydenta wyznaczonego przez Nazarbajewa następcę. Demonstracje odbywały się pod hasłem "Tokajew nie jest moim prezydentem". Były to największe akcje protestu w ostatnich latach w Kazachstanie - zwracają uwagę media.

Reklama

Jak podała w poniedziałek Centralna Komisja Wyborcza, Tokajew uzyskał 70,76 proc. głosów, wyraźnie wyprzedzając sześcioro konkurentów. Drugie miejsce zajął działacz opozycji, 54-letni dziennikarz Amirżan Kosanow, na którego zagłosowało 16,02 proc. wyborców. Frekwencja w wyborach wyniosła 77 proc.

Radio Wolna Europa/Radio Swoboda (RFE/RL) podało, że wśród zatrzymanych było kilkoro zagranicznych i miejscowych dziennikarzy. Zatrzymano m.in. korespondentów kazachskiej redakcji RFE/RL Piotra Trocenkę i Saniję Toiken. Dziennikarzy później zwolniono. RFE/RL potępiło zatrzymania korespondentów.