Szymański, który przedstawiał przed sejmową komisją ds. UE informację rządu na temat przyszłotygodniowego posiedzenia Rady Europejskiej, zapowiedział, że jedną ze spraw omawianych przez szefów rządów państw członkowskich - choć nie będą się do niej prawdopodobnie odnosić konkluzje szczytu - będzie kwestia kompromisu w sprawach migracyjnych.

"Z całą pewnością są powody, by odnotować aktualny stan kompromisu, ponieważ dzisiaj faktycznie dyskusja w tej sprawie się zmienia i widzimy większą szansę niż to było np. rok temu na pełną realizację polskich oczekiwań w tej sprawie" - mówił wiceminister.

"Gotowość do tego kompromisu jest nierówna wśród państw członkowskich. Polska z całą pewnością należy do tych państw, które pilnie oczekują kompromisu w tej sprawie, jest on w zasięgu ręki; zależy wszystko tylko i wyłącznie od gotowości innych państw członkowskich" - dodał.

Szymański zaznaczył, że Polska nie uchyla się "od europejskiej solidarności w zakresie kryzysu migracyjnego". Jak doprecyzował, "jesteśmy skłonni, gotowi do tego, żeby rozwijać współpracę europejską w zakresie zewnętrznej polityki migracyjnej". Dodał jednocześnie, że Polska oczekuje "zamknięcia niekończącego się impasu w zakresie prób reformowania europejskiego systemu azylowego" w sposób, który ograniczałby egzekwowanie kompetencji państw członkowskich w sprawach azylowych.

Reklama

Według informacji PAP ze źródeł dyplomatycznych w Brukseli pod koniec listopada nową propozycję w sprawie reformy systemu azylowego zaprezentowała estońska prezydencja w Radzie UE. Zgodnie z nią Komisja Europejska ustalałaby "sprawiedliwy udział" uchodźców, jaki przede wszystkim kraje na obrzeżach UE, takie jak Włochy czy Grecja, miałyby przyjmować w swoich granicach. Owa "sprawiedliwa część" opierałaby się na takich wskaźnikach, jak liczba ludności oraz bogactwo danego kraju.

Jeśli napływ osób byłby do nich na tyle duży, że zbliżałby się do wyznaczonego limitu, uruchamiane byłoby wówczas "wczesne ostrzeżenie". Dopiero wtedy kraje unijne byłyby proszone o pomoc, która mogłaby być wyrażona nie tylko przez dobrowolne przyjmowanie uchodźców, ale też oferowanie pomocy materialnej, personelu czy finansowania.

Takie podejście byłoby zgodne z postulatami Grupy Wyszehradzkiej, która była gotowa oferować środki finansowe czy personel do wzmacniania granic zewnętrznych, byle tylko zdjąć z niej obowiązek przyjmowania uchodźców.

Jeśli jednak kraj przy granicy UE byłby dalej pod dużą presją i wyznaczony dla niego limit uchodźców zostałby wypełniony w 150 procentach, wówczas rozpoczynałaby się bardziej formalna procedura, która obligowałaby pozostałe państwa do zaoferowania "solidarności". Decyzja w tej sprawie zapadałaby w Radzie UE głosowaniem większościowym. Przy mniejszym kryzysie do podjęcia decyzji potrzeba byłoby kwalifikowanej większości państw członkowskich (55 proc. krajów, reprezentujących 65 proc. ludności). Jednak gdyby wśród państw UE nie było tej większości, a kryzys by się nasilał, wówczas logika głosowania byłaby odwrócona i decyzja byłaby podejmowana, chyba że zablokowałaby ją większość kwalifikowana.

Wywołujący największe kontrowersje podział uchodźców po podjęciu decyzji przez Radę UE byłby obowiązkowy. Estończycy zawarli w swojej propozycji jednak bezpiecznik - rozdzielnik mógłby działać jedynie, gdyby doszło do porozumienia kraju wysyłającego i kraju przyjmującego (np. Włoch i Polski).

Szymański podkreślił, że wśród tematów przyszłotygodniowej Rady Europejskiej znajdą się ponadto m.in. sprawy stałej współpracy strukturalnej UE w dziedzinie obronności(PESCO).

"Tutaj Polska niezmiennie od kilku miesięcy podnosi, z pozytywnym skutkiem, konieczność zachowania komplementarności działań UE w obszarze obronności z działaniami NATO, a także problem równowagi strategicznej pomiędzy południem, a wschodem, jeżeli chodzi o zastosowanie tych nowych wzmocnionych środków współpracy w tym zakresie obronności" - zaznaczył. Jak dodał, te same kryteria używane będą również "przy ocenie poszczególnych projektów, które będą zgłaszane w ramach PESCO w najbliższych tygodniach".

W dyskusji głos zabrał m.in. Marcin Święcicki (PO), który podkreślił, że życzy rządowi, żeby w negocjacjach w sprawie PESCO "udało się jak najwięcej osiągnąć". Apelował jednocześnie, by swoich warunków nie stawiać jako warunków bezwzględnych - "że jeśli polskich postulatów nie uda się w całości zrealizować, to my nie wchodzimy w tę współpracę obronną i współpracę PESCO". Według posła Platformy Polska powinna - bez względu na rezultat negocjacji - wzmacniać "obronność Europy, efektywność środków na to przekazywanych, i również nasze bezpieczeństwo w ten sposób".

"Polska jest krajem założycielskim współpracy strukturalnej PESCO, natomiast nigdy nie ukrywaliśmy i nie będziemy ukrywali tego, że wszelkie inicjatywy podejmowane na forum międzynarodowym, w tym forum UE, są dla nas sensowne tylko wtedy, kiedy spełniają nasze oczekiwania, w tym wypadku nasze interesy bezpieczeństwa. Myślę, że nie ma sensu oszukiwać tak naszych partnerów, że chcemy budować instytucje tylko dla samych instytucji, że chcemy być obecni tylko dla samej obecności" - odpowiedział mu wiceszef MSZ.

Polska i 22 inne kraje unijne notyfikowały przystąpienie do stałej współpracy strukturalnej UE w dziedzinie obronności w listopadzie. Był to ostatni formalny krok przed uruchomieniem współpracy, co ma nastąpić na przyszłotygodniowym szczycie przywódców unijnych w Brukseli.

Ten kolejny krąg integracji, określany nawet "wojskowym Schengen", ma w zamierzeniu prowadzić do pogłębienia współpracy wojskowej w UE - finansowania projektów, rozwoju technologii wojskowych i wzmocnienia przemysłu obronnego UE.

Z unijnej "28" na przystąpienie do PESCO nie zdecydowały się: wychodząca z UE Wielka Brytania, Dania - mająca klauzulę opt-out, która wyłącza ją z unijnej współpracy wojskowej, a także Irlandia, Portugalia i Malta.(PAP)

autor: Marceli Sommer