Marine Le Pen, szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego i jego kandydatka na prezydenta Francji, oceniła w piątek, że atak USA na bazę wojskową w Syrii pokazuje, iż Donald Trump próbuje być "policjantem świata", co może obrócić się przeciw niemu.

Le Pen, która w przeszłości wyrażała poparcie dla syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada, powiedziała w rozmowie z telewizją France-2, że była zaskoczona decyzją Trumpa o zbombardowaniu bazy syryjskich sił rządowych Szajrat.

Trump sygnalizował wcześniej, iż nie uczyni ze Stanów Zjednoczonych "policjanta świata, tymczasem wczoraj właśnie to zrobił" - zaznaczyła. Ostrzegła, że międzynarodowe interwencje w Iraku i Libii doprowadziły do wzrostu islamskiego ekstremizmu.

Francuska polityk, która wielokrotnie wyrażała się pozytywnie o Trumpie, w piątkowym wywiadzie wydawała się od niego dystansować - zauważa Associated Press. Jak dodaje agencja, oboje mają podobne poglądy na wiele spraw i Le Pen liczy na to, że na fali protekcjonistycznych, antyimigranckich nastrojów społecznych ona także wygra wybory prezydenckie, podobnie jak Trump w zeszłym roku.

Siły USA w nocy z czwartku na piątek przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims w środkowej części kraju. Była to odpowiedź na wtorkowy atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib, o który Stany Zjednoczone oskarżyły reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada. W ataku chemicznym zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

Reklama

Wybory prezydenckie we Francji odbędą się na przełomie kwietnia i maja.