Głównie młodzi ludzie różnych ras i narodowości, wzburzeni śmiercią czarnoskórego George'a Floyda z rąk białego policjanta w Minneapolis, kontynuują demonstracje na ulicach i placach Nowego Jorku. W piątek zgromadzili się m.in. przed dawną rezydencją Trumpa - Trump Tower przy Piątej Alei.

Część protestujących przyznawała, że sukcesem jest podpisany w piątek przez gubernatora stanu Nowy Jork Andrew Cuomo pakiet reform policji, w tym zakaz przyduszania zatrzymanych. Doceniali też uchylenie prawa uniemożliwiającego upublicznienie akt spraw dyscyplinarnych funkcjonariuszy policji, osądzonych o łamanie prawa.

"Mamy przed sobą jeszcze długą drogę i wiele praw do uzyskania" – mówił jeden z demonstrantów. "Nie sądzę, żebyśmy przestali protestować, dopóki nie dostaniemy tego, czego chcemy" – dodał inny.

Wśród przepisów, których wprowadzenia domagają się orędownicy zmian w celu położenia kresu brutalności policji, jest m.in. zakaz używania wobec demonstrantów gazu łzawiącego i gazu pieprzowego, czy zakaz wyposażania policjantów w broń, sprzęt i ekwipunek pochodzący z nadwyżek wojskowych jak granaty, tłumiki i zmilitaryzowane pojazdy opancerzone.

Reklama

Do protestujących przyłączają się wciąż nowe grupy. W pobliżu wieżowca Trumpa zebrały się setki czarnoskórych mieszkanek miasta. Wzięły udział w marszu pod hasłem: "Wzmocnienie czarnoskórych kobiet".

"Afroamerykanki mają znaczenie", "Black Lives Matter (Życie Afroamerykanów ma znaczenie)" - skandowały. Jedna z nich niosła planszę z napisem: "Wspieraj, promuj i głosuj na czarnoskóre kobiety".

"Czarnoskóre kobiety są najsilniejsze na świecie. Przetrwają wszystko i wciąż tańczą i śpiewają. Ale nie jest dobrze, gdy masz system opieki zdrowotnej, który nie pomaga, system edukacji, który nie pomaga, i gospodarkę mieszkaniową, która nie pomaga. Musimy je (kobiety) wspierać, głosować na nie i je promować" – mówiła Afroamerykanka w lokalnej telewizji NY1.

Poproszona o komentarz na temat protestów przez PAP Mildred wyznała, że chociaż sama nie czuje się na siłach, żeby przychodzić na codzienne protesty, to solidaryzuje się z ich uczestniczkami. "Byłam przez całe życie zbyt nieśmiała i zastraszona, żeby walczyć z niesprawiedliwością. Ale odkąd pamiętam, widziałam wiele zła. Znam dobrze niejedną jego ofiarę. Podziwiam te kobiety, które nie boją stawić czoła opresji" - podkreśliła.

Na demonstracjach swoją obecność od kilku dni zaznaczają także rowerzyści z grupy Street Riders NYC. Według szacunków mediów w piątek było ich ponad tysiąc. Przejechali tzw. trasą solidarnościową z protestującymi, która wiodła od Grand Army Plaza na Brooklynie na Manhattan i z powrotem. Wyrażali zadowolenie, że mogą być częścią ruchu domagającego się zmian.

Do osobliwej manifestacji doszło w piątek przed brooklyńską salą koncertowo-widowiskową Barclays Center, gdzie od dwóch tygodni gromadzą się tysiące ludzi. Tym razem wzięli oni udział w wiecu łączącym muzykę z zachętą, aby rejestrować się do głosowania. Przewodził mu Jon Batiste, dyrektor muzyczny popularnego telewizyjnego programu Late Show With Stephen Colbert. Muzyk grał na fortepianie w rękawiczkach i maseczce na twarzy, a wydarzenie nazwał "świętowaniem życia Afroamerykanów poprzez muzykę na żywo".

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)