"Sądzimy, że nie należy się oszukiwać i uważać, że te wybory przyniosą jakieś wyjaśnienie, jeśli chodzi o rozwój stosunków" - powiedział rzecznik prezydenta Władimira Putina. Dodał, że Kreml będzie śledził przebieg wyborów.
Przyznał jednocześnie, że "na razie nie widać jakichś określonych tendencji do unormowania stosunków" rosyjsko-amerykańskich.
Rzecznik Kremla mówił też we wtorek ponownie o planowanych rozmowach Putina z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Pieskow potwierdził, że spotkanie prezydentów w Paryżu, gdzie obaj będą 11 listopada uczestniczyć w obchodach 100. rocznicy zakończenia I wojny światowej, będzie jedynie przelotne.
"W Paryżu trudno będzie zorganizować pełnoformatowe spotkanie Putina i Trumpa" - wyjaśnił Pieskow. Nie skomentował przy tym doniesień dziennika "Kommiersant", który podał, że pełnoformatowych rozmów przywódców Rosji i USA nie zorganizowano w Paryżu na prośbę francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Według tych doniesień Macron nie chciał, by spotkanie dwóch prezydentów przyćmiło rocznicowe obchody.
Pieskow powiedział we wtorek, że w Paryżu Putin i Trump "zetkną się i umówią się, kiedy mogą się spotkać po raz kolejny, żeby przeprowadzić merytoryczne rozmowy". Jako taki możliwy termin wskazał przełom listopada i grudnia. Prezydenci USA i Rosji będą uczestniczyć wtedy w szczycie G20 w Buenos Aires (30 listopada-1 grudnia).
Pierwsze i jak dotąd jedyne spotkanie Putin-Trump odbyło się w Helsinkach 16 czerwca.
We wtorek w USA odbędą się tzw. wybory środka kadencji, w których Amerykanie powołują cały skład Izby Reprezentantów oraz jedną trzecią Senatu.
Temat możliwych prób wpływania przez inne kraje na przebieg głosowania jest stale obecny w amerykańskiej debacie publicznej od czasu wyborów prezydenckich w 2016 r., w których takie próby podejmowała Rosja. To, czy i w jakim stopniu wpłynęły one na ich wynik, jest w dalszym ciągu przedmiotem śledztwa.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)