Oba dokumenty mają związek z postanowieniami szczytu NATO w Warszawie z lipca 2016 r. o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu. Kroki podjęte przez NATO w Polsce i państwach bałtyckich noszą nazwę "wzmocnionej wysuniętej obecności" wojskowej (ang. enhanced Forward Presence), a na południu - "dostosowanej wysuniętej obecności" (ang. tailored Forward Presence). Do Polski, Estonii, Litwy i Łotwy przybyły wielonarodowe batalionowe grupy bojowe NATO, natomiast w Rumunii powstaje wielonarodowa brygada.

Na szczycie w Warszawie zapowiadano, że Polska wyśle żołnierzy do batalionu NATO na Łotwie oraz do Rumunii. Postanowienia prezydenta, podpisane na wniosek rządu i z kontrasygnatą premier Beaty Szydło, otwierają drogę do wyjazdu pododdziałów. Liczebność kontyngentu w Rumunii została określona na maksymalnie 250 żołnierzy i pracowników wojska, a "w Republice Łotewskiej oraz Republice Estońskiej i Republice Litewskiej" - na maksymalnie 200.

W obu dokumentach czas użycia żołnierzy został określony na okres od 1 maja do 31 grudnia 2017 r. Faktycznie jednak wojskowi wyruszą za granicę z pewnym przesunięciem (np. w przypadku kontyngentu lotniczego z F-16, który nadzoruje przestrzeń powietrzną państw bałtyckich, w postanowieniu była mowa o 18 kwietnia, a pożegnanie żołnierzy odbyło się 26 kwietnia). Na szczycie w Warszawie NATO przyjęło, że wysuniętą obecność wojskową na swojej wschodniej flance będzie utrzymywać bezterminowo.

Na Łotwę Polska wyśle kompanię czołgów PT-91 Twardy z 9. Brygady Kawalerii Pancernej w Braniewie. Do Rumunii pojedzie kompania zmotoryzowana z kołowymi transporterami opancerzonymi Rosomak z 17. Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu.

Reklama

W lutym w wywiadzie dla PAP dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Sławomir Wojciechowski powiedział, że oba pododdziały mają osiągnąć gotowość do szkolenia w miejscu nowej dyslokacji do 30 czerwca. Poinformował też, że polska obecność w obu państwach będzie rotacyjna - żołnierze będą się zmieniać co sześć miesięcy, a sprzęt będzie zostawał na miejscu.

Batalionowe grupy bojowe to wzmocnione, samodzielne bataliony, które w zależności od państwa liczą od kilkuset do ponad tysiąca żołnierzy. Każdy oddział, który trafił do Polski i państw bałtyckich w ramach ciągłej, rotacyjnej obecności, jest wielonarodowy, ale ma tzw. państwo ramowe, odpowiedzialne za wystawienie większości sił i dowodzenie całością. W przypadku Polski taką rolę pełni USA, w Estonii - Wielka Brytania, na Litwie - Niemcy, a na Łotwie - Kanada.

Właśnie w skład kanadyjskiego batalionu wejdą na Łotwie polscy żołnierze. Prócz nich będą tam jeszcze pododdziały z Albanii, Hiszpanii, Słowenii i Włoch.

Z kolei Rumunia w marcu przysłała do Polski liczący 120 żołnierzy pododdział przeciwlotniczy uzbrojony w działka 35 mm. Wchodzi on w skład batalionu NATO, którego państwem ramowym są Stany Zjednoczone. Jednostka stacjonuje w Orzyszu i Bemowie Piskim (Warmińsko-Mazurskie) i została oficjalnie przywitana przez prezydenta 13 kwietnia. Tworzą ją także Brytyjczycy, a w przyszłości dołączą do niej Chorwaci.

W styczniu do Polski przyjechało 3,5 tys. żołnierzy amerykańskiej pancernej brygadowej grupy bojowej (ang. ABCT). Jej rozmieszczenie wynika ze zobowiązania, które władze USA podjęły samodzielnie, równolegle do wspólnej decyzji NATO o rozmieszczeniu batalionów. Pododdziały brygady zostały rozmieszczone w garnizonach na zachodzie Polski, następnie duża ich część wyjechała szkolić się w innych państwach NATO w regionie.

Postanowienia o użyciu polskich żołnierzy w Rumunii i państwach bałtyckich, przede wszystkim na Łotwie, ukazały się w Monitorze Polskim w piątek. We wtorek jako pierwszy zauważył to portal Defence24.pl. (PAP)