Sytuacja w syryjskiej prowincji Idlib w ostatnich dniach gwałtownie się zaostrza. To ostatnia prowincja, której znaczna część pozostaje w rękach rebeliantów. Eskalacja walk oraz deklaracje Ankary w sprawie otwarcia granic dla uchodźców stanowią realne zagrożenie wystąpienia kolejnego kryzysu migracyjnego w Europie.

W czwartkowym ataku syryjskiego lotnictwa śmierć poniosło 33 tureckich żołnierzy. Zgodnie z doniesieniami, turecki konwój wojskowy został zbombardowany przez lotnictwo (najprawdopodobniej syryjskie). To największa od czasu rozpoczęcia interwencji w 2016 r. liczba żołnierzy tureckich, którzy zginęli jednego dnia. Ankara ogłosiła, że Turcja odpowie „we właściwy sposób” i zaatakuje pozycje Syryjskiej Armii Arabskiej (SAA). Turecki minister obrony Hulusi Akar powiedział w piątek, że „pomimo ostrzeżeń wystosowanych po pierwszych syryjskich uderzeniach, reżim syryjski kontynuował swoje ataki nie oszczędzając nawet sanitarek”. Turecka artyleria i drony przeprowadziły ataki odwetowe na północ od miasta Idlib. Władze wojskowe twierdzą, że zabiły 309 żołnierzy syryjskiej armii.

Rosjanie, których lotnictwo jest bardzo aktywne w rejonie walk, zaprzeczyli doniesieniom, że to oni dokonali ataku na wojska tureckie. Jednocześnie ujawnili, że zabici tureccy wojskowi walczyli we współpracy z grupami rebelianckimi (czemu, rzecz jasna, natychmiast zaprzeczyli sami Turcy). Podjęli także decyzję o wysłaniu w rejon walk dwóch fregat z Floty Czarnomorskiej wyposażonych m. in. w systemy uzbrojenia rakietowego Kalibr.

Walki w prowincji Idlib

W Syrii znajduje się co najmniej 15 000 tureckich żołnierzy. Są wyposażeni w ciężki sprzęt, w tym haubice Firtina o kalibrze 155 mm oraz czołgi M60. Turcja hojną ręką sponsoruje oddziały zwalczające rząd w Damaszku, dostarczając przenośnych systemów obrony powietrznej typu Stinger oraz Igła, a także transporterów opancerzonych.

Reklama

W ostatnich dniach prowincja Idlib stała się teatrem wzmożonych działań strony syryjskiej. Celem działań podjętych przez SAA było zabezpieczenie strategicznej autostrady M5, która jest szlakiem dostaw dla wojsk rządowych. Na skutek wspomaganej przez Rosjan ofensywy SAA, rząd syryjski odzyskał kontrolę nad dużą częścią terytorium i szykował się do przeprowadzenia ataku na miasto Idlib - bastion sił rebelianckich. Jednak doposażone przez Turków oddziały antyrządowe zdołały przeprowadzić bardzo skuteczną kontrofensywę, przejmując strategiczne miasto Saraqib oraz zagrażając bezpieczeństwu użytkowania autostrady M5 pomiędzy Hamą a Aleppo.

Tureckie żądania

Dziś Turcy zażądali ustanowienia w Syrii strefy zakazu lotów, motywując to potrzebą ochrony tysięcy syryjskich uchodźców. Wystąpili o wsparcie NATO w konflikcie, jednocześnie grożąc otwarciem granic i wypuszczeniem przebywających na terenie Turcji cywili uciekających z terenów objętych walkami. By pokazać jak są zdeterminowani, otworzyli swoje granice na 72 godziny, umożliwiając opuszczenie uchodźcom swojego terytorium. Jeśli pozwolą uchodźcom na opuszczenie Turcji, Europie grozi kolejna wielka fala imigracji.

Sekretarz Generalny NATO, Jens Stoltenberg, obiecał wsparcie polityczne oraz praktyczne dla Turcji oraz zażądał od Syrii i Rosji pełnego zaangażowania się w oenzetowskie próby znalezienia rozwiązania pokojowego.

Napięcie pomiędzy Ankara a Damaszkiem może doprowadzić do wybuchu kolejnego konfliktu na Bliskim Wschodzie – tym razem międzypaństwowego. Turcy w styczniu 2018 r. wkroczyli na terytorium syryjskie w Afrin, atakując rozlokowane tam siły kurdyjskie. Świat nie zareagował na tę agresje pozostawiając Ankarze wolną rękę. To tylko ośmieliło marzącego o wielkiej Turcji prezydenta Erdogana.

Łatwo wyobrazić sobie sytuację, kiedy to Turcja - członek NATO, walcząc z asadowską Syrią, popada w konflikt zbrojny z mocno popierającą rząd syryjski Rosją.
W roku 2015, po strąceniu rosyjskiego samolotu przez siły tureckie, napiętą sytuację udało się zażegnać. Czy byłoby to możliwe po raz kolejny?

>>> Polecamy: Defender-Europe 20: Rozpoczął się największy przerzut wojsk USA do Europy