Amerykańsko-chińska rywalizacja weszła w kolejne stadium. Administracja Donalda Trumpa nałożyła karne cła w wysokości 25 proc. na towary importowane z Państwa Środka. Nowe taryfy obejmą również produkty o łącznej wartości 300 miliardów dolarów. Wprowadzeniu ceł towarzyszył jasny przekaz Trumpa, który zaznaczył, że ewentualna reakcja odwetowa ze strony Pekinu postawi Chińczyków w bardzo trudnym położeniu. Jak nietrudno się domyślić, władze ChRL zbagatelizowały groźby amerykańskiego prezydenta, nakładając analogiczne cła na towary z USA.

Wprowadzenie wzajemnych karnych ceł wywołało głęboki niepokój na światowych giełdach. Szczególnie amerykański rynek papierów wartościowych zareagował bardzo negatywnie. Tamtejsze wskaźniki pokazują najgorsze wyniki od stycznia bieżącego roku. Polityka zaostrzonej konfrontacji handlowej uderzyła m.in. w Apple, którego akcje spadły o 6 procent. I choć Trump przyznaje, że USA wyjdą z tego pojedynku zwycięsko, opinie co do zasadności jego ostatnich ruchów są podzielone nawet w szeregach jego własnego ugrupowania. Nowe cła spotkały się z dezaprobatą zwłaszcza tych senatorów partii republikańskiej, którzy pochodzą z tzw. rolniczych stanów. Chińskie cła odwetowe trafiają w tamtejszy eksport towarów rolnych.

To, co bywa określane mianem „zderzenia zasobów testosteronu” między Trumpem a Xi Jinpingiem, jak dotąd jawi się jako obustronna demonstracja siły. Jednak według analityków, im dłużej trwać będzie wzajemna wymiana ciosów, tym bardziej wzrastać będzie prawdopodobieństwo recesji w Stanach Zjednoczonych, a w konsekwencji stagnacja osiągnąć może wymiar globalny. Rozwój sytuacji obserwują Norwegowie, którzy jako aktywny uczestnik obrotu międzynarodowego, dostrzegają ewentualne następstwa, jakie dla ich kraju przynieść może eskalacja konfliktu handlowego między dwoma gigantami.

Pikująca korona

Reklama

Skandynawski kraj może bowiem odczuć skutki tej rywalizacji zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio. Trwająca niepewność powoduje spadek stóp procentowych i ropy na rynkach światowych. W ostatnich tygodniach na wartości straciła korona norweska. Jej obecny stosunek do dolara wynosi 9,85. Korona zalicza się do tego segmentu walut, który jest wyjątkowo podatny na sytuację podwyższonego ryzyka na światowych rynkach kapitałowych. W ostatnich dniach zauważalne jest unikanie norweskiej waluty przez międzynarodowych inwestorów. Wyższa wartość dolara oznacza wzrost cen importowanych towarów. Zdrożeją również koszty transportu lotniczego. Ewentualne tąpnięcia nie powinny jednak wpłynąć na poziom stóp procentowych i zapowiadane przez władze w Oslo podwyżki powinny być planowo wprowadzane.

Spadek cen ropy może zachwiać pozytywnym trendem

To, co budzi największe obawy Norwegów, to wahania na rynku węglowodorów. Zachodzi wysokie prawdopodobieństwo spadku cen ropy. Światowe giełdy już zareagowały negatywnie. Zdaniem niektórych analityków to może być dopiero początek pikowania wartości surowców naturalnych. To pierwsza spośród potencjalnie szkodliwych implikacji dla całej norweskiej gospodarki. Ostatnia koniunktura w połączeniu z wyższymi nakładami inwestycyjnymi w sektorze petrochemicznym sprawiła, że prognozy na lata 2019-2021 r., opracowane przez Centralne Biuro Statystyczne SSB, rysowały się bardzo obiecująco. W wyniku amerykańsko-chińskiego konfliktu sytuacja może ulec zmianie. Spadek cen ropy może odcisnąć piętno na kondycji rynku obrotu papierami wartościowymi. Wyhamowanie giełdy i niższe wpływy ze sprzedaży surowców mogą w konsekwencji wpłynąć również na poziom wydatków publicznych w Norwegii. Dotyczyć może to w przyszłości zasiłków chorobowych oraz świadczeń emerytalnych.

Możliwy regres wymiany handlowej

Dobrobyt Norwegii, jako relatywnie małego kraju z otwartą gospodarką, jest w dużej mierze uzależniony od wymiany handlowej. Tamtejsza produkcja nie zaspakaja wszystkich potrzeb wewnętrznych kraju. Tym samym uczestnictwo w międzynarodowym obrocie handlowym, z punktu widzenia Norwegów, ma fundamentalne znaczenie. Jest przy tym jednym z największych kół zamachowych tamtejszej gospodarki. Nie tylko tworzy nowe miejsca pracy, ale jest jednym z największych stymulatorów konsumpcji. Ewentualne zaostrzenie konfliktu na linii Waszyngton-Pekin obniży aktywność kapitałową krajów będących partnerami handlowymi Norwegii. Obecnie ¾ norweskiego eksportu trafia do krajów Unii Europejskiej. Istnieje zatem ryzyko, że do Europy trafiać będzie mniejszy wolumen norweskich towarów niż dotychczas. Odczują to przede wszystkim eksporterzy, ale nie tylko oni. W gęsto utkanej sieci współzależności handlowych potencjalnie mogą stracić wszyscy, łącznie z poddostawcami czy podwykonawcami. Spadek wymiany handlowej pociągnie za sobą mniejsze wykorzystanie norweskich zasobów. Spowolni również rozwój technologii i kompetencji.

Im mniejszy obrót handlowy, tym mniej środków finansowych. To zaś przekłada się bezpośrednio na poziom wzrostu ekonomicznego i sytuację na rynku pracy. Przedmiotem największego niepokoju, co wydaje się w pełni uzasadnione, są możliwe zwolnienia i redukcja zatrudnienia. Najbardziej narażeni na potencjalne zawirowania są pracownicy sektora eksportowego i transportowego.

Źródła:

https://www.nettavisen.no/okonomi/sett-med-norske-oyne-er-det-lett-a-holde-med-trump-i-handelskrigen-mot-kina/3423684492.html
https://www.dagbladet.no/nyheter/derfor-blir-trumps-handelskrig-farlig-for-norge/70179277
https://www.nrk.no/norge/handelskrigen-kan-gjore-sommerferien-din-dyrere-1.14544477

Autor: Sergiusz Moskal