Jakie wnioski płyną z ostatniej wojny w Górskim Karabachu?
Wojna nowego typu puka do drzwi. Trwają próby zmasowanego użycia bezzałogowych statków powietrznych (BSP) do celów rozpoznawczych i uderzeniowych. Konflikt dowiódł, że nieruchomy i zamaskowany sprzęt pancerny jest bezradny, gdy zostanie poddany połączonym atakom dronów. 10 lat temu zaczęła się zmieniać koncepcja użycia BSP. Pierwotnie służyły one do obserwacji, później do wykrywania celów i przekazywania informacji do systemów niszczących je. W 2014 r. na Ukrainie bezzałogowce współdziałały z artylerią, zwiększając precyzję trafień. Oczy rozpoznania wysunęliśmy głęboko na teren przeciwnika. Teraz udowodniono, że mogą one nie tylko obserwować, ale i eliminować cele. Wprowadzanie amunicji krążącej skróciło czas od wykrycia do zniszczenia obiektu.
Co to jest amunicja krążąca?
To znajdujący się w dyspozycji jednostek lądowych latający magazyn uzbrojenia gotowy do natychmiastowego użycia. Amunicja krążąca jest cicha i trudna do wykrycia ze względu na małe widmo i niewielką powierzchnię odbicia, przez co trudno ją zniszczyć. Co istotne, przenosi podobną liczbę środków bojowych co rakiety. To broń bezpieczna dla postronnych, bo naprowadza się ją na konkretny obiekt.
Reklama
Kiedy będzie możliwe używanie całych rojów BSP?
Nigdzie tego jeszcze nie robiono. Koncepcja rojów zakłada, że to broń masowego rażenia. Jednocześnie atakujemy te same cele dużą liczbą BSP. Dziś jeden operator obsługuje kilkanaście, a w przyszłości nawet kilkadziesiąt bezzałogowców. To nie science fiction. Już można oglądać roje dronów, które wyświetlają na niebie np. choinkę. Nie ma powodu, dla którego BSP nie mogłyby współdziałać do realizacji innych działań.
Treść całego wywiadu można przeczytać we wtorkowym wydaniu DGP (również cyfrowym wydaniu).
Rozmawiał Maciej Miłosz