W artykule zatytułowanym "W Polsce bardzo chaotyczna kampania wyborcza" gazeta podkreśla, że wizyta miała dać ostateczny impuls do ponownego wyboru Dudy - jednego z nielicznych i "nieliberalnych" sojuszników Trumpa w Europie.

"Polskim władzom pozostał jednak niedosyt" – ocenia autor tekstu Jakub Iwaniuk, wskazując, że spotkanie nie doprowadziło do żadnej konkretnej deklaracji, szczególnie w zakresie wzmocnienia amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce.

Amerykański prezydent nie szczędził jednak pochlebstw szefowi polskiego państwa - zauważa "Le Monde". Duda chwalony był jako "przyjaciel", który wykonał "świetną robotę". Trump wyrażał też nadzieję, że polski prezydent "odniesie sukces" w wyborach.

"Nigdy nie byliśmy tak blisko jak teraz" - stwierdził Trump, co - zdaniem dziennika - chciały usłyszeć polskie władze. Jest to "deklaracja, która znajdzie znaczący oddźwięk w prorządowych mediach, niezależnie od braku konkretnych wyników (rozmów)" – ocenia gazeta.

Reklama

Według "Le Monde" ta "nieoczekiwana wizyta stanowi kulminację najbardziej nietypowej spośród kampanii wyborczych w Polsce od 1989 roku". Dziennik przypomina okoliczności przesunięcia wyborów z 10 maja oraz obawy Polaków mieszkających za granicą, czy będą mogli wziąć udział w wyborach w związku z utrudnieniami spowodowanymi pandemią koronawirusa.

Wskazuje, że Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (ODIHR/OBWE) ogłosiło wysłanie obserwatorów na wybory w Polsce. Gazeta zauważa, że sondaże przewidują rekordową frekwencję wyborczą, dzięki czemu wynik końcowy jest bardziej niepewny niż kiedykolwiek, ponieważ może zaważyć na nim kilkadziesiąt tysięcy głosów.

Chociaż wielu kandydatów próbowało przełamać duopol między PiS a centroprawicową PO, który od prawie 15 lat dominuje na polskiej scenie politycznej, wszystko wskazuje na to, że ta dwubiegunowość jest obecnie nie do przejścia – ocenia dziennik.

"Le Monde" zwraca uwagę na "polskich nacjonalistów" w głosowaniu, którzy "z historycznie niedocenianym potencjałem wyborczym, z powodu braku wiarygodnego lidera, w tej kampanii znaleźli swojego przywódcę w osobie 38-letniego Krzysztofa Bosaka". Gazeta określa go jako osobę, która "zręcznie i grzecznie się komunikuje, ale budzi grozę w debatach telewizyjnych".

"Ta kampania pozostanie w polskiej historii jako jedna z najbardziej chaotycznych, w której liberalny kandydat z jednej strony i przedstawiciel obozu populistycznego z drugiej strony stoczyli najbardziej zaciekłą walkę, w której wszystkie ciosy były dozwolone" – podsumowuje dziennik. Przypomina m.in.: nazwanie LGBT "neobolszewicką ideologią" przez Dudę, wystąpienie wicepremier Jadwigi Emilewicz z ambony kościoła na Jasnej Górze w Częstochowie oraz porównanie premiera Mateusza Morawieckiego ze świętym Mateuszem, a ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego ze świętym Łukaszem przez biskupa Antoniego Długosza.

Według "Le Monde" Rafał Trzaskowski przedstawił się jako kandydat, który pragnie "odbudowy wspólnoty narodowej", unikający frontalnych ataków i próbujący zmniejszyć polaryzację.

Gazeta przypomina, że kandydat o liberalnych poglądach musiał przyznać, że pod rządami PO głosował za podniesieniem wieku emerytalnego do 67 lat, który następnie został obniżony przez PiS. W tej kampanii Trzaskowski podkreślił, że "zawetuje każdą inicjatywę mającą na celu podniesienie wieku emerytalnego" - dodaje dziennik.

W programie zasiłków rodzinnych, prawdziwej rewolucji w Polsce, która znacznie przyczyniła się do popularności PiS, Trzaskowski również zmienił zdanie, nazywając 500+ "atutem i fundamentem, którego nikt nie będzie kwestionować" – odnotowuje gazeta.

Podsumowując wyścig wyborczy w Polsce, "Le Monde" konstatuje, że praworządność nie była tematem obecnym w kampanii wyborczej.