Londyn chce w ten sposób uniknąć sytuacji, w której zabraknie leków na Wyspach.
„Posiadanie dodatkowych zapasów w Wielkiej Brytanii daje nam większy bufor bezpieczeństwa na wypadek pewnych trudności” – napisał w liście zamieszczonym na stronach ministerstwa zdrowia Steve Oldfield, dyrektor ds. komercyjnych w brytyjskim resorcie zdrowia. „Zachęcamy firmy, aby z robienia zapasów uczynić kluczowy element planów awaryjnych” – dodał.
Wielka Brytania przygotowuje się na potencjalne trudności gospodarcze, gdy okres przejściowy po brexicie dobiegnie końca. Stanie się to 31 grudnia 2020 roku. Od stycznia przyszłego roku handel pomiędzy Brytyjczykami a Unią Europejską będzie się odbywał już w wedle nowych zasad – jeśli obu stronom uda się je uzgodnić i podpisać odpowiednie porozumienie. Jeśli firmy nie przygotują się na dodatkowe utrudnienia w transporcie i handlu przez kanał La Manche, wówczas istnieje ryzyko zakłócenia głównych łańcuchów dostaw z Europy.
Londyn zachęca również brytyjskie firmy farmaceutyczne, aby przygotowały alternatywne szlaki dostaw dóbr do Wielkiej Brytanii, które omijałyby trasę kanału La Manche pomiędzy Dover a Calais.
„Firmy są zachęcane do ponownego przejrzenia swojej logistyki i pilnego zaplanowania, jak unikać wąskich gardeł transportowych” – wyjaśnił Oldfield.
Stowarzyszenie Brytyjskiego Przemysłu Farmaceutycznego, które reprezentuje głównych producentów leków z Wysp, przyznaje, że firmom udało utrzymać się zapasy leków w czasie pandemii koronawirusa, ale przedsiębiorstwa wciąż potrzebują dalszych informacji rządu na temat przyszłych działań Londynu w zakresie relacji handlowych z UE.
Wezwanie do robienia zapasów leków spotkało się z dużą krytyką Szkockiej Partii Narodowej (SNP), która wspiera niepodległość Szkocji i ponowne przyłączenie się do Unii Europejskiej już jako niezależne państwo.
„Trudno uwierzyć, że rząd Torysów przedkłada swoją obsesję ws. brexitu nad zdrowie i życie milionów obywateli Wielkiej Brytanii” – skomentowała Philipsa Whitford, minister zdrowia w gabinecie cieni.