Iran postanowił "cofnąć się" po podjęciu przygotowań do wyraźnego ataku na siły USA w rejonie Zatoki Perskiej, ale jest jeszcze za wcześnie, by stwierdzić, że zagrożenie minęło - powiedział najwyższy rangą dowódca sił USA na Bliskim Wschodzie gen. Kenneth F. McKenzie.

W wywiadzie udzielonym trzem dziennikarzom w stolicy Iraku Bagdadzie szef Centralnego Dowództwa USA powiedział, że jest nadal zaniepokojony potencjalną agresją ze strony Iranu i nie wyklucza wysłania dodatkowych sił w celu wzmocnienia obrony przeciwko irańskim pociskom lub innej broni.

"Nie wierzę, że zagrożenie zmniejszyło się - powiedział McKenzie. - Uważam, że zagrożenie jest bardzo realne".

Szef amerykańskiego Centralnego Dowództwa i inni wojskowi starają się znaleźć złoty środek między przekonywaniem Iranu, że USA są przygotowane na odwet za irański atak na Amerykanów, co powstrzymuje konflikt, a posyłaniem tyle siły militarnej w rejon Zatoki Perskiej, żeby Iran myślał, że USA planują atak; w takim przypadku Teheran może czuć się zmuszony do uderzenia wyprzedzającego i tym samym wywołania wojny - pisze agencja Associated Press.

Napięcie między USA a Iranem rośnie od maja 2018 roku, kiedy Trump wypowiedział wielostronną umowę nuklearną zawartą w 2015 roku i przywrócił sankcje gospodarcze wobec Teheranu. Z kolei Iran częściowo wycofał się 8 maja br. z porozumienia nuklearnego, dokładnie rok po wypowiedzeniu tej umowy przez USA. Prezydent Iranu Hasan Rowhani zagroził wznowieniem produkcji wysoko wzbogaconego uranu, jeśli w ciągu 60 dni nie zostaną wypracowane nowe warunki umowy.

Reklama

W ostatnich tygodniach napięcie na linii Waszyngton-Teheran eskalowało, gdy USA najpierw ogłosiły wysłanie w region Bliskiego Wschodu grupy uderzeniowej okrętów wojennych i eskadry bombowców, a następnie wzmocnienie stacjonujących tam sił amerykańskich o 1500 żołnierzy. USA oskarżyły Iran o ataki w maju na tankowce w porcie Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

W czwartek ambasadorowie ZEA, Arabii Saudyjskiej i Norwegii przy ONZ przekazali Radzie Bezpieczeństwa ONZ, że według śledczych ataki te były prowadzone przez obce państwo przy wykorzystaniu poruszających się na szybkich łodziach nurków, którzy podłożyli ładunki wybuchowe na tankowcach. Ambasadorowie nie wymienili jednak Iranu z nazwy.

Wcześniej saudyjski ambasador przy ONZ Abd Allah al-Muallimi powiedział, że Rijad obwinia również Iran o sabotaż.

Iran konsekwentnie odrzuca zarzuty, że był zaangażowany w niedawne ataki na tankowce lub przygotowywał się do ataku na amerykańskie wojska w regionie.

Ponowne rozmieszczenie sił USA w rejonie Zatoki Perskiej "spowodowało, że Irańczycy cofnęli się trochę, ale nie jestem pewien, czy wycofują się w sposób strategiczny" - mówił gen. McKenzie w wywiadzie dla AP i dwóch innych organizacji medialnych.

Dodał, że Stany Zjednoczone pokazują wystarczająco dużo siły, aby - jak to ujął - "odstraszać" bez "niepotrzebnego" prowokowania swojego długoletniego przeciwnika. "Podjęliśmy kroki, aby pokazać Irańczykom, że traktujemy poważnie naszą zdolność do własnej obrony" - przyznał McKenzie, odnosząc się do przyspieszonego rozmieszczenia w rejonie Zatoki lotniskowca USS Abraham Lincoln, czterech bombowców Air Force B-52 oraz dodatkowych baterii systemów obrony powietrznej Patriot.

>>> Czytaj też: Nawet jeśli Niemcy nie zapłacą reparacji Polsce i Grecji, powinni wsłuchać się w żądania tych krajów [OPINIA]