"Ponownie stanowczo potępiamy akty terroru przeprowadzone przez Iran w regionie państw arabskich oraz odrzucamy rażące ingerowanie przez Iran w wewnętrzne sprawy państw arabskich" - oświadczył Salman w saudyjskim mieście Dhahran, w którym odbywa się spotkanie.

Sunnicka Arabia Saudyjska i szyicki Iran od dziesięcioleci toczą walkę o wpływy na Bliskim Wschodzie, która wyraża się m.in. w wojnach zastępczych prowadzonych w Jemenie i Syrii. Wspierają też przeciwne strony w Libanie, Bahrajnie i Iraku. Dzięki otrzymywanemu od trzech lat wsparciu wojskowym Rosji i Iranu syryjski prezydent Baszar el-Asada zdołał w dużej mierze rozbić zbrojną opozycję chcącą pozbawić go władzy.

Salman powiedział, że od 2015 roku, gdy Arabia Saudyjska podjęła interwencję zbrojną w Jemenie, by nie dopuścić do przejęcia władzy przez wspieranych przez Iran Huti, rebelianci tego ruchu wystrzelili 116 pocisków rakietowych w kierunku saudyjskiego terytorium.

W swoim wystąpieniu saudyjski monarcha nie wspomniał o sobotniej serii nalotów przeprowadzonych przez USA, Wielką Brytanię i Francję na cele wojskowe w Syrii w odwecie za atak chemiczny z 7 kwietnia w mieście Duma, który Zachód przypisuje siłom syryjskiego reżimu. Rząd w Damaszku twierdzi, że nie stosował ani nie posiada broni chemicznej i sobotni atak nazywa aktem agresji.

Reklama

W sobotę Arabia Saudyjska i jej sojusznicy wyrazili poparcie dla interwencji Zachodu, ale Irak i Liban tę operację potępiły. Inne kraje, takie jak Jordania i Kuwejt, nie zajęły stanowiska w tej sprawie, ponawiając jedynie apele o znalezienie rozwiązania politycznego w syryjskim konflikcie.

Sekretarz generalny Ligi Arabskiej Ahmed Abul-Gejt powiedział, że reżim prezydenta Baszara el-Asada, ale też "międzynarodowi gracze próbujący zrealizować własne strategiczne cele polityczne", są odpowiedzialni za upadek Syrii.

"Ingerowanie w regionie w sprawy arabskie osiągnęło niespotykany poziom. Przede wszystkim chodzi o ingerencje Iranu, któremu nie chodzi o dobrobyt ludności arabskiej czy ochronę ich interesów" - ocenił. Asad nie został zaproszony na szczyt Ligi. (PAP)