Uchwalone w środę prawo jest spełnieniem obietnicy wyborczej premier Jacindy Ardern, która zapewniała, że uczyni krajowy rynek nieruchomości bardziej przystępnym dla Nowozelandczyków.

Jak oświadczył minister ds. rozwoju gospodarczego David Parker, nowa ustawa zapewni, że rynek mieszkaniowy "będzie regulowany w Nowej Zelandii a nie przez rynki międzynarodowe".

Polacy spłacają kredyty mieszkaniowe w 13 lat

Według nowozelandzkiej agencji ds. zarządzania nieruchomościami (REINZ) mediana cen nieruchomości mieszkalnych wzrosła od lipca 2010 roku do lipca roku bieżącego o 57 proc. - zdecydowanie więcej niż wyniósł w tym kraju wzrost płac. Szczególnie duży wzrost cen domów odnotowano w Auckland, leżącym w północnej części Wyspy Północnej.

Reklama

Jednocześnie odsetek obywateli Nowej Zelandii, którzy są właścicielami nieruchomości, jest najniższy od 60 lat.

Winą za taką sytuację centroprawicowy rząd Ardern obarcza zagranicznych inwestorów na rynku nieruchomości, którzy mają większą siłę nabywczą niż mieszkańcy kraju. Za znaczny wzrost cen w Auckland władze obwiniały w szczególności inwestorów z Chin.

Ze względu na porozumienia o wolnym handlu z Australią i Singapurem z przepisów zabraniających kupowania cudzoziemcom nieruchomości mieszkalnych wyłączeni zostali obywatele tych dwóch krajów.

Amerykański dziennik "Wall Street Journal" podkreśla, że rząd Ardern chce jednocześnie zachęcać do budowy w ciągu najbliższej dekady około 100 tys. niedrogich mieszkań. Zagraniczni deweloperzy, którzy zechcą wybudować kompleksy mieszkaniowe, będą mogli otrzymać zgodę na sprzedaż niektórych lokum innym zagranicznym inwestorom.

Polityka wygrała z planem. Rząd nie ma gdzie budować energooszczędnych domów