"Sparciałe gumki" i "naruszone taśmy mocujące", które powodują, że maseczki "nie przylegają do twarzy i są nieszczelne" - ujawnił publiczny nadawca Yle w telewizyjnym programie A-studio, wyemitowanym w środę wieczorem. W czwartek temat poruszyła także fińska prasa.

"Może i towary z magazynu nie były zupełnie idealne. Taka jest rzeczywistość, że przechowuje się je w magazynach latami" – przyznał dyrektor oddziału diagnostycznego stołecznego okręgu zdrowotnego (HUS) Lasse Lehtonen. W opublikowanym materiale Yle przedstawiło też zdjęcia przeterminowanych produktów, podkreślając, że producenci nie zalecają używać takiego sprzętu.

Maski ochronne – według HUS – trafiły do szpitala w Helsinkach z Agencji Bezpieczeństwa Dostaw (HKV), gromadzącej zapasy interwencyjne na wypadek nieprzewidzianych katastrof. W ubiegłym tygodniu, na polecenie ministerstwa zdrowia i spraw socjalnych, rezerwy artykułów medycznych w związku z pandemią koronawirusa zostały otwarte po raz pierwszy w historii Finlandii.

Wyposażenie było testowane "wyrywkowo" i mogło się zdarzyć, że część artykułów jest "przestarzała" – odpowiedziała zapytana o tę sprawę w programie A-studio szefowa departamentu w ministerstwie zdrowia Kirsi Varhila, podkreślając, że większość dostarczonych maseczek nie ma wad i zamówiono już wiele nowych dostaw.

Reklama

Zaznaczono, że przechowywane w państwowych magazynach maseczki zostały zakupione m.in. w 2009 roku w czasie pandemii świńskiej grypy.

W 5,5-milionowej Finlandii potwierdzono laboratoryjnie nieco ponad 1500 przypadków infekcji koronawirusem, z czego ponad 60 proc. w najbardziej zaludnionym stołecznym regionie Uusimaa. Dotychczas z powodu Covid-19 zmarło w kraju 17 osób.

Z Helsinek Przemysław Molik (PAP)